Artykuły

Rzeszów. Artystyczna Grupa Tańca z Ogniem

Jedni zafascynowani ogniem zostają strażakami, a oni swoją pasję postanowili wykorzystać w zupełnie inny sposób. Ośmiu śmiałków stworzyło pierwszą w Rzeszowie Artystyczną Grupę Tańca z Ogniem "Lumen Noctis".

Późny wieczór. Najpierw na placu pojawiają się dwie dziewczyny z płonącymi wachlarzami. Poruszając się w rytm muzyki, stopniowo oswajają publiczność z ogniem. Z czasem napięcie stopniowo wzrasta za sprawą widowiskowych popisów, takich jak taniec z palącymi się z linami, kijami czy kręcenie ognistymi kulami na łańcuchu. Ich szybkie przemieszczanie się daje efekt wizualny smug ognia otaczających i krążących wokół wykonawców. Na wielki finał kilkunastometrową przestrzeń wokół tancerzy grupy Lumen Noctis wypełniła fontanna iskier.

Kiedy niespełna rok temu grupka młodych pasjonatów takiego igrania z ogniem spotkała się na ognisku na rzeszowskiej Lisiej Górze, nie przypuszczali, że już wkrótce z tak efektownym show będą jeździć po całej Polsce. - Zaczynaliśmy od kręcenia kulami zrobionymi z dżinsu i nasączonych łatwopalną substancją. Szybko jednak się spalały i trudno było uzyskać wymarzony efekt - mówi Andrzej Rydz z Lumen Noctis. - A ponieważ każdy z nas już wcześniej próbował swoich sił w kręceniu ogniem, postanowiliśmy wspólnie zainwestować w profesjonalny sprzęt, doskonalić swoje umiejętności i przygotowywać pokazy dla szerokiej publiczności. Nowych elementów rzeszowianie uczą się i ćwiczą na specjalnych warsztatach pod okiem mistrzów sztuki kuglarskiej. To tam opanowali sztukę żonglowania płonącymi pochodniami oraz jednoczesnego chodzenia na szczudłach i kręcenia ognistymi kulami. Jednym strzałem z bata parafią również uwolnić ognistego smoka, a nawet zamiast niego zionąć ogniem.

Wykonując poszczególne elementy, tancerze muszą jednak wykazywać się nie tylko nie lada zręcznością, ale i maksymalnym skupieniem, zwłaszcza gdy niektóre elementy wykonują bardzo blisko siebie. Każdy pokaz jest więc najpierw ćwiczony "na sucho", a dopiero później z ogniem. - Choć można by powiedzieć, że na co dzień z nim igramy, cały czas musimy być ostrożni. Nie zapominamy, że mamy do czynienia z żywiołem. Na szczęście dotychczas kończyło się jedynie na drobnych poparzeniach skóry - mówi Rydz.

Ta nietypowa pasja szybko stała się ich sposobem na życie. I, choć jak mówią, na razie nie da się z tego jeszcze wyżyć, propozycji występów im nie brakuje. Kalendarz rzeszowskiej grupy wypełniają głównie imprezy plenerowe na Podkarpaciu, ale nie tylko. Coraz częściej są atrakcją weselnych przyjęć, jeżdżą również po Polsce, a także na festiwale ognia, gdzie mogą zaprezentować się wśród najlepszych grup i teatrów tego typu z całego kraju.

*Historia tańca z Poi

Poi (nazwa pochodzi od przyrządu używanego w tańcu) wywodzi się z tradycji plemienia Maori żyjącego w Nowej Zelandii. W wolnych chwilach tamtejsze kobiety doskonaliły swoje techniki tkackie, kręcąc kamieniami zaczepionymi do sznurków. Wzmacniały w ten sposób dłonie i nadgarstki. Z czasem swoich zdolności zaczęły używać również w obrzędowych tańcach, tyle że zamiast kamieni na końcach sznurków przywiązywały różnego rodzaju ozdoby. Z kolei mężczyźni, widząc jak korzystnie na kobiecą sylwetkę i zręczność wpływa ten rodzaj ćwiczeń, sami zaczęli używać takich przyrządów, aby zdobyć siłę oraz sprawność niezbędną na polowaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji