Niewiele pozostało po Gombrowiczu
- Witold często mówił o tym mieszkaniu, wspominając Warszawę - mówi Rita Gombrowicz o warszawskim mieszkaniu WITOLDA GOMBROWICZA.
Z Ritą Gombrowicz wdową po pisarzu rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna:
Czy była Pani wcześniej w mieszkaniu przy ul. Chocimskiej 35?
Wiele razy krążyłam koło tego domu, ale dopiero przy okazji wmurowania tablicy po raz pierwszy weszłam do środka. Witold często mówił o tym mieszkaniu, wspominając Warszawę. Cieszę się, że ocalało. Tak niewiele przecież pozostało po Witoldzie - trochę rękopisów, niewiele miejsc z nim związanych. Przy Chocimskiej spędził kilka przedwojennych lat. Stąd wyjechał przed wojną do Ameryki. Wcześniej właśnie tu służąca Aniela odebrała z jego strony deklarację, że skończył pisać "Ferdydurke". I usłyszała słynne zawołanie: "Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba".
Jak wygląda dziś mieszkanie?
Pan Krzysztof Pieczyński przyjął mnie w saloniku, gdzie wciąż czuje się literacki klimat. Podarował mi też książki, które tu napisał.
Czy Witold Gombrowicz [na zdjęciu] byłby zadowolony z tablicy i uroczystości, która towarzyszyła jej odsłonięciu?
Poznałam Witolda, kiedy był wygnańcem. Rzeczywiście, nie przywiązywał szczególnej wagi do miejsc - one były mu potrzebne jedynie po to, by mógł spokojnie pisać. Drwił też z wszelkich uroczystości "ku czci", ale myślę, że z tej tablicy by się cieszył, podobnie jak ze wznowienia - wydania przy okazji Roku Gombrowiczowskiego - wszystkich jego dzieł. To wyraz uznania, którego przecież przez wiele lat mu odmawiano.