Artykuły

Każdy może dobrze zagrać, ale jeszcze chodzi o magię

- Mam wrażenie, że krytycy już przed premierą wiedzą, co napiszą. Nastąpił taki wyraźny podział, jak podział polityczny, to, co jeden obóz gani - drugi chwali i odwrotnie. Marzy mi się krytyka twórcza, taka, która mogłaby coś zbudować, zmusić do myślenia - mówi IWONA BIELSKA, aktorka Starego Teatru w Krakowie.

Anna Grabowska: - Do sukcesu dochodzi się brawurą czy rzetelnością?

Iwona Bielska: - Należałoby chyba zacząć od zdefiniowania tego pojęcia. Co to jest sukces? Myśli pani, że ja osiągnęłam sukces?

Biorąc pod uwagę kilkadziesiąt ról filmowych i tyle samo teatralnych, prestiżowe wyróżnienia indywidualne i grupowe, a do tego jeszcze sympatię widzów, która przekłada się na popularność, trudno wątpić w Pani sukces zawodowy.

- Dziękuję za miłe słowa, ale myślę, że moja, jak to pani nazywa, popularność, w tej chwili ogranicza się do grona osób, które chodzą do Starego Teatru i które pamiętają mnie z filmów i serialu. Nie jest to popularność uciążliwa. Często się zdarza, że ludzie spontanicznie się uśmiechają, mówią "dzień dobry" i za chwilę mają na twarzy zapytanie: "ale zaraz, zaraz, skąd my się znamy?". Kiedyś na ulicy zaczepił mnie mężczyzna: Ja panią znam, pani pracuje w Orbisie w Sosnowcu. Nie martwi mnie to. Wielkiemu Romkowi Wilhelmiemu też się zdarzało, że ludzie mylili go z innymi kolegami. Popularność bywa też zabawna; kiedyś sanitariusz w szpitalu powitał mnie słowami: - O Jezu! Ja nie wytrzymam, to pani?!!! Moja mama panią kocha. Ile razy panią widzi, mówi: - "Co to za wstrętne, rozlazłe babsko". I proszę sobie wyobrazić, że on to mówił w formie najwyższego komplementu. A wracając do pani pierwszego pytania: jeśli uważa pani, że doszłam do jakiegoś sukcesu, to myślę, że przyczyniła się do tego praca i szczęśliwy zbieg okoliczności, który polega na tym, że trafia się na taką, a nie inną propozycję, takiego, a nie innego reżysera. Dla mnie dziś sukces to - nie - pieniądze, nie - popularność, nie - istnienie na ekranie, tylko satysfakcja z dobrze zagranego przedstawienia.

Czy istota talentu aktora polega na uleganiu genialności słowa?

- Powiedziałabym, że na uleganiu genialności słowa i reżysera. Cenię sobie współpracę z dobrymi reżyserami i uważam, że bez reżysera aktor praktycznie nie istnieje. I to jest ten szczęśliwy zbieg okoliczności, o którym mówiłam. Albo się trafia na takich, którzy są wymagający, mają swoją wizję i potrafią tak naprowadzić aktora, żeby się dokładnie wpasował w tę wizję, albo mamy do czynienia z reżyserem, który reżyseruje, chociaż nie ma nic do powiedzenia. Wtedy aktor jest bezradny.

Czy to stwierdzenie dotyczy ról teatralnych?

- Chyba tak, ponieważ w filmie ulegamy raczej genialności obrazu, słowo w filmie nie jest aż tak ważne jak w teatrze. Film to jednak konglomerat wielu sztuk.

Komu pozwala się Pani krytykować?

- My nie mamy nic do powiedzenia w tej sprawie.

My aktorzy?

- Tak. Krytycy to wolni ludzie. Krytykują, kogo chcą i jak chcą. Krytyków piszących o teatrze dzielę na tych, których nie czytam programowo, bo z góry wiem, co napiszą, i na tych, których opinii byłabym ciekawa, ale tych jest naprawdę niewielu. Mam wrażenie, że krytycy już przed premierą wiedzą, co napiszą. Nastąpił taki wyraźny podział, jak podział polityczny, to, co jeden obóz gani - drugi chwali i odwrotnie. Marzy mi się krytyka twórcza, taka, która mogłaby coś zbudować, zmusić do myślenia, spowodować jakieś nowe działania. Dość już mam tej napastliwej, wychwalającej bzdury i ujadającej. Ciągle mam nadzieję, że doczekam się takiej krytyki, jaką kiedyś uprawiali Konstanty Puzyna czy Andrzej Hausbrandt.

Ma Pani artystyczną intuicję?

- Wydaje mi się, że zawsze jest jakaś pierwsza intuicja przy czytaniu tekstu, ona mnie na ogół nie zawodzi. Bywa i tak, że moje przeczucie nie idzie w parze z przeczuciem reżysera, ale jeśli wiem, że on ma rację, to zawsze go słucham.

Teatr jest lepszy i gorszy, czy po prostu różnorodny?

- Wybrałabym określenie różnorodny, ale zdarzają się spektakle ciekawsze i mniej ciekawe, mądrzejsze i głupsze. Teatr też może być albo nic niemówiący, albo mówiący wiele i to chyba jest najtrafniejszy podział.

Nie ma też lepszych i gorszych aktorów?

- Czasem jest taka sytuacja, że jakiś aktor robi zastępstwo za kogoś, kto nie może grać, i okazuje się, że to zastępstwo jest dużo lepsze niż pierwowzór. Oczywiście trudno powiedzieć, czy są lepsi i gorsi aktorzy. Może ci tzw. lepsi mają w sobie większą siłę przyciągania. Są osoby, na które chętnie się patrzy, i są osoby, które nie mają w sobie takiej magii i siły wyrazu. Każdy może dobrze zagrać, ale jeszcze chodzi o magię, która powoduje, że się aktora dobrze słucha.

Podoba się Pani uwspółcześnianie dramatów?

- Wydaje mi się, że można robić każdy tekst w nowoczesny sposób, byleby to miało sens i usprawiedliwienie dla dzisiejszego odbioru. Nie lubię, kiedy nowoczesność jest sztuką dla sztuki. Spektakl musi być nowoczesny w jakimś celu, np. dla uwiarygodnienia tezy, która jest w dramacie, albo dla silniejszego odbioru tematu. Oglądam sporo spektakli w Berlinie i w Wiedniu. Prawie wszystkie spektakle, które widziałam, były nowocześnie zainscenizowane. Niektóre były poruszające i robiły wielkie wrażenie, o innych już zapomniałam.

Czy pracuje Pani nad jakimś swoim projektem?

- Od dawna noszę się z pomysłem, żeby zagrać w spektaklu opowiadającym o domniemanym spotkaniu Marleny Dietrich i Leni Riefenstahl, kiedy obydwie mają już ponad dziewięćdziesiąt lat. Jak artystyczne losy tak różne, tak zdeterminowane historią i polityką mają być częścią spektaklu opowiadającego również o naszych artystycznych losach - Grażyny, która mieszka od kilkunastu lat w Wiedniu, i moich (zachowując oczywiście hierarchię ważności).

Gdyby mogła Pani cofnąć czas, co by Pani zmieniła w swojej karierze?

- Nic. Jestem usatysfakcjonowana z przebiegu swojej pracy zawodowej. Natomiast, jeśli myślę o sobie wstecz - co mi się rzadko zdarza - to sądzę, że w młodości brakowało mi przebojowości, pewności siebie. Byłam niesłusznie zakompleksiona, potwornie nieśmiała, zdeprymowana przed kamerą. Żałuję, że brakowało mi wtedy takiej pozytywnej przebojowości.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji