Artykuły

Prolog w niebie

"Mefistofeles" w reż. Tomasza Koniny z Opery Novej z Bydgoszczy na Festiwalu Opery Narodowej "Mit Fausta w muzyce i teatrze" w Warszawie. Pisze Kamila Stępień-Kutera w Ruchu Muzycznym.

W ramach Festiwalu Opery Narodowej "Mit Fausta w muzyce i teatrze" 3 kwietnia na gościnny występ przyjechali artyści Opery Nova w Bydgoszczy, by pokazać Mefistofelesa Arriga Boita. Orkiestrą i chórem bydgoskiej Opery oraz Chórem Dziecięcym z Pałacu Młodzieży w Bydgoszczy dyrygował Maciej Figas. Potrójny ciężar opracowania ruchu scenicznego, reżyserii i scenografii wziął na siebie Tomasz Konina.

Potężna, zwłaszcza jeśli chodzi o rozmiary i pomysł kompozytora, opera Boita to typowy dla schyłku romantyzmu, ciążący ku manieryczności nader złożony utwór, wieloczęściowy, wielowątkowy, niepoddający się łatwo ograniczeniom sceny, i od artystów, i od słuchaczy wymagający niemałego wysiłku. Niełatwe to dzieło kryje w sobie wielkie możliwości, ale też potrafi wykonawców, zwłaszcza zaś reżysera, sprowadzić na manowce.

Tworzył je Boito kilka lat, a ponieważ był perfekcjonistą, nieustannie przerabiał i nanosił coraz to nowe poprawki (swoją drugą operę, Nerone, pisał przez pół życia i ostatecznie jej nie ukończył). Mefistofeles od czasu premiery 5 marca 1868 r. w La Scali budził silne emocje i był celem licznych ataków krytyki. Pierwsza wersja okazała się totalną klęską kompozytora, chociaż libretto jego autorstwa na podstawie arcydzieła Goethego było wartościowe i chociaż przedstawienie zostało przygotowane nader starannie: miało, w tamtych czasach rzecz niespotykana, pięćdziesiąt sześć prób. Trwający blisko siedem godzin spektakl, pełen niekończących się recytatywów, okazał się ponad wytrzymałość publiczności i krytyki. Jedna z najbardziej życzliwych recenzji, jakie ukazały się po premierze, pióra Giulia Ricordiego, kończyła się stanowczym twierdzeniem: "z zupełną szczerością, płynącą z serdecznej przyjaźni, jaką żywię dla Boita, pozwalam sobie powiedzieć mu jasno: będziesz poetą, będziesz literatem, ale nie kompozytorem dzieł scenicznych"1.

Boito, załamany druzgocącą porażką, nieprędko dał się namówić bratu i przyjaciołom do ponownej pracy nad Mefistofelesem. Druga, skrócona i poprawiona wersja, została wystawiona pierwszy raz 4 października 1875 r. w Bolonii, odnosząc tym razem nadspodziewanie wielki sukces i zapewniając swemu twórcy miejsce w historii muzyki. Choć Mefistofeles nie należy do dzieł często granych, to jednak pojawia się w repertuarach teatrów operowych.

Inaczej niż wielu kompozytorów, którzy sięgali po Fausta, Boito nader ambitnie postanowił nie zawężać akcji do wątku uczucia Henryka i Małgorzaty, lecz oddać możliwie jak najwięcej z rozbudowanej i złożonej tragedii Goethego - stąd zresztą rozmiary pierwszej wersji libretta. Ostatecznie opera dzieli się na prolog, cztery akty i epilog, i bardziej jest serią obrazów niż spójną fabułą. Momenty dobre lub bardzo dobre muzycznie przeplatają się z fragmentami chaotycznymi albo nużącymi. Do mocniejszych stron dzieła należą sceny zbiorowe, jak - chwalony już po nieudanej mediolańskiej premierze, dziś brzmiący nieco zbyt pompatycznie, mimo to interesująco - prolog w niebie z chórami anielskimi oraz czerpiąca wyraźnie ze środków retoryki muzycznej poprzednich epok fuga sabatowa w drugiej scenie II aktu.

Spośród solowych części opery najbardziej godne uwagi są: zdradzająca Beethovenowskie filiacje wdzięczna aria Fausta "Dai campi, dai prati..." z I aktu, z tegoż samego aktu aria z gwizdem Mefistofelesa (w której cyniczne zwierzenia diabła przywodzą na myśl "Credo" Jagona z Otella Verdiego, do którego libretto napisał właśnie Boito) i wzruszająca aria obłąkanej Małgorzaty w więzieniu, otwierająca akt III.

Ponieważ Mefistofeles jest dziełem ważkim choć nie genialnym, a zarazem nader wymagającym, jego wystawienie niesie zawsze pewne ryzyko niepowodzenia. Soliści, którzy wystąpili w przedstawieniu bydgoskiej Opery w Warszawie - m.in. Piotr Nowacki (Mefistofeles), Dariusz Pietrzykowski (Faust), obdarzona frapującą, nieco nosową barwą głosu Katarzyna Nowak-Stańczyk (Małgorzata), Halina Fulara-Duda (Helena Trojańska) i Małgorzata Ratajczak (Marta) - sprostali wymaganiom, jakie stawiały ich role, dobrze wypadły też połączone chóry Opery Nowej i Pałacu Młodzieży oraz orkiestra.

Najsłabszą stroną inscenizacji okazała się, niestety, reżyseria Tomasza Koniny - starania reżysera, by pogodzić trudności i wymagania spiętrzone w libretcie z ograniczonymi możliwościami sceny, nie były skuteczne. Szczególnie źle wpłynęło na całość przedstawienia niekonsekwentne traktowanie szczegółów: raz scena roiła się od detali, innym zaś razem działania postaci przeczyły słowom przez nie śpiewanym lub, co gorsza, odpowiadały im tylko połowicznie, jak w scenie sabatu, gdy domagający się płaszcza i berła Mefistofeles z niezrozumiałych przyczyn dostaje tylko płaszcz, choć chwilę potem słyszymy, że ma już teraz oba insygnia władzy. Brak rekwizytu w operze współczesnej nie jest niczym złym, przeciwnie - może przynieść wspaniałe efekty artystyczne, jak w Madame Butterfly w reżyserii Trelińskiego - aria, którą śpiewając Cho-Cho-San zamiast pamiątek przenosi w dłoniach powietrze, miała sens wręcz metafizyczny. Natomiast mylące widza, niekonsekwentne raz stosowanie rekwizytów, następnym razem pominięcie ich w przedstawieniu Koniny - sprawiało wrażenie nieporadności.

Mimo tych niedociągnięć oglądałam Mefistofelesa z prawdziwym wzruszeniem nie mogłam zapomnieć obrazu młodego, przejętego Boita, który we wspomnieniu Leone Fortisa "zdawało się walczy z bałwanami przerażającej burzy"2, dyrygując swoim wymarzonym wielkim dziełem pośród gwizdów i innych oznak dezaprobaty publiczności w roku 1868 w La Scali.

Wprawdzie nie praca i nie zaangażowanie kompozytora przesądzają o wartości dzieła, lecz wiedząc, jaką wagę Boito przywiązywał do swej twórczości operowej oraz mając w pamięci jego wybitne dokonania jako librecisty (zwłaszcza Verdiego), nie sposób przejść obojętnie wobec Mefistofelesa - obiektywnie wszak dobrego utworu. I aczkolwiek cieszy już to, że artyści bydgoskiej Opery wraz z Tomaszem Koniną podjęli się niełatwego zadania wystawienia tego dzieła, to można mieć nadzieję, że niebawem doczeka się ono kolejnej inscenizacji, oddającej wszystkie jego walory.

1 Cyt. za: H. Swolkień Arrigo Boito, poeta i muzyk, Warszawa 1988, s. 59.

2 Cyt. za: M. Lavagetto Arrigo Boito. La vita. Profil o storico-critico de Wautore e dell'opera. Gnida bibliografica w: Arrigo Boito. Opere a tura di Mario Lavagetto, Milano 1979, s. X.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji