Artykuły

"Żydówki" Sieniewicza, nasz towar eksportowy

"Żydówek nie obsługujemy" w rez. Piotra Jędrzejasa w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Magda Brzezińska w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.

Na scenie kameralnej Teatru Jaracza można oglądać spektakl oparty na prozie Mariusza Sieniewicza. Reżyserowi przedstawienia udało się uchwycić myśl autora, a jednocześnie stworzyć odważną adaptację

Od początku było wiadomo, że to spektakl wyjątkowy. Po pierwsze, powstał na podstawie zbioru opowiadań "Żydówek nie obsługujemy" Mariusza Sieniewicza, sztandarowego olsztyńskiego pisarza, a nieczęsto zdarza się, że w teatrze grają coś na podstawie prozy rodzimego literata. Po drugie, mało komu mieściło się w głowie, że można z powodzeniem przenieść tekst "Żydówek nie obsługujemy" na scenę - stworzyć całość z kilku historii, praktycznie ze sobą niezwiązanych i zamknąć to wszystko w kilkudziesięciu minutach. Pikanterii dodawał też fakt, że Sieniewicz nie tylko żyje i mieszka po sąsiedzku, ale nawet pracuje w "Jaraczu".

Nic dziwnego, że Janusz Kijowski, dyrektor teatru uznał, że to spektakl wysokiego ryzyka - oczekiwania były ogromne, a szanse powodzenia w obliczu tylu zagrożeń, dużo mniejsze. Tym bardziej chwała mu za to, że zdecydował się powierzyć trudne zadanie adaptacji opowiadań i wyreżyserowanie sztuki Piotrowi Jędrzejasowi.

Ryzyko się opłaciło. Jędrzejas stworzył spektakl, jakiego dawno w olsztyńskim "Jaraczu" nie było. Nowatorski, ciekawy, dowcipny, intrygującym, mądry - taki, na który chciałoby się zabrać znajomych, rodzinę i sąsiadów, by i oni doznali przyjemności z oglądania "Żydówek ", a przy okazji mieć powód, by wybrać się na niego jeszcze raz i poszukać smaczków, które umknęły przy pierwszym oglądaniu. Na wierzchu jest zgrabna forma, wartka i odjechana akcja oraz humor, a pod spodem grube pokłady tematów do refleksji, czasami bardzo gorzkich. Jędrzejasowi udało się przenieść na scenę myśl Sieniewicza, a jednocześnie stworzyć swoją autorską i odważną adaptację.

Trzy historie scala postać Filipa Piszczajki - w tej roli Grzegorz Gromek, w tle zaś występuje chór trzech kobiet (Joanna Fertacz, Agnieszka Grzybowska i Milena Gauer). Piszczajkę dręczy ból fizyczny - stara się go uśmierzyć modlitwą, zwraca się też o pomoc do służby zdrowia. Jednak łatwiej dziś o cud niż łaskę medyka. Piszczajko zmaga się też innymi problemami - ma 30 lat, a ciągle jest na etapie uczniowskiej egzaltacji. Ma dość siebie słuchającego przebojów Starego Dobrego Małżeństwa, chce zerwać z oazową przeszłością, wreszcie posiąść kobietę - z "Banderasa przeciętności" zmienić się w podziwianego gwiazdora. Udaje mu się to dopiero w drugiej części przedstawienia, nawiązującej do opowiadania "Złota akszyn". Tu biorąc udział w performance meneli (Grzegorz Jurkiewicz, Radosław Hebal, Krzysztof Jankowski) zmienia się w Mistrza. Na koniec jednak zostaje Żydówką. Z jednej strony jest czarnuchem historii, z drugiej najbardziej pożądanym towarem, bez którego ludzkość obejść się nie może.

Grający postać Piszczajki Grzegorz Gromek jest niezwykle przekonujący. Gibki niczym kot, zarazem ciapowaty i zdesperowany. Na uwagę zasługuje też Joanna Fertacz, która w jednej chwili zmienia się z babiny z jednym zębem w boginię i zimną kasjerkę. Oszczędne dekoracje Marcina Chlanda świetnie współgrają z tym, co dzieje się na scenie. Nowoczesny wystrój zadziwiająco dobrze pasuje do tekstu, który opisuje świat raczej zapyziały i mało trendy.

"Żydówki" zapowiadają się na towar eksportowy olsztyńskiego teatru. Będzie się można nim pochwalić na festiwalach. Na razie warto się wybrać na spektakl do Jaracza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji