Artykuły

Miałam szczęście śpiewać w Lublinie

- Raz jeszcze przekonałam się, że tylko teatry o stałych zespołach osiągać mogą artystyczne rezultaty, bo amerykańska moda angażowania całych grup do określonych przedstawień jest korzystna jedynie dla kieszeni producentów, wyniki w sferze sztuki nie wchodzą w grę - Joanna Rawik komplementuje Teatr Muzyczny w Lublinie i jego dyrektora Jacka Bonieckiego.

Jacek Boniecki jest najbardziej utalentowanym dyrygentem młodego pokolenia, lecz jego zainteresowania sięgają szeroko. Od trzech lat obserwuję Teatr Muzyczny w Lublinie pod jego dyrekcją. Na swoją inaugurację odświeżył musical "Skrzypek na dachu", który stał się sukcesem. Rok później wystawił cudownego "Amadeusza" z grupą koszalińskich aktorów; w tym przedstawieniu zarówno kreacje aktorskie, jak i wokalne robiły ogromne wrażenie. Piękny był to spektakl, niezapomniany. Potem "Carmen" i "Straszny dwór", których jeszcze nie zdążyłam obejrzeć, ale znając ambicje i możliwości dyrektora Bonieckiego nie mam wątpliwości, że scena pod jego kierunkiem jest w nieustannym rozwoju. Orkiestra brzmi pod natchnioną, energiczną batutą młodego maestro olśniewająco!

Miałam szczęście i przyjemność znowu śpiewać z Jackiem Bonieckim w okazałym koncercie galowym typu varietes, w którym wziął udział cały zespół Teatru Muzycznego - orkiestra, chór; balet, mnóstwo solistów, a całość pt. "Bo cały Lublin zobaczyć musi to" skomponował, reżyserował i prowadził wirtuozersko Daniel Kustosik, dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu. Finał, jak przystało na imponującą rewię, rozgrywał się w znacznym stopniu na schodach i był naprawdę piękny. Aby zmontować tak skomplikowane widowisko trzeba włożyć wiele rzetelnej pracy.

Próby trwały przez liczne dni. Próby solidne, precyzyjne pod każdym względem. Rzecz bez precedensu w naszych czasach tandetnego kapitalizmu, kiedy wszystko robi się tanio, szybko i byle jak. Godny podziwu jest rozmach lubelskiego Teatru Muzycznego, który przy całej mizerii finansowej naszej kultury zdobywa się na ambitny wysiłek, a jego rezultat zostaje doceniony gorąco przez licznie zgromadzoną, entuzjastyczną publiczność. Ludzie pragną spektakli wysokiego lotu, na przekór ogólnym tendencjom zaniżania i komercji. Zespół artystyczny (i nie tylko!) daje dowody głębokiego zaangażowania.

Raz jeszcze przekonałam się, że tylko teatry o stałych zespołach osiągać mogą artystyczne rezultaty, bo amerykańska moda angażowania całych grup do określonych przedstawień jest korzystna jedynie dla kieszeni producentów, wyniki w sferze sztuki nie wchodzą w grę. W Lublinie istnieje takie zjawisko jak szacunek dla sztuki i dlatego można przewidywać dalszy rozwój Teatru Muzycznego, gdy kieruje nim muzyk, artysta konsekwentny i wymagający - Jacek Boniecki.

Z Lublinem wiąże mnie sentymentalne wspomnienie wygranego tam przed laty pierwszego w życiu konkursu muzycznego. Pozostała pamięć niespotykanego ciepła i życzliwości Lublinianie pozostali nadal tacy, to chyba cechy typowe dla wschodnich regionów kraju, bo takiej gościnności i otwarcia dla przybysza próżno szukać gdzie indziej. Hotel Victoria zmodernizowany wspaniale, a kontakt z gośćmi zachował dawny styl familijny. Czuje się tu prawdziwą opiekę, czego dowodzą zapisy w złotej księdze gości Jakież tu znalazłam kolosalne nazwiska! Miasto odnowione przepięknie posiada własny, niepowtarzalny wyraz, nie goni za tandeciarską modą czy pseudonowoczesnością. To porządne, śliczne, naprawdę europejskie miasto. Z radością myślę o tym, że powrócę do Lublina niebawem.

W tym samym gmachu w sali filharmonii śpiewał recital Michał Bajor. Doszliśmy do wniosku, że publiczność cierpi na przesyt hip-hopem, muzyką biesiadną itp. produkcjami, istnieje bowiem coraz większe zapotrzebowanie na bardziej wartościowy kaliber sceniczny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji