Artykuły

Jeden portret jeden los

Znakomita jest oprawa sceny: Jerzy Juk-Kowarski podniósł do ponadrealnej wysokości trupioblade ściany pokoju, w jednej wyciął drzwi, w drugiej okno, skąd w finale błyśnie smuga światła, na centralnej zaś, gdy w pierwszej scenie cichnie dobywający się z ciem­ności głos, krwawą czerwienią przez moment zajaśnieje portret Nauczy­ciela Ludzkości. Totem pozostanie już tylko ślad po portrecie, na tyle jednak trwały, by nie pozwolił zapomnieć, kto jest niewidocznym, lecz ciągle obecnym sprawcą działań. Tak więc Stalin, lapidarnie, lecz wy­mownie został upostaciowiony, jego "duch" ciąży nad Bartodziejem i Anatolem, w ogóle - losem Mrożkowego pokolenia, bo "Portret" to sztuka o klęsce pokolenia, a nie - jak można by z pozoru sądzić - o stalinizmie jako takim. Nie należy zatem, wybierając się do Starego Te­atru, spodziewać się, że oto wciągnięci zostaniemy w nurt politycznych rewindykacji: tu się nie odkrywa "białych plam", tu próbuje się zaskle­pić zgoła czarne rany sumienia.

W krakowskim przedstawieniu Bartodzieja gra Jerzy Radziwiłowicz, którego silna aktorska osobowość zaważyła na spektaklu, kierując go jednak w rewiry nie zawsze dla mnie jasne. Nie wiem, dlaczego Radziwiłowicz tak jednoznacznie podkreśla psychiczną dewiację swego bohatera. Zgoda - taka również możliwa jest interpretacja, lecz w takim razie, czy jago relacje ze światem zewnętrznym (na przykład z żoną Oktawią, graną przez Danutę Maksymowicz) nie powinny inaczej się układać? Mam wrażenie że Radziwiłowicz niejako wyrwał się spod twardej i raczej apodyktycznej ręki Jerzego Jarockiego i pokierował w stronę... wcześniejszej roli, która przyniosła mu ogromny sukces - myślę o Raskolnikowie z głośnej Wajdowskiej "Zbrodni i kary". Obie te kreacje są zbyt niebezpiecznie bliskie sobie, abym nie mógł posadzić Radziwiłowicza o manieryzm. Oczywiście, to aktorstwo jest wyrafino­wane, pracowicie wystudiowane, więc i wrażenie obcowania z czymś w teatrze niecodziennym pozostaje nieodparte. Bo rzeczywiście jest to nie­słychanie efektownie poprowadzona rola, której nie zapomina się od razu po wyjściu z teatru. To triumf aktorskiego "egoizmu", który pod­porządkowuje, sobie nie tylko inne role, inne postacie, ale i sensy przed­stawienia.

Nawet jeśli zgodzimy się, że owa dewiacja psychiczna Bartodzieja - podkreślana wolnym cedzeniem słów, jakby z trudem dobieranych, nie­pewnym "kontrolowanym" krokiem, całym tym "wsłuchaniem się" bo­hatera w siebie - jest swoistą metaforą życia przegranego, w którym po klęsce idei na próżno dąży on do scalenia - jak to określi - "przy­czyny i skutku", to i tak nie złoży się nam taka interpretacja w zborną całość. Rzeczywistość sceny (patrz: scenografia Juka-Kowarskiego) i plan wydarzeń (w układzie reżyserskim Jarockiego) zgoła inną drogą nas wiedzie. To świat, który chce być jak najbardziej prawdopodobny, a kostiumy czy pojedyncze rekwizyty, dokładnie odsyłające nas do wczes­nych lat 60. są tylko zewnętrznym i wcale nie najważniejszym tego objawem. By się o tym przekonać, warto na chwilę zatrzymać, się przy scenie trzeciej sztuki Mrożka. Jarocki wyraźnie ją zmienił: Psychiatra (w tej roli meło przekonywająca Agnieszka Mandat), rozmawia tylko z Bartodziejem, Anatol, osowiały owinięty w koc, siedzi w tyle sceny i pozostaje dla lekarki niewidoczny. Tak więc status Anatola wyraźnie zostaje dookreślony, rzekłbym, urealniony - to wytwór chorej wyobraź­ni Bartodzieja, omam, mara. Jarocki zadbał o ta by plan wydarzeń nie od razu się metaforyzował, stąd tak ekstrawertyczny sposób gry Radziwiłowicza wprawił mnie w niemałe zakłopotanie.

Najlepszy jest akt drugi "Portretu", co skrzętnie wykorzystują kra­kowscy artyści. Między Bartodziejem i Anatolem - tu już człowiekiem z "krwi i kości", przywróconym życiu więźniem politycznym, przed któ­rym Bartodziej, niegdysiejszy denuncjator pragnie się ukorzyć i od którego żądać będzie kary - porusza się niczym żywe srebro śliczna Anabella (Grażyna Trela-Stawska) Jej młodość i dziewczęcy szczebiot stanowią silny kontrast wobec ponurych losów obu mężczyzn; ona już jest poza zniewalającą i degradującą siłą, która spływa z miejsca, gdzie przed laty paru wisiał portret Stalina. Może dlatego, w chwilę potem, tak dramatycznie wypadnie scena wywoływania widma Wodza. Jerzy Trela jako Anatol wznosi się tu na wyżyny kunsztu aktorskiego. To scena z gatunku tych, których się nie zapomina. Trela osiąga niezwykły ton tragizmu, gdy wdrapuje się na stół i w pijackim uniesieniu propo­nuje wódkę Stalinowi. Jego karkołomny upadek przypieczętuje klęskę: Anatol i Bartodziej to dwa warianty tego samego pokoleniowego losu, oba równie fatalne. Anatol nie otrzyma "swojej porcji za..", nie "nażre się pozytywnością po uszy" nie zdoła odrzucić widma przeszłości - to właśnie przeszłość najdosłowniej sparaliżuje go, przywiąże do inwalidzkiego wózka. Ale i Bartodziej nie zazna spokoju - ofiara nie stanie się sędzią. Nie będzie kary, nie będzie rozgrzeszenia. Wprawdzie Oktawia sprowadza do domu Bartodzieja kalekiego Anatola, każe mu się nim opiekować, to jednak rozwiązanie to nie jest pokutą, która gwa­rantowałaby wywabienie czarnych plam sumienia. Pozostaje próba zrozumienia mechanizmu historii, który tak zniewolił obu bohaterów. Czy pomocny okaże się "Traktat moralny" Czesława Miłosza, którego fragmentem przetkany jest kończący sztukę monolog Bartodzieja? Nawet jeśli tak to przecież z tych ludzi pozostały tylko strzępy...

Krakowski "Portret" Sławomira Mrożka oglądnąłem dwukrotnie: raz w Starym Teatrze, a raz w Teatrze Śląskim. W pierwszym przypadku - publiczność przyjęła spektakl z pewnwn dystansem, choć z należytą uwagą i skupieniem. W drugim przypadku - skończyło się owacjami. Oba przedstawienia, jeśli w ogóle można tak powiedzieć - niczym się nie różniły. Także skład "socjalny" publiczności był podobny. Pozostaje pytanie, na które niech każdy sam szuka odpowiedzi, jeśli oczywiście uzna je za rozsądne: o czym też takie porównanie reakcji publiczności może świadczyć?!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji