Artykuły

Grzeszny żywot Europejczyka

"EU" w reż. Tomasza Mana w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Teatr Śląski wyruszył w sceniczne tournée po Europie z autorem i reżyserem Tomaszem Manem. Paryż, Berlin, Praga. Finał spektaklu jest tak prounijny, że można mieć wrażenie, iż powstał za pieniądze z jakiegoś funduszu operacyjnego.

Teatr Śląski wyruszył w tournée po Europie. Paryż, Berlin, Praga. Katowiccy aktorzy grają w dziesięciu stolicach etiudy z życia grzesznych Europejczyków. Rzeczy spakowali w kartonowe pudła i ruszyli w podróż, nie ruszając się jednocześnie poza granice Sceny Kameralnej. Już na początku wyznaczyli taśmą własne terytorium i ten pusty czworokąt wypełnili damsko-męskimi duetami, trójkątami i różnorodnymi konfiguracjami ludzkich losów.

Autor "EU" - Tomasz Man - w dziesięciu odsłonach połączył, co się tylko dało: romanse wyczekiwane i przypadkowe, problem tożsamości seksualnej, rozwód, molestowanie w dzieciństwie, manipulację polityczną, grzechy przeszłości w porno-biznesie, terroryzm, morderstwo na sumieniu czy wątek z aborcją. To nie lada wyzwanie dla aktorów. Ci zaś są głównym powodem, dla którego na "EU" można się wybrać. Grają jedenaście postaci w piątkę. Ten spektakl jest niczym powrót do zadań aktorskich ze szkoły. Mają zaledwie kilka minut, by zdążyć w etiudzie z emocjami i prawdą, która przekona widza lub nie. Udało się kilka razy.

Po pierwsze, Andrzej Lipski w madryckim duecie z Moniką Radziwon, gdzie oboje walczą ze sobą na centymetry dystansu i zbliżenia. Radziwon zresztą jak kameleon zmieni swój temperament w ich drugim, udanym spotkaniu w Budapeszcie, gdzie gra naiwną i głupiutką modelkę. Kolejny raz warto się zatrzymać na dłużej w Londynie, gdzie Andrzej Dopierała jako bezwzględny inspektor Scotland Yardu będzie przesłuchiwał Araba Asedina (w tej roli Marcin Szaforz) w sprawie porwania i zamordowania dzieci. Dobry duet skomponowany w całości z niedopowiedzeń. Szaforz będzie miał jeszcze szansę pokazać swoje oblicze drania z zasadami na rzymskim cmentarzu - w szczerze i z lekkością zagranej miniaturze.

Europejska twarz wg Mana nieczęsto ma rumieńce. Sam tekst "EU" jest blady. Na scenie wypada troszkę lepiej, przede wszystkim za sprawą wspomnianych aktorów. Dwoją się i troją, by mnożyć sensy, których czasem po prostu nie ma.

"EU" rewolucji w repertuarze nie przeprowadzi. Szczególnie po finałowym happy endzie sztuki, z Europejczykiem wpatrzonym w słońce i tęczę na pogodnym niebie. Ma się wrażenie, że został sfinansowany jakimś działaniem 6.2.4, któregoś programu operacyjnego europejskiego funduszu, ku chwale Unii Europejskiej! A ja bym wolała teatr ku chwale teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji