Artykuły

Zwierzenia morderców

"Bash" w reż. Rudolfa Zioło w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirella Wąsiewicz w Gazecie Wyborczej-Trójmiasto.

Bohaterowie spektaklu "Bash" - nieudany menedżer, para studentów i uwiedziona przez nauczyciela nastolatka - wyznali nam najgorszą rzecz, jaką zrobili w życiu.

"Bash" Neila LaBute'a składa się z trzech monologów sprawców nietypowych morderstw. Menedżera w średnim wieku, pary zakochanych studentów i uwiedzionej przez nauczyciela uczennicy. Siła dramatu tkwi w pozornie beznamiętnej opowieści morderców, Kontrapunktem ma być brutalność ujawnianych faktów.

Za sprawą konsekwentnie zrealizowanego pomysłu inscenizacyjnego najciekawiej wypada historia pary studentów (Maciej Brzoska i rewelacyjna Anna Kociarz). Relacja z wyprawy na bal w Nowym Yorku, po której on, razem z kolegami, pobił śmiertelnie geja w szalecie, przedstawiona jest w konwencji talk show. Po mocniejszych frazach słychać trzask fleszy, a młodzi ludzie zastygają w najbardziej wyszukanych pozach. Ich wyznania nie dają spokoju. Uwagę przykuwa zwłaszcza Anna Kociarz, na scenie tworzy przekonującą postać, komiczną i irytującą zarazem. Ta historia oprócz relacji ze zbrodni bez kary - sprawca mordu spokojnie wróci do domu - stawia pytania o to, co znajduje się za dawno przekroczonymi granicami pogoni za popularnością. Nie sposób opędzić się od natrętnej myśli, jak bardzo przyzwyczailiśmy się i dajemy przyzwolenie na świat, w którym wszystko jest na sprzedaż. Bohaterką kolejnej opowieści jest współczesna Medea (Małgorzata Brajner). Jej romans z nauczycielem zakończył się ciążą i porzuceniem. Przed urodzeniem syna nauczyciel zniknął. Poznał go, gdy chłopiec skończył 14 lat. Po spotkaniu kobieta zabija dziecko, wrzucając do kąpieli magnetofon. Ta śmierć jest najokrutniejszą karą dla mężczyzny. Niestety, pomimo powściągliwej, rzetelnej kreacji Małgorzaty Brajner, historia sprowadzona do zeznań w komisariacie nuży swoją jednowymiarowością. Najsłabiej wypada spowiedź w hotelowym pokoju przeciętnego menedżera średniego szczebla (Mirosław Baka). Sfrustrowany pracownik na delegacji opowiada o tym, jak pomógł córeczce udusić się kołdrą. Zrobił to po informacji od kolegi, że ma zostać zwolniony z pracy. Opowieść gubi się w wielokrotnie powtarzanych, rozedrganych gestach. Nerwowych zawieszeniach głosu. Tymczasem najbardziej wstrząsający moment to spokojny opis wieczornych małżeńskich pieszczot po zbrodni. Po spektaklu nie sposób oprzeć się refleksji, że współczesne dramaty, ukazujące spiralę przemocy, grzeszą monotonnym podobieństwem i epatują coraz nudniejszym okrucieństwem. Bohaterowie "Bashu" mogliby być kuzynami wystawianych w ubiegłym roku na scenie Wybrzeża "Czułostek" Sergi Belbela.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji