Artykuły

Jaka jest nowa bajka w naszym teatrze?

"Pchła Szachrajka" w reż. Łukasza Gajdzisa w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Wyjeść krem z trzydziestu rurek, urządzić cichaczem przyjęcie w domu znajomego i oszukać tłum graczy w klubie - to potrafi tylko Pchła Szachrajka. Jak się okazuje - umie także oczarować bydgoską publiczność. W Teatrze Polskim zawładnęła serduszkami dzieci, a dorosłym zaserwowała niezły lifting.

Alternatywę dla wieczornej dobranocki znalazł bydgoski teatr - zaprasza najmłodszych widzów na "Pchłę Szachrajkę" Jana Brzechwy. Przychodzą z rodzicami, ciociami albo starszym rodzeństwem. Średnia wieku przeciskających się wśród foteli szkrabów - 5-6 lat. Zasiadają szybko podekscytowane wydarzeniem, zaciskają piąstki, nerwowo poprawiają cisnący krawat na gumce, wyglądają ciekawie na scenę, wiercą się na kolanach rodziców. Nagle zamierają...

Na deskach pojawiają się trzy osoby. Czarne spodnie, czarne koszulki, ciemne buty. Na scenie tylko czarne parawany, kilka kartonów i mroczne zasłony w tle. Tak tu szaro-buro, smutno jakoś. Nowoprzybyli goście obiecują, że opowiedzą zaraz bajkę o przedziwnej pchle - szachrajce. I wtedy zaczynają się czary. W jednej chwili niepozorny karton na środku sceny zamienia się w starą babciną szafę, w której można znaleźć przedziwne skarby. Są tam purpurowe rękawiczki, modre buty, kamizelki, żółte piórka do kapelusza, czapki, a nawet najmodniejsze sukienki. Za sprawą kilku kostiumów ożywa cała scena. Aktorzy przybierają postać małej pchełki - kolejno każdy z nich staje się bajkową bohaterką. Raz to wysoki Paweł L. Gilewski, dalej długowłosy Marcin Zawodziński, a zaraz potem Małgorzata Witkowska. I biegają, tańczą, przebierają się, skaczą. A wraz z nimi całą widownia. Początkowo tylko dziecięce oklaski wystrzelają głośno, za chwilę już towarzyszą im śmiechy i aplauz starszej publiczności.

Nie jest to spektakl najwyższych lotów. Jest nieco chaotyczny i mało w nim zachwycającej estetyki. Ale jest to przedstawienie niezwykłe. Oko dziecka potrafi w nim wypatrzyć to, czego dorosły nie dostrzeże - w tym tkwi jego ogromna siła. Tekst Jana Brzechwy zachwyca sam w sobie - celnością żartu i językową wirtuozerią. Wydaje się, że to wystarczy. Scenarzystka Aleksandra Semenowicz i reżyser Łukasz Gajdzis zaufali najmłodszej publiczności. Nie podali im bajki jak na tacy. Zaprosili do wspólnej zabawy wyobraźnią. I odkryli oczywistą prawdę - dzieciaki to lubią. Wspaniale czują się bez mechanicznych elementów, projekcji filmowych czy bijących dosłownością kostiumów. Karton na nodze aktora? - Tato! To przecież pirat - krzyczy jeden z maluchów. Bohaterowie układający wieżę z tekturowych pudeł? To przecież tłoczący się w przedziale pasażerowie. Innym razem wystarczy tylko mina czy gest. Aktorzy sprawdzili się w tych rolach znakomicie.

Na scenie z jednej strony króluje umowność, z drugiej - bohaterowie pokazują najdrobniejsze szczegóły. Dzięki nim na scenie widać wszystko: trzy piętra domku małej pchły, dojną krowę z Ameryki i dwa uczone karaluchy. Dzięki temu tekst Brzechwy rozpoczyna kolejne życie. Aktorzy płynnie wcielają się w rolę narratora, słonia, elegantek ze stolicy czy szerszenia. Wszystko na oczach dzieci. Nie chowają się za kulisami, nie wybiegają zza kotary z nowym kostiumem. Nie spieszą się. Choć grają, to nie udają. Reagują na emocje najmłodszych, sami zachęcają ich do reakcji. Pozwalają oglądać się w poszczególnych rolach i w rolach aktorów, którzy opowiadają wieczorną bajkę.

Twórcy sięgają po proste, sprawdzone chwyty rodem ze slapstick'owego filmu. Gonitwa po scenie i bitwa na bitą śmietanę, uderzenia, przewroty czy udawane bójki, mężczyźni przebrani za baletnice albo krowia maska na głowie - to wszystko rozśmiesza widzów. Nietrudno rozpoznać też kilka subtelnych odwołań do kabaretowej i politycznej sceny. Świetnie dobrana muzyka nie tylko wypełnia przerwy w akcji, ale i zgrabnie komentuje tekst.

Pchła Szachrajka prócz kremu z trzydziestu rurek potrafi wyjeść również zmarszczki z czoła starszych widzów. Pierwsza bajka na scenie za rządów dyrektora Pawła Łysaka to świetny kulturalny lifting.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji