Artykuły

Olśnienia

"Hamlet" Szekspira w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego na koniec teatralnego weekendu w Warszawie. Nie podobało mi się. Odrzuciło mnie. A potem, przez kilkanaście następnych dni. nie mogłem myśleć (ani mówić) o niczym innym. Ten "Hamlet" to było wielkie uderzenie w najczulszą strunę mojej wrażliwości, która nie mogła się uspokoić - pisze Tomasz Cyz w Zeszytach Literackich.

(...)

II. To nie mógł być 1997. Chyba rok później. Raczej zima. Na pewno niedziela. I "Hamlet" Szekspira w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego 1 na koniec teatralnego weekendu w Warszawie.

Nie podobało mi się. Odrzuciło mnie. A potem, przez kilkanaście następnych dni. nie mogłem myśleć (ani mówić) o niczym innym. Ten "Hamlet" to było wielkie uderzenie w najczulszą strunę mojej wrażliwości, która nie mogła się uspokoić. (To samo miałem już raz, nieco wcześniej, po "Iwonie, księżniczce Burgunda" w reżyserii Grzegorza Jarzyny. Poczucie somatycznego bólu duszy).

Pewnie wszystko przez muzykę Pawła Mykietyna, myślałem, która wsączała się pod skórę, w krew; której bezczelno-bezsenna polifonia naznaczała ślady umożliwiające nić porozumienia (u Jarzyny to była opera barokowa, która rozsadzała ten świat od środka, otwierając go na inną przestrzeń - mitu).

Pewnie wszystko przez aktorstwo (wymieniam dla porządku: Hamlet i Jacek Poniedziałek, Ofelia i Magdalena Cielecka, Gertruda i Stanisława Celińska, Klaudiusz i Marek Kalita). Rozwibrowane do granic możliwości, ale i powściągnięte, by nie zapomnieć o słowach ("Words, words, words"), które są ciałem teatru. Metafizyczne, przekraczające, ale też bardzo realne, bliskie, jak obraz człowieka w stanie czystym, w laboratorium prawdy. Wreszcie aktorstwo i koncertowe, i zespołowe - tworzone w zbiorowym akcie intuicji, we wspólnocie.

Choć najważniejsza była ona, Ofelia... Jej miłość, dramat, ból odrzucenia, szaleństwo rozpaczy, śmierć. Wszystko wyrażone najpełniej w finalnej - obłędnej - pieśni z akordeonem. Założyli go jej, ona go dotyka, wyczuwa, rozpoznaje. Przysłuchuje się pierwszym dobywanym dźwiękom. Wreszcie układa akord, harmonię, tworzy rytm. I śpiewa. "Stoi mi przed oczyma / Jedyny mój / Sandały, kij pielgrzyma / Podróżny strój..." (tłum. St. Barańczak). Niby spokojnie, cicho, wreszcie coraz głośniej i mocniej. "Ja drżącą ręką w twoje okienko / Stukam i czekam na ciebie". Wreszcie: "Dziewczyna słodka weszła do środka / Ale nie wyszła dziewczyną". Po czym kładzie się w bezruchu, w stuporze emocji, na akordeonie. Kukła z przetrąconym kręgosłupem, pacynka z urwanymi sznurkami.

Nie próbowałem zrozumieć tej wielkiej inscenizacji (tylko "Wchłonąć [...], ale równocześnie mieć [...]. Mieć. To nawet nie pożądanie. Jak motyl, ryba, łodyga rośliny, tylko rzecz bardziej tajemnicza"; "Esse", Czesław Miłosz). Tak zresztą działo się za każdym razem, gdy ją widziałem.

III. Przypominam sobie to inicjacyjne spotkanie z teatrem Krzysztofa Warlikowskiego, czytając "Szekspira i uzurpatora" 2 - książkę rozmów przeprowadzonych przez krytyka teatralnego, a od kilku lat dramaturga TR Warszawa Piotra Gruszczyńskiego. Rozważania o "Hamlecie" pojawiają się od początku - jak rozważania o innych tekstach Szekspira czy innych niż Szekspirowskie przedstawieniach Warlikowskiego. Ale dłuższy fragment jest dopiero gdzieś na sto trzydziestej stronie (cała książka ma ponad dwieście, dwie części: "Rozmowy" i "Przypomnienia" - kilkanaście stron interpretacyjnych opisów dziewięciu Szekspirowskich przedstawień Warlikowskiego).

"W "Hamlecie" - mówi reżyser - najbardziej uciekałem od pompatyczności, od wielkości. Wszystko sprowadziłem do małego pokoju, bardzo blisko, między ludzi, w przestrzeń, w której nic nie dało się ukryć. Wszystko dokonywało się w intymności. Niezależnie od tego, w jakiej jesteśmy rzeczywistości, ciekawsze jest zawsze to, co się wytwarza między ludźmi i jest odejściem od normy w człowieku".

Bo Warlikowskiego najbardziej interesuje człowiek. W swoim poplątaniu, zwątpieniu, miłości, nienawiści, brudzie, spermie, w śmierci. Człowiek-anioł, człowiek-bóg, człowiek-zło. Czarny, biały, Żyd, gej, hermafrodyta, transwestyta. Każdy Inny. Każdy Normalny. To wszystko reżyser znajduje u Szekspira. Ale tego też szuka w teatrze życia (jeden z moich ulubionych fragmentów świadczący o pierwszych intuicjach wobec "Parsifala" Wagnera czy "Króla Rogera" Szymanowskiego - oper, które Warlikowski ma wystawić w najbliższym czasie w Paryżu - brzmi: "A jak jest z Panem Bogiem? I Szukam dowodów na istnienie. / Szukasz? I Ale nie jakoś obsesyjnie. / Coś znalazłeś? I Nie wiem"). Bo ta książka nie tylko dotyka Szekspira. Przecież Szekspir to zwierciadło świata, lustro życia. To alchemiczny skrót.

Warlikowski wpada podczas rozmowy w ciągłe dygresje, odkrywa nowe ścieżki, ślady. Właściwie można by nagrać jego monologi i dopisać pytania - i też byłoby dobrze. Ale Piotr Gruszczyński jest zbyt uważnym widzem tego teatru (nie bójmy się też tego słowa: jego gorącym wielbicielem), by poprzestać na słuchaniu. Zadaje pytania. Słucha, słucha i pyta - zwłaszcza kiedy czuje, że rozmówca wymyka mu się z rąk.

Ale też odpowiada zmuszony nagłym pytaniem sprowokowanego wcześniej reżysera. Pasjonująca (i niepokojąca) jest temperatura tych rozmów, uderzająca w druku.

Fascynujące jest też, jak Warlikowski wchłania wszystko, co wokół, co dziś. Wiedziony intuicją sięga zwłaszcza po kino, po filmy, które są dla niego kluczem do współczesności (współczesność, uwspółcześnianie - to jeden z najważniejszych lejtomotywów książki). I nie boi się o tym mówić. A więc "Nocny portier" Cavani, "Pogarda" Godarda, "Teoremat" Pasoliniego, Hitchcock, dawne kino francuskie, "w ogóle dawne filmy", ale też choćby "Królestwo" von Triera (wywołane przy temacie Szekspirowskiego błazna), Festen czy Cube.

Fascynujące jest wreszcie, jak to wszystko - filmy, analizy (zwłaszcza Kott i "Płeć Rozalindy"), spektakle: Szekspirowskie i nie-Szekspirowskie zrealizowane i nie (jak "Romeo i Julia" czy "Otello"), swoje i cudze (pojawia się tylko kilka nazwisk reżyserów - m.in. Perceval, Fabre, Swinarski, krótki opis "Medei" Wasiljewa) - wzajemnie się oświetla, dopełnia, rezonuje, oddycha.

Wielką siłą Warlikowskiego są sprzeczności, napięcia, szczeliny, zwątpienia. A także niespodziewane przejścia od Wieczoru Trzech Króli przez Oczyszczonych do zdjęć Izabelli Rossellini wyglądającej jak Rudolf Valentino; od "Zimowej opowieści" przez fenomen zazdrości ("Otella" i innych) do filozofii prologów i epilogów teatralnych spektakli; od Snu nocy letniej przez wiarę-niewiarę w "teatr jako jedyne miejsce prawdy" do pytań o "metodę na Szekspira" ("życie reżysera i aktorów, ich miejsce w przeżyciach społeczeństwa"). A to dopiero pięćdziesiąta siódma strona...

Wszystko wspólne, alchemicznie połączone - nie tylko dlatego, że powstaje w "ogniu w głowie" jednego człowieka. Także dlatego, że ten człowiek ma bardzo wyraźny i mocny kręgosłup, niesłychanie czuły twardy dysk. Przy pierwszych spektaklach ("Kupiec wenecki", Toruń 1994; "Zimowa opowieść", Poznań 1997) ta jedność myśli - ta filozofia teatru - była jeszcze płynna, podświadoma; czuć to także w rozmowach o nich. Ale od kilku lat ("Burza", Warszawa 2003) jest już intencjonalna, zaznaczona. Tym bardziej ciekawe, że od 2004 roku, od czasu "Makbeta" zrealizowanego w Hanowerze, Warlikowski nie reżyserował Szekspira.

Siłą rzeczy taka książka jest autokomentarzem do własnej sztuki. Wykładnią polifonii sensów, przywołaniem zagubionych tropów, opisaniem poziomów warsztatu (a także jego odsłonięciem w tematach: scenografia, muzyka, aktor, konkret miejsca). Wyznaniem wiary wreszcie. Ale jest jeszcze coś. Szekspir i uzurpator jest jak sceniczny tekst, którego nie można oddzielić od "żywego" teatru. Który wymaga dopełnienia - natychmiastowej konfrontacji. I me wystarczy recenzja, analiza (choć to świetny pomysł, żeby rozmowy uzupełnić opisami spektakli). Trzeba iść i zobaczyć na własne oczy. Nie wierzyć na słowo. Teatru doświadcza się własną skórą.

1 William Szekspir, "Hamlet". Warszawa, Teatr Rozmaitości. Reż. Krzysztof Warlikowski, scen. Małgorzata Szczęśniak, muzyka Paweł Mykietyn. Premiera 5 VII 1997.

2 "Szekspir i uzurpator. Z Krzysztofem Warlikowskim rozmawia Piotr Gruszczyński'. Warszawa, W. A. B., 2007.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji