Artykuły

Klasyka Polska. Dzień pierwszy

Konina nadał Festiwalowi roboczy podtytuł: "Po co nam ta klasyka?". Plenerowa "Klątwa" Janusza Opryńskiego nie próbuje na to pytanie odpowiedzieć - o pierwszym dniu Opolskich Konfrontacji Teatralnych piszą Marta Bryś i Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Oprócz spektaklu pod gołym niebem, zaproponowano widzom Festiwalu również sztuczne ognie i darmową grochówkę. Komunikat "33 Festiwal Klasyka Polska uważam za otwarty" dotarł nawet do tych, którzy pewnie nie bardzo wiedzą, jak dotrzeć do Teatru Kochanowskiego.

Plenerowa "Klątwa" w reżyserii Janusza Opryńskiego nie postawiła wysoko poprzeczki w tegorocznym konkursie. Na wielkiej polanie stanęła ogromna wiejska chata, pod jej ścianami usiedli mieszkańcy wsi. Z sitkami w rękach grzechoczą kamieniami, zapowiadając nadchodzącą katastrofę, karę i winę. Od czasu do czasu śpiewają ludowe pieśni o Bogu i Naturze. Opryński w ten sposób zaakcentował siłę lokalnej społeczności, która wydaje wyroki według własnego kodeksu, z którą trudno dyskutować. Podrywają się z ławek dopiero, gdy prawdziwy ogień zajmuje dach wiejskiej chaty.

Reżyser nie przedstawił własnej wizji, nie zaproponował drogi interpretacji. Po prostu - zaprezentował tekst Wyspiańskiego, w efekcie czego wyszło bardziej słuchowisko, niż spektakl. Silna stylizacja ludowa, proste stroje chłopskie, wszystko to było dobrym punktem wyjścia do spektaklu. Niestety, aktorzy nie odnaleźli się w zaproponowanej przez Opryńskiego ludowej formie. Nieustannie biegają przed chatą i wokół niej, a większość kwestii wykrzykują. Opryński dążył do prostoty emocji, otwartości w ich okazywaniu. Ostatecznie aktorstwo w "Klątwie" jest nieznośne - kiedy postać płacze, łapie się za głowę i szamocze po trawie, gdy cieszy, biega w kółko i wymachuje rękami, gdy złości, wygraża pięścią rozmówcy i tak dalej, i tak dalej. Każdej scenie towarzyszą patos, krzyk i lament, uniemożliwiając widzom słuchanie. Kolejne rozmowy Księdza (Jacek Król) z Sołtysem (Zbigniew Dziduch) czy Matką (Alicja Jachiewicz) odbywają się, nie wiedzieć czemu, na dwóch pniach drzew, obok których postawiono mniejsze, by ułatwić aktorom wchodzenie. Ogień kary, którą wymierzyła sobie Młoda (Magdalena Warzecha) najpierw płonie przy chacie na niewielkim wzgórzu, a na koniec trawi scenografię spektaklu, skutecznie odstraszając widzów, na których głowy spada rozżarzona słoma.

Konina nadał Festiwalowi roboczy podtytuł: "Po co nam ta klasyka?". Plenerowa "Klątwa" nie próbuje na to pytanie odpowiedzieć. Można ją uznać za udany zabieg marketingowy, ale w konkursie ze spektaklami Fiedora ("Bitwa pod Grunwaldem"), Klaty ("Szewcy u bram" i "Sprawa Dantona") czy Augustynowicz ("Wesele") nie ma większych szans.

Marta Bryś

W ramach "Kontekstów" Opolskich Konfrontacji Teatralnych został zagrany "Biegun" - kameralny spektakl Białostockiego Teatru Lalek. Przedstawienie jest polską prapremierą jednoaktówki Vladimira Nabokova przetłumaczonej specjalnie na zamówienie przez Irenę Lewandowską.

Dramat Nabokova to oparta na faktach opowieść o ostatnich chwilach życia uczestników wyprawy Roberta Scotta w 1912. Czwórkę polarników widzimy w sytuacji ostatecznej, w chwili, kiedy pozostaje im już tylko czekanie na śmierć. Spektakl Ewy Piotrowskiej odsuwa na drugi plan historyczne fakty, skupiając się przede wszystkim na emocjach i wysmakowanych plastycznie obrazach. Przy pomocy scenografa (Julija Skuratova) udało się reżyserce stworzyć wzruszający obraz oparty na dwóch przemiennie ukazywanych planach: aktorskim i lalkowym. Spektakl rozpoczyna się projekcją video. Widzimy lodowaty krajobraz bieguna. Potem z gęstego mroku wyłaniają się cztery postaci (Kingsley - Krzysztof Bitdorf, Johnsos - Jacek Dojlidko, Kapitan Scott - Ryszard Soliński, Fleming - Adam Zieleniecki). Aktorzy stoją blisko siebie, ściśnięci. Widz ma jednak przez cały czas wrażenie, że patrzy z góry na leżących w namiocie mężczyzn. Ci trzęsą się z zimna i gorączki. Widać, że mróz paraliżuje ich każdy ruch. Są o krok od śmierci. Niepokój podsyca dodatkowo natarczywa, "rozedrgana" i cały czas obecna muzyka. Sceny śmierci są za każdym razem zagrane poprzez finezyjną animację maleńkich lalek na niedużej śnieżnej tafli. Odejście z ziemskiego świata jest pokazane symbolicznie. Umarli zostają wzniesieni ku niebu na chmurach - krach lodowych, każdy w indywidualnej pozie spotkania ze śmiercią.

Piotrowskiej udało się sprawić, że "Biegun" Nabokova stał się poetycką impresją na temat ludzkiego doświadczenia sytuacji ostatecznej i zmagania z siłami natury. Monochromatyczny obraz sprawia, że niemal fizycznie odczuwamy wraz z bohaterami chłód. Konsekwentnie utrzymana zimna stylistyka przedstawienia nie przeszkadza jednak w poruszeniu w widzach lawiny emocji. Propozycja Białostockich lalkarzy okazała się świetną kontrą dla jarmarcznej, patetycznej i pozbawionej interpretacji plenerowej "Klątwy" Janusza Opryńskiego, która zainaugurowała tegoroczny festiwal. "Biegun" pozwolił uwierzyć, że mimo tak nieudanego otwarcia, czekają nas na tegorocznych Konfrontacjach również ważne, przemyślane i ciekawe przedstawienia.

Aleksandra Konopko

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji