Artykuły

Teledysk o młodych Polakach

"Koronacja" Marka Modzelewskiego w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Recenzja Artura Łukasiewicza

Wokół łóżka - głównego rekwizytu sztuki - krążą postaci, urywane rozmowy, porażki, podłe dowcipy, przekleństwa, seksualne orgie. Ogląda się tę rzecz jak błyskotliwy teledysk o młodym pokoleniu Polaków.

Droga życiowa Maćka. Ojciec - lekarz w małym miasteczku, matka - dobra kobieta zamknięta w domu. Nic tylko narzekania, płacz. Starsza siostra Bogna emigruje, gdy Maciek zdaje maturę w swoim miasteczku. Wyjazd do stolicy na medycynę. Rodzice wyprują żyły, ale kupią mu mieszkanie. Studencka miłość zakończona małżeństwem. Praca w pogotowiu.

Maciek właśnie kończy 30 lat. Rachunek: odruchy wymiotne, gdy kto wspomina o jego pracy (woli robić zdjęcia artystyczne); ciągłe kłótnie z żoną (dziwi się, dlaczego go nie rozumie, a seks ma temperaturę stycznia); zdrady (koleżanki z pracy, agencje towarzyskie).

Wszystko wali mu się na głowę. Ileś lat udawania, małych i większych kłamstw, sztucznych min, słów bez sensu. Tylko nikt o tym nie wie. A nieprawda - bo wie. Maciek z "Koronacji" - gra go Krzysztof Dziób - występuje w dwóch osobach: Maćka tego z małego miasteczka, co rzyga dyżurami w pogotowiu i Króla (Artur Beling), który mieszka w Maćku. Pańskie alter ego nie odstępuje go na krok. Jego głos domaga się prawdy, bycia "królem życia". Drwi ironicznie, gdy Maciek ciągle swoje życie zakłamuje. Cieszy się, gdy Maciek dojrzewa do rzucenia wszystkiego w diabły.

Rozmowy młodego lekarza z Królem to najbardziej frapujący fragment przedstawienia wyreżyserowanego przez Małgorzatę Bogajewską, i najlepiej zagrany - z oddechem, przekonywująco.

Wokół bohatera wszystko się wali jak stara kamienica do rozbiórki (taki też tytuł nosił dramat pierwotnie). Przyjeżdża siostra, z którą nie sposób rozmawiać jak dawniej. Żona wrzeszczy coraz głośniej. Ojciec grymasi nieznośnie. Na koniec kochanka oszukuje i odchodzi. Maciek zostaje sam jak palec. W dzień urodzin, w dzień koronacji.

Spektakl zrobiony został na modną dziś modłę teledysku. Wokół łóżka, głównego rekwizytu dramatu, krążą postaci, urywane rozmowy, porażki, podłe dowcipy, przekleństwa, seksualne orgie. Ogląda się rzecz jak teledysk o młodej generacji Polaków. W głowie zostaje przewodni refren, kilka scen, które trafiają w sedno. Czego chce młody człowiek z prowincji w wielkim obcym mieście? Szuka szczęścia po prostu, prawdziwego szczęścia. Warte zobaczenia na pewno, bo aktualne, a takich polskich sztuk brakuje naszemu teatrowi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji