Artykuły

Częstochowa. Aktorski Jubileusz Michała Kuli

Michał Kula, jeden z czołowych aktorów Teatru im. Mickiewicza, świętuje jubileusz 30-lecia pracy scenicznej.

W 1978 roku zrobił dyplom w PWST w Warszawie. Zadebiutował u Izabeli Cywińskiej jako Ruzante w "Miłości pod Padwą"

Pracował w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu, Teatrze Nowym w Poznaniu, teatrach w Rzeszowie i Opolu.

W Częstochowie jest na stałe od 1994 roku, ale współpracę z naszą sceną rozpoczął już w latach osiemdziesiątych za dyrektury Bogdana Michalika. Ten ściągnął wtedy do Częstochowy całą grupę aktorów z Opola, w tym Kulę. Był młody, miał już jednak za sobą kilka udanych ról, więc i w Częstochowie był chętnie obsadzany. Zagrał z wielkim powodzeniem w "Balu manekinów", "Operze za trzy grosze", ale był też Wacławem w "Zemście".

- Miał warunki amanta, tak więc bywał obsadzany - wspomina Michalik. - Nic dziwnego, że cieszył się względami pań, a za wycieraczkami samochodu znajdował liściki. Nigdy nie poznałem ich treści, co świadczy o dyskrecji aktora.

Dawny dyrektor i reżyser prowadzący Kulę w wielu spektaklach wychwala go jako aktora. Jako pierwszy uczył się roli na pamięć, przychodził z własnymi propozycjami interpretacji, dla reżysera był partnerem. Z czasem dojrzewał i stawał się coraz bardziej wszechstronny. Potrafił zaśpiewać, a dystans do samego siebie czynił go człowiekiem komedii. Jako osobowość mógł pociągnąć za sobą cały zespół.

Jeszcze z tamtych czasów pamięta go jego obecny dyrektor Robert Dorosławski.

- Jako bardzo młody człowiek widziałem go na scenie w Teatrze im. Mickiewicza - opowiada. - Szczególnie urzekł mnie i siostrę jako Mackie Majcher w "Opowieści za trzy grosze" Brechta wyreżyserowanej przez Bogdana Michalika, ówczesnego dyrektora. Po tym przeżyciu darzyłem go wielką estymą.

Kiedy w jakiś czas później Dorosławski ożenił się (a był to okres, kiedy pracował w CEBIE, prowadząc teatr amatorski), okazało się, że jego żona przez znajomych poznała Michała Kulę i spotykała go na gruncie towarzyskim.

- Pewnego dnia wróciłem do własnego domu i zastałem tam aktora w gronie znajomych - mówi. - Przyznaję, żona urosła jeszcze w moich oczach, kiedy zobaczyłem, że ma TAKIE znajomości. Obserwując go, zauważyłem już wtedy, że bardzo zależy mu na tym, żeby być kochanym, lubianym. Zabiegał o to, bardzo starając się budować dobre kontakty z ludźmi. Tak jest zresztą do tej pory. Musiał i musi czuć ciepło wokół siebie, bo jest lubiany. Ale to mu nie wystarcza, oczekuje jeszcze jasnych ustnych deklaracji. Pyta: "Ale ty mnie lubisz?". I wtedy trzeba go ugłaskać, zapewniając o sympatii.

Los sprawił, że Dorosławski trafił do Teatru im. Mickiewicza jako kierownik literacki. Dziś jest dyrektorem i na pracę Kuli spogląda od kulis.

- To bardzo dobry aktor, o czym nie trzeba zapewniać, bo jego sukcesy mówią same za siebie - ocenia przełożony. - Ale to też trudny aktor, wewnętrznie rozedrgany. Do tego lubi dać nura, dogadać się z reżyserem, że nie przyjdzie na próbę. Co denerwuje czasem kolegów i doprowadza do pasji realizatorów spektakli. Ale jest w nim inny rodzaj odpowiedzialności: mimo tych wszystkich wybiegów, jakie stosuje, jeśli bierze rolę, to już jest to gwarancja, że się wywiąże. Dlatego trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać na efekty. A warto czekać!

Jego znajomi mówią, że jest koleżeński. Andrzej Iwiński np. opowiada, że jeśli ktoś zachoruje, już Kula jest przy nim, oddając do dyspozycji swoje medyczne kontakty. Teresa Dzielska, od niedawna w częstochowskim składzie, bardzo chwali kolegę za pomoc w wejściu do zespołu. Wspomina, że chętnie korzystała z jego rad i podpowiedzi. - Tym chętniej, że zawsze był dla mnie otwarty i serdeczny - mówi. - Zresztą oczekuje tego również ode mnie. W związku z tym mamy pewien rytuał. Kiedy dziękujemy sobie za rolę - jeśli nie do końca jesteśmy przekonani do jakości swojej pracy - poprzestajemy na zdawkowych gratulacjach, bez rozbudowanego komentarza, bez dodatkowych epitetów. Kiedy tak się zdarza, "Misiu" komentuje: "Oj, Tereni się nie podobało!". Nawet nazywa mnie "mendozą" w pracy. Jeśli on mówi: "Gratulacje" i na tym poprzestaje - wiem, że powinno być lepiej. Ale w związku z tym układem usłyszałam od niego kiedyś wielki komplement. "Ty jesteś jak moja Kasia" - powiedział. A Kasia to córka - najważniejsza osoba w jego życiu, właśnie otwarta i szczera.

Dzielska odsłania jeszcze jeden rys jubilata. Okazuje się, że potrafi on zagrać każde zwierzątko, a szczególnie idealnie umie imitować ich głosy. Rozładuje każdą sytuację, np. kumkając jak żaba.

- Kiedy więc reżyser "Castingu" poszukiwał pomysłu na oryginalne tło akustyczne w finałowej scenie spektaklu, opowiedziałam mu o talencie Michała, co skwapliwie wykorzystał.

Kula ma w dorobku kilkadziesiąt ról teatralnych, także w Teatrze STU i prywatnym teatrzyku Gong. Za swoją pracę sceniczną był wielokrotnie nagradzany. Zagrał w "Bez znieczulenia" Wajdy, "Darmozjadzie polskim" Wylężałka, gra w serialach, w tym w "Pit Bullu" Vegi. Tam spotyka się na planie z Andrzejem Grabowskim, z którym znają się z jeszcze wcześniejszych czasów. Ten deklaruje, że lubi częstochowianina jako człowieka i szanuje go jako aktora.

- Zawsze kiedy się spotykamy i pytam: "Co tam Michał u ciebie?", nie macha ręką i nie mówi jak Polak: "Jakoś leci" - opowiada popularny aktor. - Dostaję kolejną opowieść o nieszczęściu, jakie mu się przydarzyło. Albo więc działa jak piorunochron, ściągając na siebie wszystkie nieszczęścia, albo przy swojej wrażliwości tak mocno przejmuje się drobnymi niepowodzeniami, że w jego opowieściach urastają do rangi katastrofy. Mam nadzieję, że chodzi o to drugie. Bowiem ludzie przyjmują jego opowieści jak anegdoty, a wiedząc, że się z nim spotkają, pytają się nawzajem ze śmiechem: ciekawe, co też tym razem mu się przydarzyło?

***

Świętowanie jubileuszu

Jubileusz Michała Kuli Teatr im. Mickiewicza będzie świętował przez dwa dni.

W sobotę i niedzielę o godz. 18 wystawiony zostanie "Nowo narodzony", a o godz. 20 "Alibi" - oba w reżyserii Łukasza Wylężałka, z udziałem aktora.

Pomiędzy nimi, o godz. 19, odbędzie się wyjątkowy Salon Poezji dedykowany jubilatowi, z udziałem poety Michała Zabłockiego (autora m.in. "Cichosza", "Brackiej" Grzegorza Turnaua) i Agnieszki Chrzanowskiej, wielokrotnej laureatki Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, związanej niegdyś z Piwnicą pod Baranami.

Karnety po 30 zł sprzedaje kasa teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji