Artykuły

Smutny Don Kichot w Jaraczu

"Don Kichot" w reż. Pawła Szumca w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Marta Bełza w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.

Ci, którzy spodziewają się błahej komedyjki o rycerzu walczącym z wiatrakami, będą zawiedzeni. Reżyser sobotniej premiery w olsztyńskim teatrze postanowił pokazać tragiczny wymiar historii.

Paweł Szumiec, reżyser spektaklu, zapowiadał, że olsztyńska adaptacja historii Miguela de Cervantesa Saavedra nie będzie polegała jedynie na przeniesieniu fabuły powieści na scenę. Twórca chciał podkreślić tragiczny wymiar postaci Don Kichota i zachęcić widzów do odpowiedzi na pytanie, kto jest bardziej obłąkany: człowiek, który stara się czynić dobro i żyć w cnocie, czy ludzie, którzy nie są w stanie tego zrozumieć. Moim zdaniem, nie do końca udało się zrealizować ten zamysł.

Rzeczywiście spektakl nie jest jedynie rekonstrukcją zdarzeń. Don Kichota spotykamy w momencie, kiedy nie jest już walecznym rycerzem, ale człowiekiem więzionym w domu przez rodzinę i przyjaciół, starających się wyleczyć go z obłędu. O bohaterskich - lub, jak kto woli, szaleńczych - wyczynach Don Kichota dowiadujemy się tylko z opowieści jego bliskich. Wierny giermek Sancho Pansa to nie błazen ani chłopek-roztropek, ale człowiek głęboko zatroskany losem swojego przyjaciela, który go wspiera.

Reżyser zapowiadał, że jego rycerz z La Manchy nie będzie jedynie szaleńcem, ale bohaterem walczącym o prawdę. Tymczasem Don Kichot co prawda kilkakrotnie wygłasza mowy w obronie uciśnionych, ale przez większość czasu jest jednak pokazywany jako nieszkodliwy wariat o mentalności dziecka, który marzy o sławie. Jego bliscy nie są nieczułymi czy mało wyrozumiałymi ludźmi. Martwią się o niego i starają pomóc wszelkimi sposobami. Jedyny ich grzech jest taki, że nie pozwalają się porwać marzeniom.

Najbardziej rozczarowująca jest ostatnia scena spektaklu, kiedy Don Kichote przypomina sobie, kim jest naprawdę. Dlaczego człowiek, który tak głęboko wierzy w swoje ideały, rezygnuje z nich w ciągu jednej chwili? Wygląda na to, że jego słowa i działanie były jednak wytworem choroby. Przyjmując takie zakończenie, reżyser zaprzeczył stawianej przez siebie tezie, że nie powinniśmy traktować Don Kichota jedynie jako szaleńca.

Pomysł Szumca, żeby pokazać losy błędnego rycerza z innej niż dotychczas perspektywy, zasługuje na uznanie. Ale reżyser nie mógł się zdecydować, czy lepiej zrobić ambitną opowieść o cierpieniu czy też spektakl, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Stąd na przykład wpadające w ucho piosenki, ciekawe układy choreograficzne czy scenografia. Szumiec niby skupia się na tragizmie Don Kichota, ale nie potrafi zrezygnować z komizmu. Ta mieszanka tworzy dzieło znośne, ale nie zachwycające czy nowatorskie.

Dlaczego, mimo wszystko, powinniśmy wybrać się na ten spektakl? Przede wszystkim dla wspaniałej gry Artura Steranko oraz Wiesławy Niemaszek i zasługujących na najwyższe uznanie kostiumów autorstwa Jolanty Łagowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji