Artykuły

Częstochowa. Dyrektor Machalica w monodramie

Nareszcie zobaczymy dyrektora artystycznego Teatru im. Mickiewicza w spektaklu przygotowywanym przez niego specjalnie dla naszej sceny. Premiera monodramu "Mały światek Sammy Lee" już w sobotę o godz. 19.

Zapowiadane wcześniej przedpremierowe pokazy, niestety, nie odbyły się. Jak wyjaśnił teatr, spowodowane to zostało opóźnieniem w realizacji wynikłym z choroby reżyserki Anny Kękuś-Poks. Na szczęście zwłoka nie wpłynęła na termin premiery.

Na konferencji prasowej okazało się, że "Sammy" Kena Hughesa chodził za Piotrem Machalicą już od dawna, w zasadzie od "Eddiego E." zrealizowanego z Grzegorzem Warchołem, strasznie dawno - jako powiedział aktor - bo w 1997 lub 1998 roku.

- Od pierwszego i jedynego mojego monodramu - mówił Machalica [na zdjęciu] - myślałem o zrobieniu kolejnego. Szukałem tekstu i nie znalazłem. "Sammy" Hughesa znałem jeszcze z dzieciństwa, pamiętam, że przymierzał się do niego mój świętej pamięci ojciec. Ja myślałem o nim, więc kiedy taką realizację zaproponowała Anna Kękuś-Poks, pomyślałem, że warto i trzeba. Przeczytałem tekst jeszcze raz - jest bardziej aktualny dziś niż w latach 60., kiedy został napisany.

Jak zapewniła reżyserka, przedstawienie pozostanie w klimacie lat 60., co w zderzeniu z wyjątkową aktualnością tekstu podkreśli jego ponadczasową uniwersalność.

- Dla mnie to absurdalne, żeby brać tekst z XVIII wieku i na siłę go uwspółcześniać - z właściwą sobie dosadnością komentował Machalica. - Po cholerę. Lepiej napisać nowy dramat.

Dyrektor Robert Dorosławski tłumaczył problemy z tytułem spektaklu. Dramat ma bowiem dwa tytuły, obydwa autorskie. Tekst nazywał się "Sammy". Ale już jego wersja filmowa "Mały światek Sammy Lee". I na takie rozwiązanie zdecydował się teatr.

- Nie odmieniamy imienia Sammy - tłumaczył dyrektor - bo tak brzmi w oryginale. A poza tym nieodmienione imię kojarzy się z "sam". Jest to nie tylko światek konkretnego człowieka, ale świat samotności w ogóle.

Dramat opowiada historię człowieka, który jest winien pieniądze bukmacherowi. Ten zaczyna się dopominać o dług, grożąc wizytą bandytów. Nagle osamotniony człowiek wydzwania do rodziny i znajomych z prośbą o pożyczkę. A czas nieubłaganie posuwa się naprzód.

Machalica opowiadał też o eksponowanym przez teatr udziale w spektaklu głosu znanego komentatora sportowego Włodzimierza Szaranowicza. W "Sammy" bohater słucha w radio relacji z wyścigów konnych, która powinna brzmieć maksymalnie profesjonalnie. Kękuś-Poks pomyślała o Szaranowiczu. Dwa dni później Machalica spotkał dziennikarza przy jakiejś okazji i poprosił o współpracę.

- Prosił, żeby tego nie nagłaśniać, ale stało się - opowiadał aktor. - Kiedy spytałem Włodka, wyraził wielką ochotę. Przyjechał tu do studia i nagrał swój głos. Zrobił to wspaniale. Tego nie mógł zrobić aktor, bo taka relacja potrzebowała właśnie tego czegoś. Poza tym głos Szaranowicza jest doskonale rozpoznawalny.

Jak dopowiedział Dorosławski, komentator zapowiedział swój udział w sobotniej premierze. Dodał również, że odtąd aktorzy na scenie kameralnej nie będą się już potykać się o szpary w podłodze. Położona została właśnie nowa podłoga, która pewnie musi wystarczyć na najbliższych 25 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji