Artykuły

Festiwal Szkół Teatralnych. Dzień pierwszy

Rozpoczęło się święto młodego teatru - o Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi pisze Joanna Michałowska z Nowej Siły Krytycznej.

Rozpoczęło się święto młodego teatru. Łódzka publiczność zobaczy dwadzieścia jeden spektakli, zrealizowanych przez adeptów wydziałów aktorskich z Łodzi, Wrocławia, Warszawy, Krakowa, Moskwy, Brna i Hanoweru.

Pierwszym konkursowym spektaklem były "Zwyczajne szaleństwa" na podstawie dramatu Petra Zelenki, cieszącego się od kilku lat niesłabnącą popularnością. Choć w wielu edycjach festiwalu publiczność musiała długo czekać na dobrze zagrany, żywy spektakl, przedstawiony przez świetny zespół, tym razem już pierwszy wieczór zaowocował taką właśnie prezentacją. Nie miejsce tu na uwagi dotyczące inscenizacji, bo to czas dla młodych aktorów i im należy się pełna uwaga. Elżbieta Czapilińska-Mrozek każdemu ze swoich studentów dała czas i przestrzeń na prezentacje nabytych w czasie studiów umiejętności. To wciąż, niestety, rzadki talent, którego co rok dopominają się jurorzy. Zdarzają się bowiem świetne spektakle tworzone de facto dla jednego aktora (choćby i zdolnego), podczas gdy reszta zespołu występuje w roli corps de ballet. "Zwyczajne szaleństwa" to istna rewia aktorskich osobowości, z których każda zaprezentowała to, co najlepsze. Największe wyrazy uznania należą się Jakubowi Firewiczowi (Piotr), który idealnie wpasował się w nastrój dramatu Zelenki, Jędrzejowi Tarankowi (Mucha), którego aktorsko - akrobatyczne popisy kipiały komediowym talentem i Agnieszka Okońska (Matka), która olśniła widownię swoją wszechstronnością. Tu nie ma miejsca na skostniałą teatralną etykietę, dławiony śmiech czy skrępowanie.

Potem niestrudzona festiwalowa publiczność popędziła do Teatru Studyjnego, żeby zobaczyć łódzki spektakl konkursowy ("Sytuacje rodzinne") i pokaz warsztatu "Zszywanie". "Sytuacje rodzinne" pozwoliły pamiętać o znużeniu, późnej godzinie i niewygodnych krzesłach. Nowatorska scenografia Adama Graczyka nie pomogła młodym aktorom. Wydawali się zagubieni w przestrzeni sceny i nie przekonali publiczności. Cienka linia między odgrywaniem nieudolnych dziecięcych zabaw, które byłoby zgodne z duchem tekstu Biliany Srbljanović i rzeczywistą nieudolną zabawą, została przekroczona. Jedynie Anna Wojnarowska stworzyła spójną kreację, która w całości przedstawienia nie wyglądała jak zestaw próbowanych improwizacji na zadany temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji