Artykuły

Misja dla 0,15 proc. widzów

TVP Kultura kończy właśnie trzy lata. Na świecie zbiera prestiżowe nagrody, u nas mało kto ją ogląda. - Rzeczywistych odbiorców ambitnej kultury nie ma wielu. Takie są realia i nie ma się co obrażać - mówi szef kanału Krzysztof Kohler w Gazecie Wyborczej.

Stacja dwa razy z rzędu - w 2006 i 2007 r. - dostała prestiżową nagrodę Hot Bird w kategorii kultura/edukacja przyznawaną kanałom tematycznym nadawanym przez Eutelsat (europejski system telewizji satelitarnej, do której należy 47 krajów) i Eurowizję (stowarzyszenie współpracy europejskich telewizji i kinematografii).

TVP Kultura, uznawana przez wielu ludzi kultury za jedyny program realizujący misję TVP, nie jest finansowana z abonamentu, ale wyłącznie ze środków komercyjnych telewizji publicznej. W październiku 2006 r. - decyzją ówczesnego zarządu TVP - na antenie stacji pojawiły się reklamy (w 2007 r. zajęły 0,7 proc. czasu emisji). Stacja nie jest ogólnodostępna - można ją odbierać tylko przez satelitę i w kablówkach. Od 2006 r. oglądalność kanału zwiększyła się dwukrotnie, ale i tak zaledwie 9 tys. 908 osób na minutę decyduje się go oglądać (0,15 proc. widzów).

26 kwietnia stacja wręczy swoje nagrody - Gwarancje Kultury (po raz pierwszy pod taką nazwą) w dziedzinach: teatr, film, muzyka poważna, jazz i rock, literatura, sztuki wizualne oraz osiągnięcia w twórczym rozwoju dzieci i młodzieży. Nagrodzeni będą promowani w TVP Kultura, dostaną też symboliczną statuetkę w kształcie telewizora z lat 50.

***

Rozmowa z Krzysztofem Koehlerem [na zdjęciu]*, dyrektorem TVP Kultura

Donata Subbotko: Czym TVP Kultura wyróżnia się na tle telewizji europejskich?

Krzysztof Koehler: Wszechstronnością, a także unikatową oprawą autorstwa Mariusza Wilczyńskiego. Porównywano nas nawet do Arte. To nobilitujące, ale bezzasadne. Bo, zważywszy na możliwości finansowe, a nie na kreatywność zespołu, to jakby porównywać Trabanta z Mercedesem najnowszej generacji.

Ludzie deklarują, że chcą w telewizji kultury, ale jej nie oglądają.

- To jest problem. Rzeczywistych odbiorców ambitnej kultury nie ma wielu. Takie są realia i nie ma się co obrażać. Kiedy się tworzy kanał poświęcony kulturze wysokiej, to trzeba przyjąć, że się przemawia raczej do owej niewielkiej grupy.

W TVP Kultura dużo się rozmawia o zjawiskach artystycznych, ale ich się nie pokazuje. Dlaczego nie rejestrujecie współczesnej kultury?

Nie - to są łatki, które się nam przypina. Do niedawna funkcjonowaliśmy jako stacja niszowa - udało się tę opinię zmienić, dane mówią za siebie. A teraz słyszymy, że większość z tego, co pokazujemy, to archiwalia. W 2007 r. TVP Kultura wyemitowała 6 tys. 845 godzin programu, z czego na emisję audycji zakupionych, premierowych przeznaczono 52 proc. czasu, a produkcja własna to 32 proc.

Codzienne pasmo publicystyki jest premierowe: raz w tygodniu emitujemy reportaż o wydarzeniach artystycznych i magazyn tematyczny (w tym świetne minidokumenty o reżyserach), dwa razy w tygodniu studio na żywo, raz w tygodniu "Rozmowy istotne" - premierowe programy z udziałem indywidualności humanistyki polskiej i światowej.

Ale czy ta produkcja nie jest w znacznym stopniu rozmowami kilku ludzi w studiu?

- Współprodukujemy filmy dokumentalne i animowane, m.in. animację Darii Kopeć, jesteśmy częścią międzynarodowego projektu Izy Plucińskiej, sami wyprodukowaliśmy "Kizi Mizi" Mariusza Wilczyńskiego. Uczestniczymy - razem z PISF-em i Stowarzyszeniem Filmowców - w ważnym dla polskiej kinematografii projekcie "30 minut". Przepraszam, że tyle o tym mówię, ale opinia o naszej rzekomej archiwalności jest dla TVP Kultura krzywdząca. A teatr? Raz w miesiącu staramy się mieć na antenie premierę lub przeniesienia na żywo, a od 1 czerwca chcemy wrócić z teatrem dla dzieci. Muzyka klasyczna? Począwszy od premierowych koncertów czy oper, aż po takie wydarzenia jak Festiwal Eurowizji czy konkursy - Chopinowski i Wieniawskiego. Mógłbym wymieniać długo.

W ostatnim czasie odeszło wielu ważnych ludzi polskiej kultury - Niemen, Grechuta, Kapuściński, Holoubek. Wy pokazujecie tylko to, co nakręcono o nich 30, 40 lat temu. Archiwalia. Nikt nie dokumentuje naszego czasu. Kto to powinien robić jak nie TVP?

- Zgadzam się. Takie dzieła powinny powstawać. My w ramach cyklu "Zawód reżyser" robimy filmy o polskich autorach kina. Teraz pracujemy nad dokumentem o Jerzym Mierzejewskim. Na zdjęcia z Gustawem Holoubkiem byliśmy już umówieni...

Jest jednak pewna luka, brak świadectwa tych czasów. Nie powstają nowe rzeczy o wielkich ludziach, ważnych zjawiskach, a powinny.

- Znowu się zgodzę. Ważne są jednak projekty. Nie miałem w rękach dobrego nowego projektu o Kapuścińskim, Grechucie czy Niemenie. Natomiast dostałem ciekawy scenariusz filmu o moim zdaniem wybitnym, acz nieco zapomnianym poecie Krzysztofie Karasku i program jest już w produkcji.

Gdzie pan widzi największe ograniczenia dla TVP Kultura?

- Budżetowe, innych nie ma. Ale zarazem, kiedy chcemy zrobić Eurowizję dla Młodych Talentów Muzycznych, to robimy - mimo że koszty oscylują na granicy przetrwania. TVP wspomaga nas w tych działaniach. Poza tym szukamy różnych form współpracy z instytucjami kulturalnymi, z władzami miast itd. Pewnie, że moglibyśmy robić więcej. Też towarzyszy nam myślenie, żeby TVP Kultura stała się ważną instytucją życia kulturalnego, nie tylko anteną.

TVP Kultura przejęła rolę misyjną, jaką powinna pełnić cała TVP opłacana z naszych podatków. Staliście się listkiem figowym prezesa z oglądalnością poniżej błędu procentowego.

- Nie można tak powiedzieć. Poruszamy się w jakiejś sferze stereotypów w kontekście tego obecnego sporu o misję, o abonament. Nie czuję się listkiem figowym.

Ostatnio w wielkiej panice coś się próbuje robić, żeby zatrzeć ślady tego, co było. Czy raczej tego, czego nie było.

- Być może wrażenie "wielkiej paniki" bierze się z tego, że wcześniej się o tym nie mówiło. Myślę, że gdyby rozmawiała pani nie ze mną, ale z prezesem TVP, to on pełniej mówiłby o swoim rozumieniu misji. Ja się czuję odpowiedzialny za TVP Kultura.

Prezes Urbański unika rozmowy o misji. Wielu artystów twierdzi, że TVP nie wypełnia żadnej misji. Jedynym kanałem, który w pewnej mierze taką funkcję pełni, jesteście wy. Może to więc TVP Kultura powinna być kanałem wiodącym misyjnie - zamiast "Jedynki" czy "Dwójki? Wtedy to na was by szły publiczne pieniądze.

- Kiedy ta cała dyskusja się zaczęła, rozmawiałem z kolegami, którzy pracują w biznesie. Zapytali wprost: "Jakie zyski przynosi TVP Kultura?". Ja mówię, że żadne, no, maleńkie. Oni: "No to po co ta telewizja? Przecież telewizja to jest biznes".

Otóż ta rozmowa potwierdziła moją intuicję, że gdyby nie było abonamentu, nie byłoby TVP Kultura. Nikt by nie chciał wykładać pieniędzy na coś, co z natury rzeczy jest skierowane do wąskiego grona. To jest w świecie, w którym żyjemy, niemożliwe. A telewizja publiczna - będąc taką, jaka jest - może sobie na nas pozwolić, bo ją na to stać. A stać ją dlatego, że otrzymuje abonament.

W Polsce ciągle jeszcze nie ma czegoś takiego jak marka kultury, jak np. w Kanadzie, Szwajcarii, Francji, gdzie sponsorowanie kultury przez firmy się opłaca i ma znaczenie wizerunkowe. Z przerażeniem patrzę na to, co się teraz wokół TVP dzieje.

Mnie bardziej przeraża to, co dzieje się nie wokół, ale wewnątrz TVP. A gdyby TVP miała np. jeden kanał bardzo komercyjny, który by zarabiał na drugi - misyjny, artystyczny?

- Nie wiem. Może. Nie czuję się kompetentny, by snuć takie dywagacje. Ale co jest złego w tym, że telewizja publiczna ma kilka anten?

Ludzie czują absurd płacenia abonamentu, bo kto chce opłacać telewizję partyjną? Może woleliby płacić tylko na rzecz TVP Kultura?

- Nie chcę w taki sposób rozmawiać i uciekam przed takim postawieniem sprawy. No, ale dobrze: ja też się w tym miejscu znalazłem - jeśli tak na to patrzeć - w wyniku ruchów politycznych. Mój następca będzie w podobnej sytuacji.

Teraz mają być konkursy na stanowiska.

- Może będzie inaczej, a może nie. Każdy człowiek niesie ze sobą jakąś ideologię, doświadczenie, z którego wyrasta. I to, czy będzie narzucał tę ideologię, dobierał pracowników wedle takiegoż klucza, zależy od jego charakteru. Zakładam, że nawet najlepszy konkurs na stanowisko wcześniej czy później postawi przed moim następcą wymagania ideologiczne. Będzie się musiał z tym skonfrontować.

Pan musi się na co dzień konfrontować?

- Tak, bo jest naturalna ludzka pokusa, by się stać stroną sporu. Są to indywidualne decyzje niezależnie od tego, jak się jest wybranym.

Uważa pan więc, że konkursy na stanowiska nie mają sensu, bo i tak wszystko zależy od sumienia człowieka, więc po co zawracać sobie głowę jakimś konkursem?

- Nie do końca. Rozmawiamy o sumieniu i poważnym traktowaniu funkcji społecznej. Chcę powiedzieć tylko tyle, że gdybym był wybrany w konkursie, a nie tak, jak zostałem wybrany, to nic by w mojej sytuacji ludzkiej nie zmieniło. Zresztą, kto ów konkurs ma rozstrzygać? Ludzie bez właściwości? Dla mnie ważne jest tu i teraz - stworzono mi możliwość działania zgodnie z sumieniem.

Pana wybrał bezpośrednio Bronisław Wildstein.

- Tak. Mój sposób myślenia wynika z tego, że żyję na tym świecie 45 lat, przyglądam się, uczę się, czytam. Od tego nie da się uciec. Nie mogę kłamać, że zostając dyrektorem w TVP, zawieszę swoje przekonania na kołku i zredukuję się fenomenologicznie, schowam swoją osobę gdzieś tam. Ale nie buduję sobie zaplecza ideologicznego, nie ściągam "swoich", nie zasłaniam się nimi. Chyba udało mi się tego uniknąć, chociaż nie pozbyłem się poglądów - ale one są w ciągłym dialogu z poglądami moich współpracowników, którzy często ideowo nie zgadzają się ze mną.

Jednak kiedy został pan tym dyrektorem, wielu współpracowników pan zwolnił. Niektórych, wysyłając im SMS-y. To prawda?

- Do nikogo nie wysyłałem SMS-ów zwalniających z pracy. Część dziennikarzy odeszła, ale oni nie byli na etacie. Rozstaliśmy się z wieloma osobami - każda historia jest osobna - ale nie za pomocą SMS-ów.

*

Krzysztof Koehler (rocznik 1963) - poeta z pokolenia "bruLionu", eseista, historyk literatury. Publikował w prawicowych pismach "Frondzie" i "Arcanach". Z TVP związany od 1994 r. - najpierw z TVP 1 jako redaktor "Gońca kulturalnego", a potem współredaktor programu "Po godzinach". Od sierpnia 2006 r. dyrektor TVP Kultura

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji