Artykuły

Wyschnięty basen awangardy

"Pool (no water)" w reż. Łukasza Witt-Michałowskiego na Scenie Prapremier InVitro w Lublinie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Pool (no water)" Łukasza Witta-Michałowskiego to kolejny głos w dyskusji o dziedzictwie artystów, którzy otworzyli w sztuce drzwi dla bezmyślnego handlu intymnością

"Miłość na Krymie" Jarockiego, "Faktory 2" Lupy, "Cząstki elementarne" Rubina, a teraz "Pool (no water)" Łukasza Witta-Michałowskiego. Od kilku sezonów na polskich scenach podnosi się głos: "Nie ufamy awangardzie, newageowym szamanom, sztuce, która rości sobie prawa do jedynej prawdy o człowieku, a prezentuje tylko agresywny ekshibicjonizm". Po rewolucji lat 60. i 70., gdy odwaga artystyczna często sprowadzała się do odwagi obnażania intymności, następuje kontrreformacja.

Chodząc dziś do galerii, nie sposób nie natknąć się na używane podpaski, płyny organiczne, filmowe zapisy szczytowania i inne świadectwa najbardziej prywatnych przeżyć. Wedle deklaracji artystów bezkompromisowe obnażanie prywatności to jedyna możliwość zaistnienia w publicznej debacie. Czy wszyscy artyści tego nurtu majączyste intencje? Czy "wybuch intymności" nie otworzył drogi karierowiczom? W sztuce Ravenhila pod hasłem "Grupa artystów performerów" kryje się czwórka miernot traktująca wyprzedawanie własnych ciał jako sposób na ciekawe życie.

Witt-Michałowski zmienił ich w grupę starców, rezydentów koszmarnego domu opieki, którzy najedną noc zrzucają maski tlenowe i wenflony, by opowiedzieć najbardziej kompromitującą historię swojej "kariery". W młodości - w apogeum rewolucji seksualnej i oby-cząjowej - zaczęli nagle tracić przyjaciół. AIDS, narkotyki, samobójstwa. Jedna z nich - Sally - uznała to za świetny materiał na projekt artystyczny. Zbierając odpady medyczne po umierających znajomych, dokumentując proces ich rozpadu, stała się jedną z najwyżej cenionych "bezkompromisowych artystek" swojego pokolenia. Ale gdy zaprasza zgraję starzejących się "children of revolution" do willi z basenem, role się odwracają. Gospodyni skacze w ciemnościach do basenu, który okazuje się pusty. Krwawa miazga, jaka pozostała z jej ciała, staje się odtąd dla mściwych przyjaciół "projektem". Tworzą instalację, dzięki której chcą zaistnieć. Biegając niczym sfora wokół ustawionego na scenie basenu, prowokując deklaracjami o swoich seksualnych potrzebach, stają się ironicznym komentarzem do manifestów sztuki demaskatorskiej, opartej na ciele. Wystarczy taki manifest włożyć w usta dziadka artysty, a staje się absurdem i własną karykaturą. Ewa Decówna, Danuta Nagórna, Andrzej Golejewski, Stefan Schmidt przypominają momentami dzieci pastwiące się nad złapanym owadem. Gdy historia dobiega końca, światła szpitalnych jarzeniówek gasną, a zimna piękność w stroju pielęgniarki odprowadza ich po kolei do szpitalnych łóżek, podpina kroplówki, zmienia ich z powrotem w niedołężnych starców. Z szaleństwa i ambicji "sztuki obnażenia" pozostaje tylko ból i bełkot.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji