Artykuły

Ofiara śmiertelnej choroby

"Postępujący zanik mięśni" w reż. Andrzeja Bartnikowskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Temat śmiertelnej choroby - najczęściej jako metafora dekonstrukcji świata - pojawiał się ostatnio na scenie w kontekście AIDS i przybierał raczej kształt teatralnej publicystyki. "Postępujący zanik mięśni" Andrzeja Bartnikowskiego nie jest nadziejnym reportażem o śmiertelnie chorym młodym człowieku. To próba pokazania nam, niczym w lustrze, kim jesteśmy i dokąd brniemy, zapatrzeni w kult pięknego ciała.

Nikodem (Jakub Papuga) nie jest tylko ofiarą śmiertelnej choroby czy współczesnym Hiobem... Jest zwyczajnym młodym mężczyzną, który ma świadomość braku wykształcenia, bo choroba za wcześnie unieruchomiła go w domu. Przyzwyczaił się do bólu, ale nie pogodził się z tym, że nigdy nie był z kobietą w łóżku. Z pogardą mówi o wysłannikach - wolontariuszach różnych religii, którzy widzą w nim widomy znak swojego Boga. Klnie jak jego rówieśnicy... Uwięziony przez chorobę w łóżku, więcej widzi, więcej słyszy, więcej czuje i dzięki temu więcej wie. Nie daje się omamić pozłotkom świata, w którym żyją odwiedzający go "przyjaciele": nawiedzona Elwira (Anna Walkowiak), korporacyjny niewolnik Adam (Michał Kaleta) czy wreszcie pospolici złodzieje: Cezar (Adam Łoniewski) i Lewy (Łukasz Chrzuszcz). To Nikodem, chociaż skazany na pomoc innych, otwiera im oczy na świat, pomaga zobaczyć drogę, po której idą a właściwie grzęzną, obnaża ich wewnętrzną pustkę, pozory, którym dają się zwieść - zwłaszcza Aneta (Ewa Szumska).

Tytułowy zanik mięśni dotyka każdego z bohaterów dramatu. U Nikodema powoduje śmierć. U innych? Tego autor nie dopowiada, ponieważ bliżej mu do poetyckiej metafory, niż taniej publicystki. Takie widzenie rzeczywistości podchwycili aktorzy. Największą kreację stworzył Jakub Papuga (Nikodem). Znam ludzi uwięzionych przez chorobę na wózkach inwalidzkich i zdaję sobie sprawę, jak wiele go kosztowało to, aby utrzymać się przez ponad godzinę w bezruchu. Nie chodzi jednak tyko o trudność zadania aktorskiego. Papuga gra właściwie tylko oczami i głosem. Niczego nie udaje. Jest... Do bólu prawdziwy, przekonujący, nieodgadniony do końca, jak choroba, na którą cierpi. Wszyscy aktorzy dostroili się do tonu, jaki nadaje Papuga. Cały czas balansując na cienkiej linie, nie przekraczają ani na moment granicy dobrego smaku (o co w tym dramacie łatwo), ujmują i drażnią, prawdą sceniczną stwarzanych przez siebie postaci

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji