Artykuły

Historia, jakich tysiąc

"Kto wyprowadzi psa" w reż. Marka Mokrowieckiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku obejrzała Milena Orłowska.

Kiedy w twoim życiu nie ma miłości, nie warto nawet wiązać sznurowadła - mówi bohater jednoaktówki Zbigniewa Jerzyny. W sobotę w płockim teatrze była jej światowa prapremiera.

Fiodor Dostojewski przeczytał kiedyś w gazecie notkę o studencie, który zarąbał siekierą lichwiarkę. Młody człowiek ukradł jej trochę pieniędzy, a potem przyznał się do winy. Pisarz zapamiętał tę historię i niedługo potem powstała "Zbrodnia i kara". Ta wzmianka w gazecie to życie. Często obrzydliwe, przerażające, bez nadziei. Ale "Zbrodnia i kara" to już sztuka. Niby mówi o przerażającym czynie, ale tak naprawdę zachwyca, daje nadzieję, jest piękna. Oczyszcza.

Podczas sobotniej premiery "Kto wyprowadzi psa" Zbigniewa Jerzyny nie sposób nie myśleć o tej różnicy. Gdyby jej bohaterowie, Wanda i Karol, nie byli postaciami dramatu, tylko czyimś sąsiadami, rodzicami, krewnymi, byliby banalni. Na początku łączyło ich coś wyjątkowego, potem ją zaczął denerwować sposób, w jaki on jadł zupę. On pił, ona miewała napady histerii. On chciał czułości, ona czuła tylko, że jej mąż śmierdzi alkoholem. On uważał, że słowa są niepotrzebne, ona nie mogła przestać mówić. Rozstali się wiele lat temu, ją wciąż dławi nienawiść, on nie przestał jej kochać. Teraz od miesiąca mieszkają razem, próbują coś odbudować, stworzyć dom dla dorastającego syna.

Powiecie: historia, jakich tysiąc, żałośni ludzie zmarnowali swoją miłość.

Ale Wanda i Karol to nie sąsiedzi czy znajomi, a bohaterowie dramatu. Jerzyna zwykłe życie ubrał w formę. "Kto wyprowadzi psa" to jednoaktówka rozpisana na dwa głosy, dzieje się w ciasnej przestrzeni małego pokoju (scenografia wyszła spod ręki Doroty Cempury), w ciągu zaledwie półtorej godziny. Zwykła rozmowa: on i ona wspominają, wylewają swoje żale, oskarżają się, obrzucają obelgami, czule obejmują. Grażyna Zielińska w roli Wandy jest silna i drapieżna, Jerzy Wieczorek zagubiony, słabszy.

Całość wyreżyserował Marek Mokrowiecki. Miał zabawny pomysł, by w momentach, gdy postacie zwracają się bezpośrednio do widowni, wchodziły do "pokoju zwierzeń" objętego pustymi ramami obrazu. I tak z banalnej historii zrobiła się sztuka. Wzruszająca, z bardzo intymną atmosferą. Prawdziwa, ale nie pospolita. Jest piękna, daje nadzieję. Oczyszcza.

Zbigniew Jerzyna

Poeta, krytyk, autor słuchowisk radiowych i widowisk telewizyjnych, nazywany najbardziej typowym przedstawicielem "Hybryd", poetą intuicyjnym, ufnym. Debiutował w 1957 r. na łamach "Nowej Kultury", jest autorem pół tysiąca felietonów. Jako tomiki poezji wydał m.in. "Lokacje", "Coraz słodszy piołun", rozważania o poezji zawarł w opowiadaniu "Wędrówka po słowie". Jeden z jego dramatów, "Iskrą tylko", miał ok. 200 przedstawień w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. W sobotę dziękował płockiemu teatrowi za prapremierę "Kto wyprowadzi psa". - W dobie coraz mniej interesujących innowacji w teatrze, ja staram się być jak najbliżej życia - mówił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji