Artykuły

Warszawa. Jadwiga Smosarska w Iluzjonie

"Jedyna warszawska królowa kinematografu", porównywana do Lillian Gish - 23 września - 110. rocznica urodzin Jadwigi Smosarskiej. Iluzjon zaprasza na uroczysty wieczór.

Trudno zliczyć, ile razy Jadwiga Smosarska grała uwiedzioną i nieszczęśliwą. Bywało, że jej bohaterka miotana uniesieniami serca rzucała się pod tramwaj, topiła, wyskakiwała przez okno. Ale i olśniewała jako Barbara Radziwiłłówna i wzruszała, będąc Stefcią Rudecką.

Filmy krytykowano, ją chwalono

Nie wszystkie filmy, w jakich wystąpiła, ocalały. Do dziś możemy ją oglądać m.in. w niemej produkcji sprzed 80 lat "Tajemnica starego rodu" i w tytułach kina dźwiękowego: "Prokurator Alicja Horn", "Czy Lucyna to dziewczyna?", "Jadzia", "Dwie Joasie", "Skłamałam", "Ułan księcia Józefa". Nie oszczędzała ich ówczesna krytyka. O jednym z nich - "Tajemnicy przystanku tramwajowego" - Antoni Słonimski w październiku 1922 r. pisał: "( ) Skłonny jestem przypuszczać, iż cały ten film jest reklamą ubezpieczeń na życie; przekonano nas bowiem naocznie, iż można być przejechanym nawet na przystanku i że fryzjerzy nie śpią".

Jednak nawet najostrzejsze pióra łagodniały, przystępując do omówienia postaci stworzonych przez Smosarską, często ubolewając nad tym, co dostaje do grania, i mimo to chwaląc jej talent.

Marzenia o scenie

"A więc urodziłam się w Warszawie na ulicy Królewskiej, między Marszałkowską a Mazowiecką, zdaje się pod numerem 29, naprzeciwko Ogrodu Saskiego" - zanotowała po latach Smosarska. Uściślijmy - urodziła się 23 września, równo 110 lat temu.

Kreśląc wspomnienia, pewne sprawy łagodziła, zdradziła np., że jej matka zarabiała wydawaniem obiadów dla przyjaciół i znajomych. Dziś byśmy po prostu powiedzieli, że Waleria Darmos-Smosarska prowadziła garkuchnię. Być może stołowali się u niej przyjaciele i znajomi, ale zapewne nie tylko. Młodziutka Jadzia wcześnie zdała sobie sprawę, że jest zdana na siebie. I nieźle sobie z tym radziła. Chodziła na pensję Anieli Hoene-Przesmyckiej na Mazowiecką 4. Marzyła o balecie i operze. Aż do dnia, gdy jako 15-latka po raz drugi w życiu poszła do teatru. Zobaczyła "Orlątko" Rostanda. W roli tytułowej - Juliusz Osterwa. "Tego wieczoru przeżyłam naprawdę silne wzruszenie, nie tylko z powodów artystycznych i nie tylko dlatego, że utwierdził ten wieczór moje marzenia o scenie " - wyznaje. I jak przystało na prawdziwą fankę, kupuje podobizny swojego idola. I marzy. W jej wypadku los był łaskawy. Po kilku latach zagra z Osterwą, zostanie jego uczennicą, będzie mu partnerować nawet w "Orlątku". Uwielbienie dla teatru pozostanie w niej na zawsze, jednak późniejsze powroty na scenę nie są zbyt udane.

Nie stroniła od grania w reklamie, ale wybierała rozważnie - chwaliła smak czekoladek Fuscha, zaciągała się papierosami Egipskimi. Jej honorarium za film w latach 30. wynosiło 8 tys. zł. Imponująca kwota w porównaniu z tymi, jakie dostawali inni aktorzy.

"Jadzia, Jadzia, Jadzia!"

W 1931 r. aktorka poznała inżyniera Zygmunta Protassewicza. Warszawa - podsycana doniesieniami w prasie - zaczęła plotkować. Ślub odbył się cztery lata później. W uroczystości wzięli udział najbliżsi. Smosarska gazet nie zaprosiła. Nigdy nie zapominała o ochronie tego co prywatne.

Zamieszkali w willi na Naruszewicza. Dziś jest w niej przedszkole.

Gdy wybuchła wojna, Protassewiczowie opuścili Polskę. Dotarli aż do Stanów. W czerwcu 1958 r. wszyscy ekscytują się wizytą aktorki w ojczyźnie. Na Okęciu m.in.: Ćwiklińska, Eichlerówna, Broniszówna, Halama, Fogg. I skandujący: "Jadzia, Jadzia, Jadzia!" tłum. W jednym z wywiadów aktorka mówi: "Warszawa jest teraz inna, piękniejsza być może od tamtej, którą znałam, ale najchętniej chodzę wąskimi uliczkami Starego Miasta, Krakowskim Przedmieściem, Alejami są one takie jak dawniej".

Potem były następne wizyty. Również w kinie Iluzjon (w poprzedniej siedzibie), gdzie oglądała filmy, w których zagrała. Unikała już dziennikarzy, nie chciała, by robiono jej zdjęcia. Jednak i tak trafiała na okładki. W 1963 r. "Stolica" da jej fotografię z Mieczysławą Ćwiklińską i Marią Gellą. Zrobiono ją w Nałęczowie, dokąd panie udały się na kurację. I gdzie Smosarska nadal znajdowała wielbicieli - jeden z nich wspomina ją w filmie dokumentalnym w reż. Nataszy Ziółkowskiej-Kurczuk. Smosarska wspólnie z mężem zdecydowała się wrócić do Warszawy. Kupili mieszkanie w wieżowcu przy Dworkowej. Nie zdążyli się tam wprowadzić. Aktorka zmarła w listopadzie 1971 r.

Określana dziesiątki razy "królową polskich serc" czy po prostu "naszą gwiazdą" pozostawała nią w każdym calu. I mimo że grała w niezbyt cenionych filmach kina przedwojennego, doczekała się wyczerpującej biografii pióra prof. Małgorzaty Hendrykowskiej i dokumentu, w którym wspomina ją m.in. koleżanka ze sceny Nina Andrycz.

Gdy przed laty Stanisław Janicki w niezapomnianym telewizyjnym "Starym kinie" ogłosił plebiscyt publiczności, zwyciężyła Smosarska. Przyszło blisko 8 tys. listów. To się mogło zdarzyć tylko "naszej gwieździe".

Przy pisaniu tekstu korzystałam z książki Małgorzaty Hendrykowskiej "Smosarska", Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2007

Wieczór dla Królowej

We wtorek 23 września - w dniu 110. rocznicy urodzin Jadwigi Smosarskiej - Iluzjon zaprasza na specjalny wieczór. Rozpocznie go o godz. 19.30 pokaz filmu "Jadwiga Smosarska" w reż. Nataszy Ziółkowskiej-Kurczuk, po nim fragmenty przedwojennych i powojennych kronik. Po seansie o Smosarskiej i jej filmach opowie prof. Małgorzata Hendrykowska. Oprawa muzyczna - Zbigniew Rymarz i Wojciech Machnicki. W holu kina wystawa poświęcona aktorce. Do końca września na ekranie kina przy Narbutta filmy z jej udziałem. Program:www.fn.org.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji