Artykuły

Piotruś Pan jak Indiana Jones

- Jeśli chodzi o rozmiary przedsięwzięcia - rozmach, wielkość sceny, budżet, scenografię - jest to największa realizacja w mojej karierze - mówi reżyser ARKADIUSZ KLUCZNIK przed premierą "Piotrusia Pana" w lubelskim Teatrze im. Andersena.

Andrzej Molik: "Piotruś Pan" jest ostatnią premierą sezonu, a jednocześnie - w przeciwieństwie do zwyczajów poprzednika na dyrektorskim fotelu - dopiero pierwszą w Pana reżyserii...

Arkadiusz Klucznik, dyrektor naczelny i artystyczny teatru, reżyser przedstawienia: Jak mówi wielokrotny dyrektor teatrów wielkich i oper Sławomir Pietras, nie można być trochę w ciąży. Nie będzie się dobrym dyrektorem i jednocześnie reżyserem. Ten "Piotruś" powstał w pewnym stopniu na zasadzie sprawowania honorów domu. Nie chcę jednak, żeby to był teatr autorski. Jednocześnie przyznam, że jeśli chodzi o rozmiary przedsięwzięcia - rozmach, wielkość sceny, budżet, scenografię - jest to największa realizacja w mojej karierze.

Jak nazwałby Pan formę teatralną, którą przybrała?

- Opiera się określeniu around, czyli "dookoła". Widz jest uczestnikiem tego, co się dzieje wokół niego. Spektakl opiera się na czterech, podstawowych technikach teatru lalkowego - żywym planie aktorskim, marionetkach niciowych, kukłach i jawajkach.

Czy "Piotruś Pan" to musical?

- Zawsze robię musicale. Nie wiem, na czym to polega. Może dlatego, że jako aktor debiutowałem w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, a wszystko skończyło się doktoratem z musicalu. Zresztą nie wiem, czy to musical. Na pewno w spektaklu jest dużo muzyki. Jej autorem jest Michał Kowalczyk.

Wracając do lalek. Ostatni raz w Teatrze Andersena widziałem marionetki na początku lat 90. Dlaczego w teatrach lalkowych lalki stały się niemodne?

- Modom nie ulegam, bo w teatrze byłoby to zgubne. A jeszcze dłużej nie było w naszym teatrze jawajek, bodaj ostatni raz użyto je w "Tryptyku staropolskim" z 1972 r. ze scenografią Zenobiusza Strzeleckiego. Jawajka obok marionetki najlepiej kopiuje zachowania człowieka, a różnica polega na tym, że marionetka umie latać, co wykorzystaliśmy.

Mówił Pan o autorze muzyki, a kto napisał teksty piosenek?

- Dariusz Czajkowski, aktor z Będzina, z wykształcenia... księgowy, według mnie równy Młynarskiemu, jeśli chodzi o warsztat.

To nie jest pierwsza Pana realizacja adaptacji powieści Jamesa Matthew Barriego. Czy to nie rok temu "Piotruś Pan" miał premierę w Łodzi?

- Powtórzę się, że tam była inna konwencja oraz scenografia. Ja wiem, że każdy reżyser, który podchodzi drugi raz do tego samego tekstu, będzie udowadniał, że realizacje się różnią, ale tak rzeczywiście w tym przypadku jest. Tam wszystko odbywało się na zasadzie cyrku. Słowacka scenograf Eva Farkasova stworzyła coś z pogranicza żaglowca i cyrku. Tam piraci byli też cyrkowcami, tu są tylko piratami. W Andersenie jesteśmy bliżej Indiany Jonesa. Co ciekawe, ten sam kompozytor stworzył w Lublinie inną muzykę niż w Łodzi.

Jedną z atrakcji tej realizacji mają być dwie obsady ról Piotrusia i Wendy i dlatego odbędą się dwie premiery. Na której wystąpi dwójka aktorów Andersena, a na której wybrane z castingu dzieci?

- Dzieci, 10-letni Kacper Łagowski ze Świdnika i dwa lata starsza lublinianka Agata Gromada, wystąpią w sobotę, a aktorzy - Konrad i Mirella Biel - w niedzielę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji