Artykuły

Jakby miłość?

"Gruba świnia" w reż. Krzysztofa Rekowskiego z Teatru Powszechnego w Warszawie na X Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

"Gruba świnia" Neila LaBute jest sztuką prostą i przewidywalną; w końcu możliwe są tylko dwa zakończenia - albo piękny Adonis z korporacji zostanie z tęgą i prostolinijną Menadżerką Produktów Poligraficznych, albo od niej odejdzie.

Po kwadransie łatwo zgadnąć, że odejdzie, bo jeśli ktoś nazywa bibliotekarkę (nawet ukochaną) Menadżerką, to raczej nie zdecyduje się na trwanie w związku z grubaską, nieakceptowaną przez swoich chudych (albo odchudzających się) kolegów.

"Gruba świnia" nie jest natomiast sztuką banalną. Jeden wątek i linearny ciąg zdarzeń nie spłycają problemu, o którym traktuje. Narzucone przez reklamę wzorce - urody, zachowań, rodzaju uprawianych sportów czy jedynie słusznych marek ubrań - druzgocą życie wielu ludziom. Wielu, bo w życiu proporcje są odwrotne, niż nakazuje zdrowy rozsądek. Znacznie mniej osób stać na demonstrację indywidualnych gustów i akceptację swojego "nietypowego" wyglądu. Znakomita większość poddaje się presji środowiska i choć zdaje sobie sprawę z głupoty powierzchownych osądów, to kiepsko znosi towarzyski aut, na jaki zostaje wyrzucona.

Krzysztof Rekowski, który "Grubą świnię" zrealizował w warszawskim Teatrze Powszechnym, skupia się na tym właśnie problemie. Idąc za filmowym układem scen, reżyser wpisuje w poszczególne "klatki" nie tylko zdarzenia, ale i sprzeczne emocje, jakim podlegają bohaterowie. Pod konwencjonalnymi gestami i zwyczajową wymianą słownych ciosów krzyżują się: lęk i fascynacja, czułość i zwątpienie. Spektakl jest świetnie obsadzony, czwórka aktorów gra z naturalną swobodą i unika przerysowań. W interpretacji Rekowskiego gruba linia samotności wcale nie biegnie jednak pomiędzy grubą Helen - w tej roli pięknie przekonująca Milena Lisiecka, a trójką szpanujących pracowników korporacji. W tym świecie, bez względu na kryteria oceny siebie i innych, każdy jest samotny. Księgowa Jeannie Anny Moskal obsesyjnie szuka miłości, albo chociaż męża. Carter w wykonaniu Mariusza Jakusa znajduje sadystyczną uciechę w kompromitowaniu kolegów. Najbardziej pokiereszowany pozostaje jednak Tom, w świetnej interpretacji Rafała Królikowskiego, któremu los perfidnie podsunął grubą miłość. Niestety, Tom patrzy na życie w kategoriach "jakby". O ile jednak przyjaźń z Carterem może być "jakby sztamą", o tyle związek z Helen "jakby miłością" być nie może.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji