Artykuły

Smutek tropików

"Słodki ptak młodości" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Reżyser Grzegorz Wiśniewski w udanej inscenizacji "Słodkiego ptaka młodości" Tennessee Williamsa w Teatrze Wybrzeże wykreował świat, który równie dobrze możemy czytać jako opis Ameryki lat 50., jak i naszej współczesności.

Głównym bohaterem dramatu Tennessee Williamsa jest dobiegający trzydziestki Chance Wayne. Po latach nieudanych prób zrobienia kariery w Hollywood wraca do niewielkiego rodzinnego miasteczka na amerykańskim Południu. Chce wyrwać stamtąd swoją wielką miłość z młodości Heavenly i osiągnąć upragnioną sławę. Pomóc w tym drugim ma mu podstarzała gwiazda filmowa Alexandra Del Lago. Cała akcja sztuki dzieje się w ciągu jednego dnia. Podstawowym tematem dramatu Williamsa jest przekleństwo czasu: przeszłość, której nie da się wymazać, zapomnieć czy zastąpić nową, wymyśloną oraz niepewna przyszłość. Jednak świetne przedstawienie Wiśniewskiego daleko wykracza poza ten główny temat.

Praktycznie wszyscy bohaterowie spektaklu są rozdarci pomiędzy swoim ego (z potrzebą sławy, wstydliwymi potrzebami seksualnymi, egoizmem) a systemem społecznym (czy też kulturą w szerokim rozumieniu - wraz ze wszystkimi filozoficznymi czy religijnymi zakazami i nakazami, normami moralnymi i hierarchiami), w którym są uwięzieni. Skupieni są na sobie, nie stać ich na żaden bunt. Jedyny gest, który mogą wykonać, to żałosne próby wyśmiania systemu - równie niepoważne i gówniarskie, co nieskuteczne. Po chwili już spacyfikowani i zrezygnowani wracają do swoich - odgrywanych z mniejszym lub większym wdziękiem - ról społecznych. Drugie rozdarcie to konflikt pomiędzy tkwiącą w nich gdzieś głęboko potrzebą piękna a zakłamaną, brudną i skundloną rzeczywistością (świetne sceny, w których pijana Del Lago recytuje ustępy z Szekspira czy Seneki).

"Słodki ptak młodości" to spektakl niezwykle cielesny. Reżyserowi udało się coś, co w teatrze repertuarowym zdarza się naprawdę nieczęsto. Nie ogranicza się on do samego pokazania na scenie nagości (jako przykładu teatru "odważnego" czy "poszukującego"); jego przedstawienie pełne jest ludzkiej fizyczności daleko odbiegającej od metroseksualnych wzorów z kolorowych pism i telewizji. Bohaterowie wydają się być uwięzieni w swoich ciałach starzejących się nieubłaganie. Nawet dwoje pięknych i młodych bohaterów (którzy w hollywoodzkiej komedii romantycznej wyjechaliby z miasta razem, a w świecie "Słodkiego ptaka młodości" ich związek nie ma żadnych szans) są niewolnikami swojej cielesności - "najprzystojniejszy chłopak w mieście" Chance, oprócz wyglądu nie posiada talentu, który pozwoliłby mu odnieść sukces; Heavenly skazana jest na życie z idealnym, ale bezpłodnym ciałem.

Na wyróżnienie zasługuje większość obsady aktorskiej - szczególnie, gościnnie występująca w Wybrzeżu, Ewa Jendrzejewska jako Miss Lucy i wcielający się w Chance'a Michał Kitliński. Jednak cały zespół pozostaje w cieniu Doroty Kolak, która gra podstarzałą gwiazdę kina Del Lago. To niezwykle trudna i wymagająca rola, jednak po raz kolejny gdańskiej aktorce udało stworzyć kreację wybitną. Bez trudu przeistacza się ona z kobiety zrezygnowanej, zniszczonej czasem, alkoholem i narkotykami w zaborczą gwiazdę. Akcja "Słodkiego ptaka młodości" toczy się na tle minimalistycznej scenografii, przygotowanej także przez Wiśniewskiego. Składa się na nią duże podwyższenie (rodzaj sceny na scenie) z pojedynczą palmą - domyślną obietnicą wymarzonych ciepłych krajów i lepszych czasów. Reżyserowi udaje się doskonale ograć taką niewielką przestrzeń, korzystając wyłącznie ze zmian światła i niewielu rekwizytów. Brak scenicznych "fajerwerków" pomaga tylko w pełni wybrzmieć świetnym dialogom i podziwiać bardzo dobrą grę aktorów.

Akcja dramatu Tennessee Williamsa osadzona jest pod koniec lat 50. ubiegłego wieku na południu Stanów Zjednoczonych, jednak trudno czytać "Słodkiego ptaka młodości" Wiśniewskiego inaczej niż w kontekście polskiej rzeczywistości, szczególnie naszej sceny politycznej. I to bez jednoznacznego wskazania partii X czy polityka Y. Nie można za to nie dostrzec paraleli pomiędzy ugrupowaniem Toma Finleya i polskimi prawicowymi partiami. Boss Finley, pomimo głoszonej przez siebie, podszytej religijnością potrzeby czystości i moralności, zamiata pod dywan wszystkie swoje brudy: aborcję wymuszoną na córce, homoseksualne ciągoty syna, kochankę na utrzymaniu, znęcanie się nad żoną. Powtarza za to apele o zachowanie czystości krwi, zadziwiająco zbliżone do wypowiedzi polskich ksenofobicznych polityków. Świetnie pomyślana jest scena rozmowy o usunięciu z miasta Chance'a, tocząca się... w trakcie mszy świętej. A grupa "Młodzież Toma Finleya" niepokojąco przypomina inną, choć mniej wyrafinowaną i zazwyczaj gorzej ubraną, polską prawicową młodzieżówkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji