Artykuły

Operetka pop kultury

Współczesny musical to rozbuchana machina inscenizacji z często patetyczną, tandetną muzyką. Opera dla ubogich? Bynajmniej. Musical to raczej operetka popkultury: lekkie, łatwe i przyjemne połączenie magii teatru z rozrywką, jaką proponują radio, telewizja i różne estradowe show. I, w przeciwieństwie do opery, Beethovena czy Szekspira, widowisko dla wszystkich - od pięciu do stu pięciu lat. Czy to się komuś podoba, czy nie, Lloydem Webberem stoi Broadway, londyński West End i stołeczna ulica Nowogrodzka - pisze Jacek Melchior, na marginesie sukcesu "Upiora w Operze".

Musical to amerykańska specjalność i symbol teatralnej kultury zza oceanu. A jednak najsłynniejszym współczesnym twórcą musicali jest Anglik, sir Andrew Lloyd Webber. Jego "Upiór w operze", trafił właśnie na afisz teatru Roma w Warszawie. I to jak!

Jeszcze przed premierą, która odbyła się 14 marca, był to najbardziej pożądany spektakl w historii Romy. Bilety sprzedały się aż do maja, a teraz przyjmowane są rezerwacje na czerwcowe spektakle. Rozmach i przepych tego przedstawienia są imponujące, a nieco stremowani wokaliści z pewnością się dotrą. To kolejny, po "Kotach", musical Lloyda Webbera na scenie przy Nowogrodzkiej, która za dyrekcji Wojciecha Kępczyńskiego pretenduje do miana polskiego Broadwayu.

Dyktat Broadwayu

Musical, choć wyrósł z tradycji operetki i wodewilu, szybko wyparł je ze sceny. Nawet gigantyczny sukces "Wesołej wdówki", w której na Broadwayu grali Jan Kiepura i Martha Eggerth, nie byt w stanie powstrzymać triumfu nowego gatunku. Arie Lehara zastąpiły nowocześniejsze i bliższe amerykańskim sercom piosenki Gershwina, Berlina i Kerna. Wielki wpływ na ich muzykę miał jazz, który przestał być własnością czarnych. Zaczęły powstawać kolejne musicalowe arcydzieła: "Show Boat" (Statek komediantów), "Oklahoma" (z życia Dzikiego Zachodu), "West Side Story", "Hello, Doiły!", "Kabaret". Większość z nich została z powodzeniem sfilmowana, a występujące w nich Barbra Streisand i Liza Minnelli stały się wielkimi gwiazdami. Ale, wbrew obawom, kino nie odciągnęło publiczności od chodzenia do teatrów na Broadwayu.

Broadway jest musicalową stolicą świata od stulecia. Jedne musicale utrzymują się na afiszu przez lata, inne schodzą zaledwie po kilku przedstawieniach. I nie zawsze pomaga iście cyrkowa reklama. Wszystko zależy od publiczności i opinii we wszechwładnym "New York Timesie". Jedna recenzja może zniszczyć nowy show lub zapewnić mu długotrwały sukces.

Broadway wciąż narzuca gusta i mody, a przede wszystkim trudne do osiągnięcia gdzie indziej standardy wykonawcze.

W cieniu Romy

W Polsce mamy kilka teatrów, w których regularnie można oglądać musicale, ale nie należy tego robić. Najsłynniejsze to Teatr Rozrywki w Chorzowie (dziś w kompletnej zapaści), Teatr Muzyczny w Gdyni (zepchnięty na artystyczną prowincję) i stołeczne Buffo Janusza Józefowicza - obecnie rewiowa świetlica. Niestety, próby wystawiania musicalowej klasyki wedle przepisu znad Wisły nie udawały się, brakowało i pieniędzy, i perfekcji, bez których takie widowiska nie mają sensu. Sukces gdyńskiego "Skrzypka na dachu" sprzed dwudziestu lat to wyjątek potwierdzający regułę, choć wobec obowiązujących dziś fajerwerków prezentował teatralną epokę kamienia tupanego. Pomysł Józefowicza na stworzenie polskiego kanonu musicalowego zaczął się i skończył na "Metrze". Reszta produkcji nie dorównała mu ani chwytliwą muzyką, ani poziomem inscenizacji i nie wszystko da się usprawiedliwić mikroskopijną wielkością sceny.

W warszawskiej Romie wystawia się musicale bez taryfy ulgowej. Kępczyński niczym król Midas zdobywa gigantyczne fundusze od sponsorów, z premiery na premierę dając coraz bardziej olśniewające przedstawienia. "Upiór w operze" jest tego najlepszym przykładem: przyćmiewa "Kąty" i "Miss Sajgon", bogactwem dorównując oryginalnej londyńskiej wersji z 1986 r., która do dziś nie schodzi z afisza.

Brytyjska inwazja

Pozycji i sławie Andrew Lloyda Webbera wciąż nikt nie zagraża. Jego trwająca od czterdziestu lat kariera to pasmo nieprzerwanych sukcesów, a takie piosenki jak "Don't Cry For Me, Argentina" z "Evity" czy "Memory" z "Kotów" znają nawet ci, którzy musicali nie trawią. Po premierze swego drugiego musicalu "Jesus Christ Superstar" w londyńskim Pałace Theatre w 1972 r. dorobił się takiej fortuny, że... kupił cały teatr. Kompleks Lloyda Webbera ma nawet nowojorski producent musicali, bohater popularnego serialu "Niania" w jego oryginalnej, amerykańskiej wersji, raz po raz pomstując na wszechobecne wpływy angielskiego "boga sukcesu". Fani oblegający nowojorskie teatry ukuli termin "brytyjska inwazja". Lloyd Webber był pierwszym twórcą z Europy, który odniósł tak wielki sukces w ,jaskini lwa".

Współczesny musical to rozbuchana machina inscenizacji z często patetyczną, tandetną muzyką. Opera dla ubogich? Bynajmniej, choć faktem jest, że na akademickie partytury Lloyda Webbera kręci nosem publiczność operowa i melomani z filharmonii. Lecz musical to raczej operetka popkultury: lekkie, łatwe i przyjemne połączenie magii teatru z rozrywką, jaką proponują radio, telewizja i różne estradowe show. I, w przeciwieństwie do opery, Beethovena czy Szekspira, widowisko dla wszystkich - od pięciu do stu pięciu lat. Czy to się komuś podoba, czy nie, Lloydem Webberem stoi Broadway, londyński West End i stołeczna ulica Nowogrodzka. Anglik jest także patronem osobistej kariery szefa Romy Wojciecha Kępczyńskiego, rozpoczętej dziesięć lat temu w Radomiu wystawieniem debiutanckiego musicalu Webbera "Józef i cudowny płaszcz snów w technikolorze".

Lecz może warto jeszcze wrócić do klasyki. Ze stu lat musicalu, pełnych dzieł w najróżniejszych stylach, jest naprawdę w czym wybierać, a Warszawa poznała dopiero kilka. Bakcyl został połknięty: wystana w kolejce obecność w Romie już stała się obowiązkowym punktem wizyty w mieście, jak Broadway w Nowym Jorku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji