Artykuły

Opole. Pruderyjna TVP krytykuje reżyserkę

Golizna, wulgaryzmy, ostre obyczajowe sceny, a do tego Jan Paweł II w papamobilu - tak w "Teleexpressie" zapowiedziano najnowszy spektakl Mai Kleczewskiej w teatrze opolskim. Po czym TVP wycofała się z robienia filmu o tej sztuce - pisze Dorota Wodecka w Gazecie Wyborczej - Opole.

"Teraz o wielkim skandalu, do którego jeszcze nie doszło" - tak Maciej Orłoś anonsował w czwartkowym "Teleexpressie" materiał poświęcony najnowszej premierze w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. To "Opowieści lasku wiedeńskiego" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Trzy przebitki ilustrujące opowieści o "niedoszłym skandalu" to striptiz na masce samochodu, półnaga aktorka i jadący papamobilem Jan Paweł II. - Przekaz tego materiału jest jasny: Papież, golizna i skandal. A przecież nie ma takiej sceny. Papież pojawia się w zupełnie innym kontekście, zresztą wzruszającym. Godzinę po "goliźnie", kiedy już ludzie o niej zapomną - mówi wzburzona Kleczewska. - Poziom tej zapowiedzi w telewizji publicznej mogę przyrównać do tekstu na pierwszej stronie "Faktu" - dodaje. Dzień po emisji materiału w "Teleexpressie" TVP Opole poinformowała dyrektora teatru, że wycofuje się ze zrealizowania filmu dokumentalnego o powstawaniu najnowszej premiery. Miał zostać wyemitowany 21 maja w teatrze na spotkaniu twórców przedstawienia z widzami. Jako powód dyrektor regionalnej TVP Jan Nowara (z nominacji PiS-u) podaje niemożność uzyskania wywiadu z Kleczewską.

- Nasza dziennikarka nie mogła się z nią spotkać, a bez tej rozmowy nie mogliśmy przygotować rzetelnego materiału - mówi i dodaje drwiąco: - Ale rozumiem, że reżyserka była zajęta, bo jak się chce w miesiąc przygotować 30-osobowy spektakl, to się histeryzuje, że nie ma się czasu.

Kleczewska na to: - W dniu, w którym wypowiedziano nam umowę, byłam umówiona na godz. 14 z dziennikarką na wywiad. Nie pracowaliśmy nad tym przedstawieniem miesiąc, tylko dwa. Mnie też okłamali. Zrobili film, który wykorzystali przeciwko mnie, i całą Polskę ostrzegli przed skandalem. Gdybym wiedziała, że zostanie użyty jako reklamówka czy news, nie zgodziłabym się na rejestrowanie tych wyrwanych z kontekstu scen. Zostałam użyta do tworzenia artefaktów, po to by mogli sobie sprzedać newsa.

Kleczewska uważa, że TVP wycofała się z przygotowania filmu z obawy przed "skandalem", który sama zapowiedziała na ogólnopolskiej antenie.

Dla opolskiego teatru wiadomość w "Teleexpressie" o "skandalu", do którego ma dojść, okazała się wspaniałą reklamą. - Wczoraj od ósmej rano rozdzwoniły się telefony z całej Polski. Nie mamy już biletów na kilka kolejnych spektakli - mówi szefowa Biura Obsługi Widzów Alina Wójcik.

***

Nowara: Kleczewska to hochsztaplerka

Dorota Wodecka: Wycofaliście się z pracy nad filmem o spektaklu Kleczewskiej w obawie, że telewizja publiczna będzie firmowała skandal?

Jan Nowara, dyrektor TVP Opole, reżyser: Kleczewska robi prowokujące spektakle, ale mam krytyczne zdanie na temat jej poczucia ważności. Została wypromowana przez media i młodych krytyków.

Nie z tego powodu zrezygnowaliśmy.

A z jakiego?

- Bo czuliśmy się w teatrze jak intruzi. Maja Kleczewska odsyłała dziennikarkę przez kolejne dni. Nie mieliśmy materiału.

Przecież mieliście nagrany cały spektakl.

- Ale nie mieliśmy robić relacji ze spektaklu, tylko film o ludziach.

Dziennikarz często jest odsyłany. I nie obraża się, tylko dobija się dalej.

- Tak, ale wtedy, gdy przygotowuje materiał dziennikarski, a to nie był taki materiał, tylko projekt realizowany w ramach wspólnej umowy. Umówiliśmy się, że śledzimy z kamerami kulisy powstawania spektaklu i mamy dostęp do osób zaangażowanych w jego powstawanie. Nie mieliśmy - ani do reżyserki, ani do scenografa, ani do kompozytora. A to miał być materiał o odsłanianiu duszy artysty. Współpraca zasadza się na tym, że o tym opowie, a nie łaskawie i z niechęcią mówi, że za cztery dni odpowie.

Ale pani Kleczewska uważa się za wielką artystkę, a jest moim zdaniem hochsztaplerem. Jej "Fedra" czy "Sen nocy letniej" to fatalne przedstawienia. Co do "Makbeta" też mam wątpliwości.

Dlaczego zapowiedzieliście ten spektakl jako skandal, robiąc zbitkę nagiej aktorki z Papieżem, mimo że te sceny dzieli godzina?

- Nie widziałem tego materiału. Nasza dziennikarka widziała cały spektakl i ma pogląd na jego temat. Do czego ma prawo. Ten materiał był prawdziwy, a jego skomponowanie to wolność dziennikarska.

***

O czym jest spektakl

Maja Kleczewska: Zastanawiam się w nim, co myślał i co przeczuwał Odon von Horvath, pisząc "Opowieści lasku wiedeńskiego" w latach rodzącego się faszyzmu. Próbował w relacjach społecznych i w języku dopatrzyć się rodzącego się demona. Pokazuje, jak erozja uczuć w związkach dwóch ludzi powoduje działalność destrukcyjną w szerszym kontekście społecznym. Z jednej strony jest krytyczny, z drugiej czuły, bo przecież pisze o społeczeństwie, w którym wyrastał.

My też jesteśmy w takim momencie niepewności. Nie wiemy, w którą stronę zmierza nasze społeczeństwo. Po latach, kiedy zachłystywaliśmy się wolnością, euforia minęła, a demony nacjonalizmu, braku tolerancji wychodzą spod dywanu.

O ile w "Makbecie" zło było ewidentne, nazwane, tak w tej sztuce trudno znaleźć punkt, w którym się rodzi. Na pewno zaczyna się od braku prawdy między dwojgiem ludźmi.

***

Recenzenci: Kleczewska to fenomen

Maja Kleczewska, rocznik 1973, jest absolwentką reżyserii PWST w Krakowie, pracowała m.in. w teatrach w Jeleniej Górze, Wałbrzychu, Kaliszu, Opolu, Krakowie, Warszawie.

Należy do najciekawszych polskich reżyserów. Przeszła przez polską prowincję z opinią skandalistki, uwodzicielki, przed którą księża ostrzegają z ambon swoich wiernych. Stać ją bowiem na ryzyko, którego unika wielu innych twórców. Jej spektakle są odważną i bezkompromisową dyskusją z dzisiejszym światem upadłych wartości. Pokazuje swych bohaterów w sytuacjach ekstremalnych. Jednocześnie w osobliwy sposób opowiada o uczuciach.

Równie dobrze potrafi wczuć się w klimat małych miasteczek, który czuć m.in. w jej głośnym spektaklu "Woyzeck" z Kalisza, jak w transowy rytm wielkiego miasta, klubów i dyskotek ogłuszający w "Śnie nocy letniej" ze Starego Teatru w Krakowie.

Wręczając jej w ub.r. "Paszport Polityki", tygodnik zauważył, że Maja Kleczewska to najbardziej męska reżyserka w polskim teatrze, która, posługując się językiem popkultury, odczytuje na nowo klasykę, szukając w niej współczesnych patologii, czego świetnym przykładem głośny "Makbet" wyreżyserowany na opolskiej scenie.

Za krytykami "Gazety Wyborczej" i "Polityki".

wybr. las

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji