Edmund kontra Zeflik
"Mąż mojej żony" w reż. Anny Kękuś w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Ocenia Anna Knapik-Beśka w Gazecie Częstochowskiej.
Sobotni spektakl premierowy "Mąż mojej żony" Miro Gavrana w reż. Anny Kękuś, zapoczątkował tegoroczny sezon w częstochowskim teatrze. Na burzliwe brawa widowni zasłużyli występujący w nim aktorzy - Antoni Rot (Edmund) i Michał Kula (Zeflik). ,
Oto spotykają się dwaj mężczyźni, zupełnie sobie obcy. Okazuje się, że jednak cos ich łączy - wspólna żona, Helena. Treść sztuki, może nie banalna, ale na pewno przewidywalna. Początkowo sytuacja wydaje się beznadziejna. I jeden i drugi mąż chce zatrzymać żonę dla siebie, a jednocześnie rzucają wulgaryzmami w jej kierunku - Helenko moja! Ty dziwko! - krzyczy Zeflik.
Jak zakończy się historia "dwóch małżeństw", można było się domyśleć już w trakcie jej trwania. Owszem, na uwagę zasługują błyskotliwe dialogi, chociaż chwilami nieporadne w przypadku gry Michała Kuli, który wcielił się w rolę Ślązaka. Z gwarą miał kłopoty, ale to chyba jedyne uchybienie jego przekazu aktorskiego. Nadal pozostaje mistrzem na scenie i to dzięki jego "wybrykom" publiczność śmiała się do rozpuku.
Jednak zarówno Kula, jak i Rot stworzyli na scenie bardzo interesujące postaci. Edmund - spokojny, trochę nieporadny wrażliwiec, Zeflik - bardziej wybuchowy, nieokiełzany, a wręcz obce-sowy. Na deskach grali tylko we dwójkę. Do ostatnich minut przedstawienia nie wiemy, czy pojawi się Helena? Tym bardziej, że na scenie, czyli w mieszkaniu Zeflika stały trzy krzesła...tak jakby miała nadejść...! to może jedyny trzymający w napięciu element spektaklu.
Warto powiedzieć kilka słów na temat zabiegów choreograficznych. By nie było za nudno, reżyserka wprowadziła grę świateł, spowolnienia ruchu, stosowną muzykę oraz wyświetlane na ekranie portrety Zeflika i Heleny.
Największy jednak zachwyt widowni wzbudził nieskromny taniec dwójki aktorów, po zakończeniu przedstawienia, i choćby po to, warto się wybrać na sztukę.