Artykuły

Spektakl dialogów a nie jazda po bandzie!

"Kształt rzeczy" w reż. Szymona Kuśmidra w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Andrzej Buck w miesięczniku Puls.

Gdyby nie np. dramat Tadeusza Różewicza "Grupa Laookona" (1962) czy bliżej: "Sztuka" Yasminy Rezy (w genialnej reżyserii Lupy) to z pewnością tekst LaBute'a rzuciłby mnie na kolana. Ale niestety... one są i myślę, że dojrzalej stawiają pytania o granice w sztuce, w miłości, namiętności, manipulacji, dążeniu do celu, itp.

"Kształt rzeczy" to sztuka o manipulacji, której wszyscy doświadczamy (choćby przed premierą, od reżysera spektaklu, w jego medialnych wypowiedziach).

"Kształt rzeczy" to spektakl o miłości. O uczuciu, które potrafi budować, łączyć, ale też często pozwala dotknąć bólu istnienia, potrafi niszczyć i tłamsić. Miłość bowiem - i ta matczyna, i ta braterska, samego siebie, czy partnerska potrafi nas opleść niczym sieć. Sieć, która wprowadza w świat gry, w której ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać. Miłość potrafi zniewolić i uzależnić. Wówczas nie potrafimy się z niej wyzwolić. Trudno nam żyć z nią, ale trudno i bez niej. Często wymaga poświęcenia i zmiany naszej tożsamości i osobowości. Gdy wpadniemy w owa pajęczą sieć uzależnienia, na jej ołtarzu musimy złożyć siebie. Doświadczyć jej niszczącej siły. Tak dzieje się z Adamem.

Deszcz, Wyszomirski, Wiśniewski to reżyserzy, którzy mierzyli się już z tekstem amerykańskiego dramaturga i reżysera. Odcinam się jednak od jego filmu, od sukcesów "Grubej świni" i tego jak to było z LaButem gdzie indziej. Jest we mnie nadzieja, że pojawienie się LaBute'a w Lubuskim Teatrze pozwoli na kontynuację obecności języka Łukosza, Frasera, Rezy, Modzelewskiego, Zelenki, McDonagha, Mana, Pilcha, Kozioła, Grupy Monoblock i in.

Szymon Kuśmider, na co dzień aktor współpracujący ze Starym Teatrem, rzadko sięga po reżyserię. Muszę przyznać: nie cenię realizatorów, którzy zamiast skupić się na przedstawieniu, opowiadają co nas, widzów czeka, i jakie to będzie, mimo ze jeszcze nie powstało.

- Nie było dawno takiego spektaklu w Zielonej Górze - mówił reżyser Kuśmider. Chce mówić o granicach w sztuce, o tym, jak daleko można się posunąć. Kuśmider chyba nie pamięta, że już w 2002 r. w "Niezidentyfikowanych szczątkach ludzkich i prawdziwej naturze miłości" Brada Frasera, reżyser Grzegorz Wiśniewski jechał po bandzie, mówiąc o zderzeniu płci. "Strażnik słowa" - Wiesław Myśliwski pisał: "Pamięci nie obowiązuje wzajemność".

To spektakl niebezpieczny, jedziemy po bandzie. Nawet nie ze względu na erotykę czy wulgaryzmy, bo są tylko trzy. Tu zgadzam się z reżyserem. Erotyka w spektaklu podana jest bardzo estetycznie, więc granic i bandy nie przekracza, wulgaryzmy także, choć jest ich więcej niż trzy. Co więc ma nas szokować, skoro jest to spektakl dialogów? Wiem, to teza kontrowersyjna, ale właśnie tekst "Kształtu rzeczy" jest najsłabszym ogniwem zielonogórskiej realizacji. Dla oglądacza teatralnych zdarzeń nowego teatru i dramaturgii słowa nie wystarczą. Chcielibyśmy pojechać po bandzie, ale...

Pytania takie jak LaBute'a, dramaturgia stawia już od dawna, klasyka współczesności zresztą też. Świat, który nas otacza, nie wiemy czy jest prawdziwy czy virtualny. Zatarcie reguł i zasad, uleganie modzie, tego też doświadcza dzisiaj współczesny dramat i teatr. Nie mamy odwagi bronić się przed tym, co nie jest literaturą, a tylko doraźną publicystyką. Zapisem bieżącego życia. Bezkrytyczni Apologeci udają, że nie jest to tekst o Nich, wpisanych w nurt miasteczkowych układów i zachwytów. Oszukujemy się wzajemnie. Bo przecież sami nieustannie uczestniczymy w grze. I my, i bohaterowie sztuki gramy swe role, np. reformatorów sztuki, instalatorów. Chodzi mi nie o grę aktorską, lecz ludzką.

Niestety Kuśmider nie proponuje kierunku odpowiedzi, choćby własnej. Po obejrzeniu prawie dwugodzinnej anegdoty pozostajemy bez nowych impulsów.

Szkoda też, że reżyser w finale popełnia grzech zasadniczy. Kiedy już wiemy, iż wszystko w tej miłości (Evelyn i Adam) było grą, manipulacją podporządkowaną nie tyle tworzeniu, ile osiągnięciu celu (dyplom) Reżyser decyduje się opowiedzieć nam to jeszcze raz (wykład Evelyn). Po co? Spektakl grany do tej pory symultanicznie, a więc w szybkim tempie, traci rytm.

W jednym zgadzam się z reżyserem, że dostał grupę świetnych, młodych aktorów (Frąckowiak, Honchera, Gulaczyk - zagrali kilka niezłych aktorsko etiud). Im należał się pomysł.

Ps. Kolejna premiera, którą przygotowuje Teatr to "Stworzenie sceniczne" April de Angelis. Reżyser [Robert Czechowski - przyp. e-teatr] robił ją niedawno w Kaliszu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji