Artykuły

Profesorska lekcja

"...np. Majakowski" w reż. Krystyny Meissner w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Majakowski Krystyny Meissner jest żywy. Trochę chropowaty, niezdarny w pierwszej części, a potem przejmujący i niezwykły w drugiej (bardzo dobra rola Bartosza Woźnego). Reżyserkę zafascynował Majakowski, bard rewolucji i chuligan wśród poetów, pierwszy artysta oddany rewolucji, który zwątpił. Ale najpierw zgromadziła na biurku tonę książek, dramatów, wierszy, wywiadów i opinii o tym intrygującym rewolucjoniście, który swoje wiersze recytował robotnikom w fabrycznych halach.

Jej spektakl ma dwie części. W pierwszej odsłania przedpremierowe kulisy, w drugiej, co wielu zna z autopsji, ośmiesza najmodniejsze telewizyjne programy, pokazując kuchnię jednego z nich. Oczywiście, fikcyjnego. Tak jak sceny pierwszego aktu wypełnia "Pluskwa", tak w drugiej inspiruje scenariusz "Łaźnia" autora "Obłoku w spodniach". Kluczową postać dla obu dramatów zagrał gościnnie Andrzej Mastalerz, aktor warszawskiego teatru Studio. Był to wybór najprzedniejszy, bo rola zagrana została bez jednego fałszywego dźwięku czy ruchu.

A teraz po jednym słowie dla aktorów, którzy rzadko zawodzą. Najpierw klęknę przed panią Łucją Burzyńską w roli Sprzątaczki, potem przed Elą Golińską walcującą na własnym weselu. Od panów (wedle starszeństwa) muszę zacząć od prof. Bogusława Kierca, który grał profesora medycyny, tuż zanim mający kłopoty z przegrodą nosową dyrektor Centrum Zdrowia Psychicznego przerysowany smacznie przez Krzysztofa Kulińskiego, potem dystyngowany jako towarzysz, a 80 lat później rzecznik prezydenta Jerzy Senator i mający sto nóg Krzysztof Boczkowski, sceniczny Oleg Bajan, i wreszcie najprawdziwsza kobieta w tej inscenizacji Rozalia Renesans, czyli Tomasz Orpiński. Prawdziwym teatromanom radzę się skusić na to spotkanie z Majakowskim.

Komentarz po premierze

Dla wielu polskich twórców teatralnych takie nazwiska, jak Rene Pollesch, Frank Castroff czy Heiner Goebbels mają magiczną moc. Są jak gwiazda północy prowadząca w jedynie słusznym kierunku. Kopiując wspomnianych panów, nasi ciągle młodzi, (trzydziesto-, czterdziestolatkowie, czasem starsi), wypisują na kolanie scenariusze teatralne inspirowane klasykami, angażują adaptatorów i dramaturgów po to, żeby samemu zająć się wydziwianiem na scenie. Inscenizują wszystko, co wpadnie im do pustej głowy. Czym dziwniej, tym lepiej, bardziej "artystycznie".

Teksty tych "nowych krytyków systemu", rozglądających się za pieniędzmi, są mocno lewicujące. W premierze "...np. Majakowski" to właśnie dla tych epigonów Krystyna Meissner zmontowała z klasycznych tekstów spektakl po "pasledniej modie".

Być może reżyserka, odkrywająca owych wielu młodszych od "ciągle młodych" artystów, nigdy się do tego nie przyzna. To profesorska lekcja, pokazująca, na czym polega korzystanie z tekstów bez niszczenia ich struktury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji