Warszawa. Łapicki w wraca w "Iwanowie"
Każdy, kto w sobotę o godzinie 19 usiądzie na widowni Teatru Narodowego będzie uczestniczył w wyjątkowej premierze "Iwanowa" Antoniego Cechowa. W obsadzie Andrzej Łapickin [na zdjęciu z Januszem Gajosem], który po latach wraca na scenę, i czołówka aktorskich gwiazd.
- Mam idealną obsadę do "Iwanowa". Bo to sobie trzeba powiedzieć jasno i otwarcie, że w sztukach Czechowa, podobnie jak Szekspira, nie mogą grać średni aktorzy - mówił reżyser Jan Englert w jednym z wywiadów.
Co sprawiło, że udało mu się namówić tę "aktorską śmietankę" do zagrania w "Iwanowie"? Andrzej Łapicki mówi w swoim stylu, z dystansem i ironią: - Sprawił to urok samego reżysera. Na mnie też działa. - A trochę bardziej poważnie, to zwyczajna nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Siedzieć przed telewizorem i oglądać kłótnie polityków i ligę angielską? Ile razy można obejrzeć mecz Chelsea - Liverpool? - pyta profesor Łapicki, który "oficjalnie" z aktorstwem pożegnał się 12 lat temu rolą Radosta w "Ślubach panieńskich" w Teatrze Powszechnym. - Widocznie zwariowałem, że wracam. Ale aktor to sposób na życie, a ja jeszcze przecież żyję. Zaprosili mnie, to jestem, chociaż nie czuję żadnej odpowiedzialności. Pewnie to źle. Poczuję ją jak się zrobi pusto obok mnie po premierze - mówi były rektor warszawskiej PWST i jej wykładowca.