Artykuły

Nie potrafię zagrać va banque

- Próbowałam, a ona patrzyła, słuchała i dawała uwagi - opowiada JOANNA LISZOWSKA. - Nie zapomnę, jak przerażenie powoli ustępowało przy jej akceptacji. Janda mnie otworzyła, pomogła.

"Zwykle boję się powiedzieć na głos: chcę tego, marzę, pragnę. wręcz przeciwnie, wmawiam sobie, że się nie uda. Nigdy się na nic nie nastawiam, ale też nie odpuszczam, zawsze staram się dać z siebie wszystko".

Przyciąga spojrzenia. Wysoka blondynka z burzą długich loków. Na spektakl w warszawskim teatrze Komedia "Fredro dla dorosłych - mężów i żon" [na zdjęciu] w reż. Eugeniusza Korina, w którym gra, bilety sprzedane są z miesięcznym wyprzedzeniem.

Liszowska ma tam dziesięciominutową scenę striptizu. Nie dziwi mnie jej odwaga, bo aktorka wygląda na przebojową. Na spotkanie w żoliborskiej kawiarni nie wchodzi, tylko wbiega. Bez makijażu, w dżinsach. Zamawia mocną podwójną kawę, choć to nie poranek. Za oknem ciemno, a ona śmiejąc się, rzuca w moją stronę: "Muszę się obudzić". Zaskakuje mnie, gdy mówi: - Nie jestem typem ryzykantki. Nie potrafię w życiu zagrać va banque. I tłumaczy: - Boję się decydować. Często czekam tak długo, aż mój dylemat: zrobić coś, zagrać w tym czy zrezygnować, sam się rozwiązuje. Wiele zawdzięczam szczęściu. Odkąd pamięta, uwielbiała ruch, taniec. - Wyśpiewywałam też arie w łazience, a mimo to pociągało mnie aktorstwo. Mama Joanny Liszowskiej jest pianistką, od lat uczy w krakowskiej akademii muzycznej. - Na tym samym piętrze była szkoła teatralna - opowiada aktorka.

- Jako dziecko przychodziłam często do mamy, ale tak naprawdę ciągnęło mnie tam, gdzie studenci powtarzali teksty, śpiewali. W bufecie wpychałam się przed Edwarda Lubaszenkę - śmieje się.

- Podglądałam, jak Anna Polony omawia sztukę ze studentami. Chłonęłam tę atmosferę, fascynowała mnie.

W końcu sama postanowiła zdawać do szkoły teatralnej. - A jednak z każdą chwilą zbliżającą mnie do egzaminu coraz mocniej wątpiłam w siebie, w swoje możliwości - mówi. - Pamiętam, jak pewnego dnia mama zapytała: "Córeczko, może chciałabyś, żeby ktoś cię posłuchał i ocenił?". Głowę miałam zajętą trwającą maturą, coś tam pod nosem mruknęłam - uśmiecha się. - Parę dni później mama położyła przede mną karteczkę z adresem Jerzego Treli. Dla mnie TEGO Treli.

Idąc na spotkanie, czuła obezwładniającą tremę. Kiedy dzwoniła do jego drzwi, marzyła, by nie otworzył. - Usłyszałam, że "zielona brzózka" ze mnie, ale może i zdam - wspomina. Nie miała wiele czasu na przygotowania.

- Zwykle boję się powiedzieć na głos: "Chcę tego, marzę, pragnę" - wyznaje.

- Wręcz przeciwnie, wmawiam sobie, że się nie uda. Nigdy się na nic nie nastawiam. Ale nie odpuszczam, zawsze staram się dać z siebie wszystko, angażuję na sto procent.

Kiedy ogłaszano wyniki egzaminów, Liszowskiej zabrakło w tłumie pod akademią teatralną. Poszła na osiemnastkę do kolegi.

- Może stchórzyłam - zastanawia się.

- Zwyczajnie nie byłam w stanie szukać swojego nazwiska na liście przyjętych. Wieczorem w jej domu zadzwonił telefon. Odebrała mama. Dzwonił Jerzy Trela: "Joasia się dostała". Było prawie pięciuset zdających i niespełna trzydzieści miejsc na roku. Znalazła się wśród siedmiu przyjętych dziewcząt.

Szkoła nie przygotowała jej na walkę, była raczej ochronnym kloszem. Debiut sceniczny miała udany. W warszawskim Teatrze Wielkim w "Siedmiu grzechach głównych" Bertolta Brechta w reżyserii Janusza Wiśniewskiego z Krystyną Jandą grały wymiennie tę samą rolę. - Próbowałam, a ona patrzyła, słuchała i dawała uwagi - opowiada Liszowska. - Nie zapomnę, jak przerażenie powoli ustępowało przy jej akceptacji. Janda mnie otworzyła, pomogła. Rywalizacja wśród aktorek bywa ogromna. Liszowska miała się o tym niebawem przekonać. Rok po dyplomie. Przyszło jej grać zamiennie tę samą rolę z inną, dużo starszą od siebie aktorką. Przez trzy miesiące trwały wspólne próby. To były trudne chwile. Koleżanka na każdym kroku dawała jej odczuć swój brak akceptacji, zazdrość.

- I o co? - pyta. - O różnicę wieku? Dziś mam 28 lat i czasem jestem za młoda

do świetnej roli - mówi. - Na szczęście wiedziałam już, że może być inaczej. Przyznaję też, nikt mi nie mówił, że droga aktorki będzie łatwa. Jedyny sposób walki o siebie, rywalizowania z innymi to perfekcyjne przygotowanie do roli. Bywa, że życie aktora upływa w oczekiwaniu na nią. - Czasem w niezobowiązującej rozmowie ktoś rzuca ciekawą propozycję. Mogłabym się dopytywać, wydzwaniać, przypominać. Jakoś mi głupio, wstydzę się. Nie ułatwiam sobie zadania, bo nie potrafię się narzucać. Nie będę szła do celu po trupach. Jaki więc ze mnie rywal, gdy milczę? Odkąd pamiętam, wychodziłam z założenia, że jak chcą, to mnie znajdą. Z całą pewnością z domu wyniosłam poczucie, że lepiej jest mieć mniej, ale uczciwie. Aktorstwo uczy pokory, ale i twardości, siły charakteru. Jedyne, o co Liszowska w życiu walczyła, to miłość. Zdarzyło jej się to nieraz. Dlatego dziś myśli: "Czegoś nie zagram? Trudno, jakoś dam sobie radę. Uczucie jest ponad wszystkim". Taka mądrość przychodzi z doświadczeniem. Aktorka ma już za sobą nieudany związek.

- Dlatego teraz robię, co mogę, by być razem ze swoim mężczyzną, a nie żyć obok siebie - wyznaje. - Często nie ma mnie w domu, bo gram wieczorami. Nigdy nie usłyszałam od narzeczonego Tadeusza pretensji. Wie, że idę do pracy, wracam zmęczona, jest dla mnie wsparciem. Zamiast kruszyć kopie, nauczyłam się mówić przepraszam.

Liszowska jest w ścisłej czołówce telewizyjnego programu "Jak oni śpiewają".

- Nie myślę o zwycięstwie - mówi. - Śpiewam i to przynosi mi radość. Mam też swoich faworytów i nie chcę mówić o nich "rywale". Bawimy się, proszę tego nie psuć.

Aktorka nie musi przekonywać, że ma głos. W teatrze muzycznym Studio Buffo w musicalu "Panna Tutli Putli" w reż. Janusza Józefowicza gra główną rolę. Śpiewa też w "Romeo i Julii" tego samego reżysera, w "Chicago" w reż. Krzysztofa Jasińskiego czy w międzynarodowym projekcie muzycznym "Wichry". Choć od niej raczej nie usłyszymy zdania: "Chcę wygrać", bez dwóch zdań, Joanna Liszowska to groźna rywalka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji