Artykuły

Lalkarska Bystrica

Czuje się w Banskiej Bystricy atmosferę teatralnych poszukiwań i potrzebę dialogu, nowego z dawnym, młodych ze starszymi, a o otwarciu na nieeksplorowane dotychczas na scenach środkowoeuropejskich przestrzenie teatru, świadczy dobitnie fakt, że pojawiły się na festiwalu trzy spektakle kierowane dla najmłodszej publiczności - o Festiwalu Teatrów Lalkowych "Bábkarská Bystrica pisze Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.

Na skrzyżowaniu czterech dróg, biegnących z Polski, Czech, Węgier i Słowacji stoi willa w stylu Art Nouveau, w której ma swoją siedzibę Bábkov Divadlo na Rázcestí (Teatr Lalkowy na Rozdrożu - sic!) będący organizatorem festiwalu o niezwykle długiej, ale jakże treściwej nazwie: "Międzynarodowy Festiwal Konfrontacji Słowackich Teatrów Lalkowych z teatrami lalkowymi Centralnej Europy oraz zaproszonymi grupami z całego świata". Tak zatem festiwal ilościowo zdominowały teatry ze Słowacji, jednak zgodnie z założeniami programowymi licznie zaprezentowały się także pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej - Czechy, Polska i Węgry, natomiast zaproszonymi zespołami ze świata były Compagnie la Boîte Noire z Francji oraz Teatro all'improvviso z Włoch.

Program festiwalu Bábkarská Bystrica, bo tak brzmi jego krótsza nazwa, ułożony został w zgodzie z postanowieniem organizatorów sprzed dwóch lat, by zaprosić spektakle, będące ciekawymi, nowatorskimi adaptacjami klasycznych baśni. Nie mieliśmy jednak na festiwalu wysypu Kopciuszków, Calineczek i Królewien Śnieżek, była zaledwie jedna Królowa Śniegu, za to wiele opowieści zbudowanych w oparciu o schemat baśni. Nie zabrakło również klasyki dramatu, czyli Shakespeare'a - Bratislavsk Bábkov Divadlo pokazało "Burzę", a Bábkov Divadlo Žilina "Otella". W obu tych przedstawieniach bardzo silnie zaingerowano w tekst stratfordczyka, w znaczny sposób go upraszczając, co w przypadku bratysławskiego teatru okazało się beznadziejne w skutkach. "Burza", w wersji dla publiczności od siódmego roku życia, stała się zwyczajną bajeczką o miłości i magii, czego można było się spodziewać już po samym fakcie wyrzucenia ze spektaklu postaci Kalibana. "Otello" obronił się potężną dawką humoru i jarmarczną rubasznością, można było nawet poczuć swobodną atmosferę trup aktorskich z okresu teatru elżbietańskiego. Ogromnym plusem przedstawienia była żywiołowa gra i twórcze, choć niepokorne podejście do tekstu dramatu.

Spotkanie tradycji z nowoczesnością miało znaleźć wyraz nie tylko na poziomie tekstów, ale również w poszukiwaniach formalnych, związanych z technikami teatru lalek. W tej sferze nie wydarzyło się jednak nic spektakularnego, bo ani nie zobaczyliśmy zbyt wielu przedstawień, w których pokazany byłby kunszt animatorski, ani też prawie żaden teatr nie zaskoczył nowatorskimi ujęciami formalnymi czy technicznymi. Na szczęście, były jednak wyjątki - spektakle, w których zarówno snuta opowieść, jak i prowadzenie lalek czy animacja przedmiotu, przykuwały uwagę. Największym zaskoczeniem w tej materii był spektakl "Szum płaczących wierzb", węgierskiego teatru Mesebolt Bábszínház. Opowieść o cygańskiej wdowie, której smok porwał wszystkich synów, ujęta została w piękną plastyczną formę. W bieli płócien i półprzezroczystych materii, za którymi w bocznych skrzydłach scenografii skrywa się dwójka narratorów, przy użyciu płaskich lalek malowanych na kartonie budowane są wyraziste obrazy. Ta historia drogi, w której matka wyrusza na poszukiwanie swoich dzieci, okazuje się również parabolą losu człowieka, w której pobrzmiewają nawet echa tragicznych wydarzeń drugiej wojny światowej. To jedno z najbardziej spójnych i sprawnych przedstawień prezentowanych na festiwalu. Śpiewna, cygańska muzyka, precyzyjna animacja, wykonanie masek, gra aktorska tworzą całość urzekającą i wzruszającą. Bardzo cieszy brak niedociągnięć technicznych przedstawienia, ciekawe zakomponowanie zmian scenografii pozwala na płynny odbiór. Tak oczywistego elementu zabrakło jednak kilku spektaklom, stanowiło mankament chociażby wspominanej już "Burzy" czy "Dzwonnika z Notre Dame" praskiego teatru ANPU. Na węgierskim spektaklu natomiast dzięki spójności i sile obrazowania, pomimo bariery językowej, można było w pełni zanurzyć się w scenicznym świecie. Innym spektaklem o wędrówce, w którym kobieta (u początku drogi jeszcze dziewczynka) wyrusza na poszukiwanie bliskiego człowieka, jest "Królowa Śniegu", w reżyserii Mariána Pecko, bielskiego Teatru Banialuka. Można nie zachwycać się estetyką spektaklu zahaczającą chwilami o kicz, jednak nie da się ukryć, że jest to przedstawienie, w którym znana historia o Gerdzie i Kaju, została w ciekawy sposób uwspółcześniona. Zmieniono rozłożenie akcentów problemowych tekstu i sprawnie przypisano wszystkie upostaciowienia zła pojawiające się w baśni, jednemu bohaterowi, w kilku postaciach. To spektakl bardzo bogaty, z ciekawie przebudowywaną scenografią i oświetleniem wydobywającym fantastyczność prezentowanych światów, choć z pewnością za długi, co jest mankamentem w warstwie dramaturgicznej.

Patrząc na spektakle opowiadające o wędrówce można odnotować ciekawy fakt - przedstawiane są wędrujące kobiety, co otwiera jedną z możliwych dróg myślenia o festiwalu Bábkarská Bystrica. W kilku prezentacjach, a co ważne - w tych naprawdę ciekawych, narracja powierzona została kobiecie, to kobieta snuje swoją opowieść, staje się podstawowym tematem przedstawień, a jej problemy okazują się często motorem akcji. Nie siląc się na pogłębione feminizowanie, warto pochylić się nad trzema spektaklami, w których kobieta stała się główną bohaterką. W tym nurcie sytuuje się z pewnością przedstawienie "Rozprávka, pohádka, bajka, mese" przygotowane w ramach Projektu V4, przez Thetar Ludem z Ostravy. Ten monodram polskiej aktorki - Dominiki Miękus, opowiada historię dziewczynki, która staje się kobietą. W wykonanej z przezroczystej folii scenografii aktorka gra jednocześnie matkę i córkę, której postać wyrażana jest również przy użyciu szmacianej karykaturalnej lalki, z wyłupiastymi oczami. Swoją przerysowaną, "zołzowatą" grą i świetną modulacją głosu, Miękus ciekawie oddaje relacje pomiędzy młodszą i starszą kobietą. Jest to opowieść o wtrąceniu dziewczyny w ryzy stereotypu i konieczności wypełniania określonego wzorca kulturowego. W bajkową narrację zostają wpisane takie problemy jak pierwsza miesiączka, rosnące piersi, niechciana ciąża, szkoda tylko, że poza przedstawieniem pewnego zagadnienia, nie pada w tym spektaklu ani żadne konkretne pytanie, ani nie ma szansy na wysnucie jakieś odpowiedzi. Na podobnej problematyce, choć ujętej w zupełnie inną formę, koncentruje się przedstawienie gospodarzy festiwalu - "Mocad(r)ámy". To dwuczęściowa seria monodramów kobiecych, w których w kawiarnianej atmosferze, z dużą dawką humoru, bardzo różne od siebie kobiety, opowiadają o własnym życiu, o swoistym wtrąceniu w określone role społeczne, wyznaczane nie tylko przez mężczyzn, ale również przez oczekiwania własne czy przedstawicielek tej samej płci. Kobieta jako podmiot i przedmiot - to również temat doskonałego w warstwie plastycznej przedstawienia "Intruz" praskiego teatru Jedefrau.org. Kobieta zmaga się tu z dwoistością własnej natury. Niezwykła jest iluzyjność tego spektaklu, w którym aktorka (Kristina Madričová) wchodzi w relacje ze swoim lalkowym sobowtórem. Są w tym przedstawieniu momenty, w których za sprawą animacji i świetnej gry świateł, ma się wrażenie, że lalka żyje własnym życiem i faktycznie to ona panuje nad ciałem aktorki.

Zagadnienie wartości animacji w festiwalowych prezentacjach, umożliwi powoli odejść od tematu kobiety, który może nie był dominantą tematyczną festiwalu, ale pozwolił zbudować pewną linię narracyjną najciekawszych dla mnie przedstawień. Poza Jedefrau.org interesującą pracę z lalką pokazał opolski Teatr Lalki i Aktora w przedstawieniu "Drums - 4Dance(s)". Składane na oczach widzów lalki zostają przez ruch oraz dźwięk ożywione, żyją i umierają w ciągu tego krótkiego przedstawienia. To historia o losie człowieka i lalki oraz wyraz ogromnej pokory lalkarzy do materii, z którą pracują. Kunszt animacji przedmiotów pokazali również aktorzy białostockiej Kompanii Doomsday, w najbardziej hipnotyzującym przedstawieniu festiwalu - "Kąsanie". Ich ruch sceniczny, praca ciałem, głosem i z rekwizytem wyznaczają rytm pulsujący podskórnie długo po wyjściu z sali teatralnej.

Z wrażeniem podskórnego pulsowania teatru dobrze byłoby zostać na długo po festiwalu. Przy tak dużej ilości przedstawień, pośród których obok prezentacji profesjonalnych teatrów znalazły się również spektakle młodych grup (pod wspólną nazwą Strefa Młodych), jak również liczne imprezy towarzyszące - wystawy, koncert, słuchowisko, panele dyskusyjne, mogło by znaleźć się ciut więcej tych dobrych, mocno i pozytywnie zapadających w pamięć. Ważne jednak, że czuje się w Banskiej Bystricy atmosferę teatralnych poszukiwań i potrzebę dialogu, nowego z dawnym, młodych ze starszymi, a o otwarciu na nieeksplorowane dotychczas na scenach środkowoeuropejskich przestrzenie teatru, świadczy dobitnie fakt, że pojawiły się na festiwalu trzy spektakle kierowane dla najmłodszej publiczności. Teatr inicjacyjny jest w krajach tzw. V4 jeszcze bardzo mało rozpowszechniony, dlatego ważnym krokiem było włączenie do programu spektaklu "Wróżka mniejsza niż makowe ziarenko" przygotowanego przez Bábkov Divadlo na Rázcestí, doskonałego "Z Księgi Dżungli" praskiego Divadlo Minor oraz zaproszenia legendy teatru dla najnajmłodszych widzów - włoskiego Teatro all'improvviso. W Banskiej Bystricy pamięta się o wszystkich widzach i pełno tu krasnali - wielkich małych ludzi!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji