Artykuły

Rola za rolą, za rolą rolą

"Balkon" w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Agnieszka Rataj w Teatrze.

Z początku pozorny, zastygły spokój wnętrza Wielkiego Balkonu i dźwiękowy chaos. Kiedy wchodzimy na widownię, przedstawienie już trwa. Po prawej stronie wysoko w oknach pozują dziwki i klienci luksusowego burdelu pani Irmy. Nad sceną, w wielkiej szklanej klatce, która zastąpi wizjery do kolejnych pokojów, Naczelnik Policji wyrzuca z siebie krzykliwy bełkot, mieszając hasła rewolucji z hymnem narodowym i "Wierszami wojennymi" Baczyńskiego. Rewolucja opisywana przez Jeana Geneta rozgrywa się tylko za ścianą, słychać wybuchy i strzały.

We wnętrzu Wielkiego Balkonu atmosfera niemal domowa. Za chwilę zobaczymy prywatny apartament pani Irmy (Mileny Lisieckiej), wokół której zgromadził się cały personel. Dziewczyny przytulają się do siebie usadowione na tapczanie nobliwej damy w klasycznym kostiumie, z nieodłączną torebką. Zapatrzone w ekran telewizora nie reagują na dobiegające odgłosy wojny. Nawet zjeżdżająca z sufitu na huśtawce Matka Boska w kiczowatej koronie, powracająca od kolejnego klienta, nie robi na nich wrażenia - wydaje się żartem tej małej społeczności. Aż trudno uwierzyć, że jesteśmy w domu publicznym spełniającym najskrytsze fantazje seksualne swoich klientów, a tych wątpliwości nie rozwiewa następujący po tej scenie domowej dynamiczny i pełen erotyki występ wszystkich dziewcząt z panią Irmą na czele w rytmie piosenki "Lady Marmalade". Dziwny to mimo wszystko dom publiczny. Jego pracownice wyglądają bardziej jak figury z gabinetu osobliwości - uszkodzone, kulejące, z rozmazanym makijażem przypominają smutne, porzucone lalki.

Obraz tego dziwacznego panopticum niewątpliwie fascynuje w przedstawieniu Agaty Dudy-Gracz. To jej drugie podejście do "Balkonu". Trzy lata temu pracowała nad nim ze studentami krakowskiej PWST, zmieniając tytuł na "Nierządy". I tym razem sama opracowała tekst Geneta, usuwając z niego spore partie, przestawiając sceny, łącząc cechy poszczególnych postaci w jednej roli. Powstał barokowo rozbuchany, efektowny scenograficznie - jak zwykle u tej reżyserki - obraz, swobodnie żonglujący, najczęściej filmowymi, skojarzeniami. Szalejący po scenie transwestyta Carmen (świetny Mariusz Witkowski) jest rodem z kolejnych odsłon zwariowanego świata Pedro Almodóvara. Do "Moulin Rouge" Baza Luhrmana bezpośrednio nawiązują piosenki: wspomniana "Lady Marmalade" i "El tango de Roxanne" zatańczone przez Naczelnika Policji (Robert Latusek) i Posła (Ksawery Szlenkier). W tym świecie rządzi kostium, przebieranki, umowność, przedstawianie.

Ze szklanej klatki umieszczonej nad sceną nieustannie ktoś się komuś przygląda. Role odgrywane przez kolejnych klientów wydają się bardziej realne niż zamieszki, które trwają gdzieś daleko. Zniknął cały wątek Chantal, jednej z dziwek, która przypadkowo staje się ikoną buntowników. Rewolucja istnieje tylko w opowieści Posła, który jako jeden z bywalców Wielkiego Balkonu równie dobrze może spełniać swoją kolejną fantazję, w którą tym razem wciągnie wszystkich zebranych. W pokojach domu pani Irmy realizują się w końcu wszystkie marzenia. (Zmiana buduarów sygnalizowana jest prostym zabiegiem - kolejni klienci zrywają z podłogi leżące warstwowo, różnokolorowe tkaniny). Niepozorny, zakłopotany człowieczek zamienia się w zwycięskiego Generała (Marek Kałużyński) ujeżdżającego swoją Klacz (Matylda Paszczenko). Biskup (Mariusz Ostrowski) bardzo nie ma ochoty wyjść z roli - spod jego ornatu zdejmowanego siłą przez prostytutki wyłonią się kolejne warstwy szat duchownych. A sam Poseł w lśniącym bogactwem futrze zażąda zawszonej peruki, żeby zmienić się w Żebraka.

Swoje role odgrywa również pani Irma. Z poczciwej burdelmamy rozkoszującej się telenowelami w zaciszu swojego buduaru, zamieni się w "lady marmalade" wywijającą torebką w szalonym tańcu, a potem bezwzględną właścicielkę dbającą o interes, kiedy zakaże jednej z dziewczyn (Matylda Paszczenko świetnie przechodzi z roli rozbuchanej erotyzmem dziwki w przejmującą smutkiem matkę) odwiedzin u dziecka. Z Naczelnikiem Policji łączą ją korzyści z utrzymywania przez niego statusu burdelu jako miejsca nietykalnego. Uczuciami, które z dużą ostrożnością można nazwać miłosnymi, obdziela natomiast dwie postaci. Transwestyta Carmen daje jej czułość i w sekrecie przed pozostałymi partnerami zachowuje zyski finansowe z działalności Wielkiego Balkonu. Z alfonsem Arturem (Radosław Osypiuk) łączy ją z kolei perwersyjno-masochistyczna relacja. Jest jej kochankiem, przed którym będzie się czołgać, pobita i upokorzona, i jednocześnie synem, nad którego martwym ciałem zastygnie, upozowana na Pietę. A w finale już bez kostiumu, bez torebki, w podartej halce, stanie w szklanej klatce ponad kręcącymi się w dziwacznym tańcu "prawdziwych" ról klientami swojego przybytku, jako królowa tego panopticum, o którym żaden z widzów "Balkonu" nie może z całkowitą pewnością stwierdzić, że nie jest ono prawdziwym światem.

W zaciszu intymnego świata pani Irmy panują odrębne reguły, niezależne od okoliczności zewnętrznych. Tu prawdziwe role społeczne są tak samo umowne, jak te wymarzone przez bywalców Wielkiego Balkonu. Opierając się na tekście Geneta Agata Duda-Gracz poukładała jego świat fałszywych odbić, odgrywanych po swojemu ról, przeprowadzając w "Balkonie" domową niby-rewolucję. To mocna, bluźniercza i, mimo wszelkich zastrzeżeń (pewnego rodzaju efekciarstwo, chwytanie się prostych filmowych skojarzeń), pozostająca w pamięci całość, która pokazuje rozwój artystyczny reżyserki. W porównaniu z nużącym "Prze(d)stawieniem" w Studio - zdecydowany krok naprzód.

***

Agnieszka Rataj - pracuje w TVP Kultura, recenzentka teatralna "Rzeczpospolitej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji