"Witkacy"
21 kwietnia w Teatrze Studio odbyła się pierwsza warszawska premiera przygotowana przez Józefa Szajnę już nie gościnnie lecz na własnym gospodarstwie. Widowisko to oparł on na czterech utworach Witkacego: "Oni", "Gyubal Wahazar," "Szewcy", "Nowe Wyzwolenie". Ekstrakt ten nosi tytuł "Witkacy". Jest to więc ze strony Szajny jakby próba uchwycenia istoty sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza.
W swoim czasie Konstanty Puzyna przeciwstawiał się wygrywaniu z Witkacego przede wszystkim warstwy groteskowej. Wzywał, aby grać go, "zwyczajnie", tłumaczył przy tym, że to, co jest u Witkacego zaprzeczeniem, karykaturą czy drwiną, znajdzie wówczas właściwe swoje miejsce i siłę kontrastu. Szajna idzie jakby w kierunku przeciwnym do życzeń Puzyny, idzie jednak tak daleko, że krytyka Puzyny nie stosuje się do jego widowiska. Szajna bowiem buduje ze słowa, gestu i elementu plastycznego symbole, których sens jest bezpośrednio uniwersalny i odbiega od środków konwencji groteskowej. Przedstawienie ma momenty patosu i grozy, wznosi się ponad groteskę.
Szajna nie zawiódł tych oczekiwań, do których upoważniły jego wcześniejsze przedstawienia: w budowaniu symboli, w organizowaniu sytuacji, udział wyobraźni plastycznej jest ogromny. Nie chodzi tu o rekwizytornię lecz o to, że przedmioty, przebrania, grają, partnerują aktorom, budują świat dramatyczny, orientują widzów w zasadniczych znaczeniach widowiska. Dramaturgia spełnia się przez przecięcie się znaczeń plastycznych, ruchu aktora, tekstu.
Wydaje się, że nie jest przypadkiem, iż Szajna posłużył się swobodnie fragmentami aż czterech utworów Witkacego. Jego dramaturgia scenoplastyczna mogłaby być krępowana przez strukturę oryginalną utworu. Zarzucano mu już, że dominuje on swoimi koncepcjami nad utworami dramatycznymi, że je gwałci. Prawdą się wydaje, że Szajna musi w jakiejś mierze zdekomponować utwór, aby stworzyć strukturę swoistą, wysnutą z własnej wyobraźni. Jednakże nie po raz pierwszy "Witkacy" pokazuje, jaką wagę ma tekst dla tego reżysera. Szajna nie jest wprawdzie interpretatorem kierowanym przez pietyzm dla utworu, jest natomiast, lojalny względem jego treści istotnych. Właśnie w tym wypadku wolno się domyślać, że Szajna podszedł do Witkacego z pewną problematyką własną, która najdalsza jest od powierzchownych spraw formalnych. Znamy jego twórczość plastyczną, znamy "Fausta", wolno więc twierdzić, że nie opuszcza go widmo tego, co przeżył, a co nie wiemy, czy jest na zawsze zażegnane. Humanizm u Szajny to protest i ostrzeżenie przed światem sprawności i organizacji technicznej połączonej z okrutną bezdusznością, ze zniszczeniem osoby ludzkiej. Szajna miał doświadczenie ludobójstwa, Witkacy, w całej swej twórczości dręczony był przeczuciem jakiejś koszmarnej maszynerii społecznej. Spotkanie Szajny z Witkacym nie rozgrywa się wyłącznie w kategoriach "organizowania widowiska", jest to spotkanie, w którym reżyser jest szczególnie predestynowany do płodnego dialogu. Wolno twierdzić, że Szajna odnalazł się w humanizmie Witkacego, umiał go jeszcze wypełnić, wzmocnić jego siłę.
Teatr taki jak Szajny, w swoisty sposób stawia zagadnienia aktorstwa. Miałem już okazję pisać na tych łamach o nowej postaci aktorstwa, którego zadaniem nie jest już budowanie osobowości pojmowanej w myśl realizmu psychologicznego. W tym typie teatru postać kreowana czerpie swoje znaczenia z sytuacji określanych różnorakimi środkami, postać funkcjonuje jako znak idei. Wszystko to nie oznacza jednak, że dla nowatorskich form współczesnego teatru, w tym także dla teatru Szajny, znaczenie aktora zmalało. Jest przeciwnie choć ważne stały się inne sposoby wyrażania, choć przesunęły się ośrodki zainteresowania, nadal potrzebne jest aktorstwo na miarę podejmowanych treści a zarazem aktorstwo kreujące konsekwentną formę. Można się obawiać, że Szajna będzie musiał dość dużo popracować w swoim teatrze nad tą stroną sprawy.
Czekaliśmy dość długo na to, aby Szajna-reżyser przemówił w teatrze Szajny. Stało się to wreszcie. Otrzymaliśmy widowisko wybitne, pamiętne i bardzo Szajnowskie.