Artykuły

"Rzeczpospolita" bez Kowalczyka?

Dotarły do mnie niepokojące wieści o tym, że z "Rzeczpospolitej" odchodzi Janusz R. Kowalczyk, wieloletni recenzent teatralny tej gazety. Jeśli to prawda, byłbym niepocieszony. Od lat toczyłem z red. Kowalczykiem zażarte boje o kształt polskiego teatru - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Mimo że obaj wyszliśmy z tej samej krakowskiej teatrologii, byliśmy dokładnie swoim przeciwieństwem. Kowalczyk chwalił to, co ja ganiłem, mieszał z błotem spektakle, które wynosiłem pod niebiosa. Kiedy ja broniłem nowego teatru eksperymentu i ryzyka, on trwał w kulcie przeszłości, chwalił dykcję i tępił "formalizmy". O przedstawieniach Lupy, którymi ja się zachwycałem, pisał że są bełkotliwe i manieryczne, cmokał za to nad bulwarówkami, takimi jak "Namiętna kobieta", "Ryzykowna zabawa", "Frederick, czyli bulwar zbrodni", które dla mnie były dnem. Szanowałem go jako przeciwnika, ale pewne jego cechy zdecydowanie mi się nie podobały. Na przykład jego obsesja na punkcie nagości i brzydkich słów, dzięki której zyskał wątpliwe miano czołowego stróża moralności w teatrze. Niekiedy jego recenzje działały jak donosy, kiedyś oskarżył twórców spektaklu "Zszywanie" w Rozmaitościach o bluźnierstwo i żerowanie na pamięci ofiar Auschwitz, co skończyło się interwencją radnych i ocenzurowaniem sztuki. Innym razem wytropił w przedstawieniu Krystiana Lupy "Zaratustra" [na zdjęciu] scenę obrażającą Jana Pawła II, na szczęście Watykan nie zareagował. Może nie czytają tam "Rzepy".

Dzieliło nas wszystko, ale jednego nie mogłem mu odmówić - konsekwencji i pracowitości. Jeździł na premiery do Kielc i Bydgoszczy, które ja omijałem szerokim łukiem, nie przegapił żadnego przedstawienia w Ateneum i Scenie Prezentacje, kiedy ja postawiłem dawno krzyżyk na tych teatralnych rupieciarniach. Kiedy inni neokonserwatywni recenzenci zmieniali jeden po drugim zdanie na temat Warlikowskiego, Jarzyny, Klaty, on nie cofnął się ani o milimetr i zażarcie zwalczał nowe trendy. I za to go cenię.

W ciągu tych lat polemizowałem z Kowalczykiem na poważnie i dla jaj, nabijałem się ze stylu i próbowałem rozgryźć jego konserwatywny światopogląd. Będzie mi teraz nieswojo i pusto bez jego słynnych okrągłych zdań, które bez uszczerbku na sensie można było odnieść do dowolnego przedstawienia, jak na przykład "zasłużone oklaski nagrodziły perfekcyjne rzemiosło twórców i wykonawców" albo "spektakl pulsuje od błyskotliwych skojarzeń, zaskakujących nawiązań do znanych dzieł i postaci i aluzji do aktualnych wówczas wydarzeń". Lub też "intrygująca, pełna zaskoczeń akcja, przyniosła kilka istotnych pytań, na które każdy z widzów powinien sobie sam odpowiedzieć. W głębi duszy".

I chociaż wycofałem się już z pisania recenzji, a w teatrze bywam rzadko, będę z niepokojem wyglądał, czy jego nazwisko wróci na łamy. Bez niego "Rzeczpospolita" nie będzie tym, czym była.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji