Pierwsze wakacje bez ukochanego
Nie tak łatwo dała się wypchnąć na wakacje. Jej teatru sezon ogórkowy nie dotyczy. Gdyby nie zaufane osoby, córka Marysia i menadżerka, które pod jej nieobecność nad wszystkim czuwają, pewnie siedziałaby w Polonii do późnych godzin. W Toskanii KRYSTYNA JANDA stara się wypoczywać. Dużo czasu spędza na plaży, spaceruje. A nocami pracuje nad kolejną sztuką dla swojego teatru.
Wszystko przypomina jej zmarłego męża. Z trudem dochodzi do siebie, ale rozumie już, że życie musi toczyć się dalej...
Bała się tego wyjazdu. Przez dwanaście lat każde wakacje spędzali w słonecznej Toskanii. Oboje pokochali to miejsce. Bywało, że zostawali nawet na dwa miesiące. Po powrocie do Polski odliczali dni do następnego lata. - Cały rok zawsze tęskniliśmy do tego miejsca. Chcieliśmy tu kupić dom, wyszukaliśmy go, ale w ostatniej chwili kupiliśmy stare kino w Warszawie i zaczęliśmy remont i budowanie teatru. Na szczęście. Dzięki temu nie jestem teraz zgorzkniałą samotną aktorką na emeryturze... - pisze Krystyna Janda w swoim internetowym dzienniku.
Dwa lata temu zrezygnowali wyprawy z powodu remontu teatru. W ostatnie wakacje pani Krystyna dowiedziała się o chorobie męża. Zmagania z nowotworem trwały sześć miesięcy. Edward Kłosiński zmarł 5 stycznia w domu w Milanówku. Trzy dni po swoich 65. urodzinach.
Przez 26 lat wszędzie byli razem ...
Ostatnie zapiski aktorki różnią się od poprzednich. Dawno nie pisała tak szczerze, prosto z serca. I po raz pierwszy od śmierci ukochanego męża przyznała, że brakuje jej go na każdym kroku - "aż żal ściska gardło".
Przeżyli razem 26 lat. Byli nierozłączni, na próbach, planach filmowych, premierach. Edward czuwał zajęty światłem albo kamerą. Ona zatracała się w roli reżysera. - Mam idealną sytuację, bo śpię w jednym łóżku z reżyserem. Symbioza jest perfekcyjna. Cały czas wymiana żywych zdań na temat wspólnej pracy. Na planie już nie dyskutujemy, tylko praca posuwa się bez dialogu między reżyserem i operatorem - tłumaczył Kłosiński w wywiadach.
Zadanie od lekarza: odstawić leki
Nie tak łatwo dała się wypchnąć na wakacje. Jej teatru sezon ogórkowy nie dotyczy. Gdyby nie zaufane osoby - córka Marysia i menadżerka, które pod jej nieobecność nad wszystkim czuwają, pewnie siedziałaby w Polonii do późnych godzin. Gdy pracuje, nie myśli tyle. Samotność jej szkodzi. Z trudem zasypia. - Bałam się teraz tego miejsca, przyjazdu tutaj, wspomnień, a z drugiej strony ciągnęło mnie tu cały czas, zjeść to samo, spojrzeć na to samo, pojechać tam gdzie... Do tego dostałam od lekarza zadanie - odstawić na tych wakacjach lek...
Pojechała z synem Jędrkiem, wnuczką Leną i przyjaciółką Magdą Umer. Ale grono miłośników toskańskich klimatów stale się powiększa. Niedawno dołączył do nich Andrzej Łapicki z córką. Mieszkają w wynajętym domu i wspólnie wspominają chwile spędzone z Edwardem.
- Tu wszystko przypomina. Każde zdanie zaczyna się od... a pamiętacie jak E. tutaj... Brakuje go także, gdy coś się psuje. Mąż pani Krystyny był złotą rączką i potrafił naprawić każdą usterkę. - Zepsuliśmy wszystko. Nie było światła, wody, gazu, nic Musieli przyjść z agencji. Nie ma E.
Aktorka opisuje niezwykłe wydarzenie, które jej zdaniem było znakiem od zmarłego męża. Gdy wraz ze znajomymi popijała drinki w ulubionej kawiarence, na ich stoliku usiadła sroka. Nie zwracała uwagi na smakołyki, którymi częstowali ją inni turyści, tylko "(...) popiła, posiedziała chwilę, pozaczepiała nas wesoło, przypatrywała się nam kolejno i odfrunęła do nieba. Spojrzeliśmy na siebie w milczeniu ... E. To był On, przywitał nas, napił się jak zwykle campari z sokiem pomarańczowym. Jak zawsze. I jak zawsze nie chciał wody. Nie lubił wody. Był wesoły i zadowolony. To był On. To oczywiste"- pisze z przejęciem, gubiąc litery.
Aktorka stara się wypoczywać. Dużo czasu spędza na plaży, spaceruje. A nocami pracuje nad kolejną sztuką dla swojego teatru [adaptacją "Boga" Woody'ego Allena]. I rozmyśla.
Na zdjęciu: Edward Kłosiński i Krystyna Janda.