Artykuły

Nie czuję się wampem

Z AGNIESZKĄ WARCHULSKĄ rozmawia Karolina Drawska.

Zaproponowano jej korektę zmarszczek i powiększenie biustu, ale nie zgodziła się...

Wprawdzie ma za sobą rozbieraną sesję foto dla jednego z męskich magazynów, ale nie czuje się symbolem seksu. Chociaż wie, że jest atrakcyjną kobietą, nie lubi grać uwodzicielek. Z jednym wyjątkiem: może to zrobić dla męża!

Skąd się wzięła opinia, że jest Pani osobą zarozumiałą?

- Jeśli ktoś nie ma ochoty zwierzać się dziennikarzom ze swych prywatnych spraw, nie lubi na komendę fotoreporterów obściskiwać się z ukochanym, a ja tego nie robię, natychmiast uchodzi za nadętego zarozumialca. To jakieś pomylenie z pomieszaniem.

Trudno się dziwić temu zainteresowaniu, gdy jest się tak urodziwą kobietą...

- Nie rozpatruję siebie w takich kategoriach...

Nie wierzę! Nie przegląda się Pani w lustrze?

- To nieuniknione, ale nie jestem typem kobiety, która przed lustrem trenuje uwodzicielskie miny i gesty.

Czy takiego treningu nie wymaga od Pani wykonywany zawód?

- Pewne rzeczy mam we krwi. Nie muszę nad nimi pracować.

Czyli... rola uwodzicielki nie byłaby dla Pani trudnym wyzwaniem?

- Nie. Ale granie takich postaci męczy mnie. Źle się czuję w roli wampa. Nie znoszę poczucia odpowiedzialności, że w każdym kadrze muszę oszałamiająco wyglądać. Wolę grać kobiety nibybezbarwne, ale mające to coś.

Idę o zakład, że czytelnicy jednego z męskich magazynów, który wydrukował Pani rozebrane zdjęcia, nie zachwycili się tym "czymś", lecz po prostu pięknym ciałem Agnieszki Warchulskiej!

- Ależ to było pięć lat temu! Pamiętam, że kiedy zadzwoniono do mnie z propozycją rozbieranej sesji, zdziwiłam się. Udział w niej potraktowałam jako wyzwanie aktorskie, i tyle. Wiedziałam, że nie ma mowy o całkowitej nagości, więc czułam się bezpiecznie. Miło wspominam tę sesję, ale symbolem seksu to ja na pewno nie jestem!

Chyba nie z powodu jakichś niedoskonałości natury? To zawsze można poprawić operacją plastyczną!

- Nie jestem nią zainteresowana. Nie potrzebuję żadnych zmian w wyglądzie, choć przyznaję, że kiedy zaczynałam pracę w filmie, zaproponowano mi powiększenie biustu i usunięcie zmarszczek na czole. Nie zgodziłam się. I wyglądam tak, jak wyglądam!

Akceptuje Pani siebie?

- Z upływającym czasem coraz bardziej. Teraz, mając 32 lata, czuję się doskonale ze swoją psychiką i fizycznością. Może właśnie dlatego, że w moim życiu wreszcie zapanowała harmonia.

Prawda! Przecież niedawno została Pani żoną aktora Przemka Sadowskiego!

- Długo szukałam mężczyzny takiego jak Przemek: opiekuńczego i odpowiedzialnego. To fantastyczny człowiek. Wreszcie czuję się szczęśliwą, spełnioną kobietą.

Życie dowodzi, że związki dwojga aktorów nie należą do łatwych.

- Ja również tak myślałam. Mam za sobą kilka związków z kolegami po fachu. Po moich przykrych doświadczeniach wydawało mi się, że wszyscy aktorzy to egocentryczne bestie. Dla nich najważniejsza jest kariera i tyle! Kiedy spotkałam Przemka, zmieniłam zdanie. On jest przede wszystkim mężczyzną, a dopiero później aktorem.

Jak się poznaliście?

- Śmieję się, że połączył nas Pierwszy milionl Spotkaliśmy się właśnie na planie tego filmu. Zagraliśmy w nim parę namiętnych kochanków i tak już zostało.

I życie płynie idyllicznie?

- Już dawno nie było u nas wojny domowej. Cóż, jesteśmy dla siebie wyrozumiali i staramy się unikać konfliktów. Zdradzę, że dla Przemka nawet przestałam pieklić się o to, że w domu pali papierosy. Ale czego się nie robi dla ukochanego mężczyzny...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji