Artykuły

Opole. Starowieyski w magazynie

Obrazy podarowane Opolu przez Franciszka Starowieyskiego, jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich twórców, zamiast zostać wyeksponowane, niszczeją w magazynie od 15 lat.

Rok 1993. Franciszek Starowieyski ze swoim Teatrem Rysunku odwiedza Opole. Wizyta uznanego w świecie plakacisty, grafika, malarza i skandalisty jest w mieście wydarzeniem. Tym bardziej, że Opole jest jednym zaledwie z 28 ośrodków w Europie i USA, gdzie Starowieyski w ciągu kilkudziesięciu lat przyjeżdża malować na żywo.

W trakcie takich kilku, a nawet kilkunastogodzinnych spektakli powstają monumentalne malowidła. Pozują do nich nagie modelki. Ale żadna z opolanek nie chce być muzą dla mistrza więc organizatorzy fundują artyście panią z agencji towarzyskiej. - Młodą, szczupłą, wysoką. Jak Starowieyski ją zobaczył, powiedział, że takiego wieszaka malował nie będzie, bo on potrzebuje kobity z krwi i kości - wspomina Ewa Nagurska, historyczka sztuki obecna na spektaklu.

Odbył się on w sali Miejskiego Ośrodka Kultury przy ul. Targowej. Wyciemniona przestrzeń i tylko punktowe światła skierowane na kilkumetrowej długości płótno. Naga modelka wygięta w pozie rubensowskiej na drabinie. I tłumy ludzi, które chcą zobaczyć pracującego artystę. - On nie malował ciągiem, tylko przechodził z jednego fragmentu do drugiego. I wciągał widzów w rozmowę - dodaje Nagurska.

Płótno 16-metrowej długości zatytułowane "Becketowi chwała" ma datę 1693. To nie czeski błąd tylko celowe zamierzenie. Od 1970 roku bowiem Starowieyski antydatuje swoje prace o 300 lat wstecz, co ma oddawać stan jego ducha i umysłu. W tym stanie barokowego uniesienia artysta przekazuje swoje dzieło Miejskiemu Ośrodkowi Kultury w Opolu. Zostaje pocięte na osiem części, każdą z nich rozpina na blejtram.

Piętnaście lat później

Rok 2008. Obrazy artysty osiągają na aukcjach ceny kilkudziesięciu tysięcy złotych. Są w ofertach kilku domów aukcyjnych. W Opolu też są. Jeden za drugim cisną się w magazynie MOK-u.

- Nie mamy gdzie tego wystawić, nie mieści się - mówi Alina Bruska z MOK-u. - Szkoda, bo to warte ekspozycji. Teraz nikt o tym nie wie i nie pamięta - dodaje. Aczkolwiek pamiętają ci, którzy urządzają wystawy Starowieyskiego. Namalowane w Opolu obrazy były wystawiane w BWA w Rzeszowie, a obecnie chce je pożyczyć muzeum w Poznaniu.

Rafał Poliwoda, szef MOK-u zapewnia, że dwa lata temu zwrócił się do naczelniczki wydziału kultury ratusza z pytaniem, co zrobić z dziełami Starowieyskiego. - Zapewniałem, że bardzo chętnie je komuś przekażemy, bo nie mamy ani warunków, ani możliwości ich składowania. Były plany, że weźmie je opolska "Zachęta" albo ewentualnie Galeria Sztuki Współczesnej. Ale temat ucichł - zauważa.

Bruska wtóruje, że przed dwoma laty złożyła ofertę przekazania ich urzędom wojewódzkiemu i marszałkowskiemu. - Bo w którymś z tych budynków mogłyby doczekać się stałej ekspozycji. Ale nie było zainteresowania - dodaje.

Beata Wewiórka, wiceprezes "Zachęty": - Jest problem z tymi obrazami, przede wszystkim dlatego, że wymagają konserwacji. "Zachęta" nie może ich wziąć, bo nie ma na nie pieniędzy. A potrzeba kilkudziesięciu tysięcy. To właściciel prac powinien o nie wystąpić, np. do ministerstwa kultury - uważa.

Joanna Filipczyk, historyczka sztuki i kierownik działu sztuki Muzeum Śląska Opolskiego nie ma wątpliwości, że obrazy powinny zostać wyeksponowane. - Tylko gdzie, bo w naszym nowym budynku nie będzie tyle miejsca - zastanawia się.

Dziś spotkanie!

Zadzwoniliśmy do Krystiana Kobyłki, dyrektora Teatru Lalki i Aktora. Wydawało nam się, że nowy budynek teatru wzniesiony przy ul. Kośnego mógłby być miejscem, gdzie ktoś zadbałby o niechciane płótna. Zważywszy, że na jego scenie mają odbywać się nie tylko spektakle teatralne, ale też wieczory autorskie, wystawy i pokazy filmów.

- Zgadzam się, że to absolutny skandal, że one nie są pokazywane - zauważył Kobyłka. - Kuszącym jest wystawianie ich w teatrze, tym bardziej, że być może jako jedyny w mieście mam obiekt z 16 metrami wolnej ściany. Ale boję się, że jeśli one rzeczywiście wymagają konserwacji, mogę mieć kłopot, że nie zdobędę na nią pieniędzy - dodaje.

Dzwonimy do wiceprezydenta Opola Arkadiusza Karbowiaka. Mówi, że od "Gazety" dowiaduje się o niechcianych płótnach Starowieyskiego. Ale błyskawicznie decyduje: - Jeśli dyrektor Kobyłka zgodzi się wziąć te obrazy, to mu je przekażemy. Gdy potrzeba będzie pieniędzy na konserwację, to dołożymy. Spotkam się z nim w środę w tej sprawie.

Franciszek Starowieyski ur. 1930.

Uważany jest za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej szkoły plakatu.

Uczestniczył w ponad 200 wystawach w kraju i za granicą m.in. w Austrii, Belgii, Francji, Holandii, Kanadzie, Szwajcarii, USA, Włoszech. Zdobywca Grand Prix na Biennale Sztuki Współczesnej w Sao Paulo (1973),

Grand Prix za plakat filmowy na festiwalu w Cannes (1974), Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu w Paryżu (1975),

Annual Key Award gazety "Hollywood Reporter" (1975/6), nagrody na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie i na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Chicago (1979/82). Zafascynowany barokiem, jego twórczość cechuje rozmach i zmysłowość. Wykładowca w Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie.

***

Komentarz

Spychologia to nie niemoc

Przy sprawie obrazów Starowieyskiego mieliśmy do czynienie z klasyczną spychologią. Szef MOK-u powiedział przed laty naczelniczce wydziału kultury, że ma kłopot ze Starowieyskim. Powiedział i uznał, że już po kłopocie, bo teraz to kłopot mają mieć w ratuszu. Ale urzędnicy porozmawiali z "Zachętą". Więc niech się obrazami kłopocze "Zachęta", jako instytucja stworzona do gromadzenia dzieł sztuki współczesnej. Ale to trudne bez budżetu i bez lokalu więc i "Zachęta" czuje się usprawiedliwiona.

I tym sposobem przez 15 lat nikt nie kiwnął palcem, by zatroszczyć się o dzieło, które jest jednym z 28, jakie powstały i na świecie w cyklu Teatr Rysowania. Zamiast prześcigać się w wymyślaniu miejsc na ich ekspozycję w Opolu prześcigano się w wymyślaniu sposobów, jak to komu zwalić kłopot na głowę, by samemu odetchnąć z ulgą.

Jakże cudownie byłoby gdyby wiceprezydent Karbowiak i dyrektor Kobyłka okazali się wyjątkami w tej regule, w co bardzo chcę wierzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji