Artykuły

Bo teatr jest po to, by zadziwiać...

"Bajki Samograjki" w reż. Lesława Ostaszkiewicza w Teatrze im. Sewruka w Elblągu. Pisze Izabela Piskorek w Tygodniu w Elblągu.

"Teatr - uwodziciel znów zaklął czas, przeniósł do innej rzeczywistości, sprowokował refleksję, a nade wszystko rozbawił!" Ta właśnie myśl kołatała mi się po głowie, w chwili, gdy Mała Scena elbląskiego teatru rozbrzmiała gromkimi brawami, a rozradowane dzieciaczki ochoczo chwytały cukierki, które gradem padały na widownię.

Premiera spektaklu "Bajki Samograjki" Jana Brzechwy w debiutanckiej reżyserii Lesława Ostaszkiewicza odbyła się 11 października br. W zapowiedziach przedstawienia często podkreślano karkołomność przedsięwzięcia. Trudność poległa podobno nie tyle na sprostaniu wymaganiom małego widza, który zawsze ma odwagę krzyknąć, że król jest nagi, ile na scenicznym zobrazowaniu bajek-słuchowisk, czytanek do podusi. W moim odczuciu ten problem okazał się jednak najmniej istotny. Prawdziwa trudność tkwiła raczej w takim wyczarowaniu świata bajek, by widzowie, doskonale znający ich treść, dali się wprowadzić w ten świat i chcieli w nim pozostać do końca. Co więcej nie mógł to być świat, który zapraszałby w swe progi tylko małego widza, a dorosłemu kazał czekać pod drzwiami. Należało urządzić ucztę dla każdego...

l udało się! Oglądając spektakl przygotowany z wielkim wyczuciem proporcji między słowem a obrazem, z subtelną lekkością formy, a przede wszystkim z ogromną inteligencją, widz nie ma wątpliwości, że karkołomne przedsięwzięcia powinny być częściej podejmowane przez nasz teatr, gdyż doskonale sobie z nimi radzi.

Trudno się dziwić, że publiczność nie kryła uznania dla reżysera-debiutanta. Lesław Ostaszkiewicz- wyśmienity aktor, który wcielając się w postać Jana Brzechwy dał do zrozumienia, że na szczęście nie porzuci aktorstwa, udowodnił jednak, że potrafi też być znakomitym reżyserem. Wie bowiem, że reżyser przede wszystkim musi mieć coś do powiedzenia. Wszak reżyseria jest sztuką odczytywania na swój własny sposób tego, co wydaje się powszechnie znane, a jednak nadal niezgłębione, jest to umiejętność mówienia do ludzi, odkrywania przed nimi własnych światów. Mówienia w sposób ciekawy i intrygujący.

Reżyseria to umiejętność pracy z zespołem aktorów. To sztuka przemiany Anny Suchowieckiej najpierw w Czerwonego Kapturka, zaraz potem w rozkapryszoną księżniczkę i na koniec w odważną Małgosię. To umiejętność ukazania wielu twarzy Jolanty Tadli, kryjącej w sobie ciepło matczynej miłości, skrupulatność królewskiego posłańca, czy wreszcie niesamowite oblicze złej/dobrej Baby Jagi (niesamowita kreacja!). To także zaczarowanie Marcina Tomasika w komicznego w swej tępocie gajowego, w bystrego Kota w butach, czy wilka, który choć mu w brzuchu burczy z głodu, krzyczy, że wszyscy z jego rodu "Tym się szczycą od stuleci, Że nie krzywdzą małych dzieci". To w końcu także umiejętność dania szansy wspaniałego debiutu młodszemu koledze. Leszek Czerwiński, bo o nim mowa, mógł zaprezentować nie tylko swoje zdolności aktorskie, wcielając się w strasznego wilka czyhającego na Czerwonego Kapturka, czy szlachetnego Janka sierotę lub też przedsiębiorczego Jasia, ale pokazał również swój potencjał wokalny. Czystość i dźwięczność jego głosu nadawała szczególnego kolorytu przedstawieniu.

Autor tekstu literackiego, reżyser i aktorzy to jednak za mało, by stworzyć wyśmienite przedstawienie. Sukces spektaklu, zwłaszcza spektaklu bajkowego zależy też w dużej mierze od scenografia i oświetleniowca. Jednak gdy się ma dobrych oświetleniowców i taką plastyczkę jak Elżbieta Dymiszkiewicz, którzy potrafią nie tylko zaprojektować ciekawe kostiumy, ale przemienić czarne wnętrze Małej Sceny w tajemniczą szafę z bajkami, a w niej: las, łąkę, drogę, rzekę, można spać spokojnie. W istocie pomysłowa scenografia i odpowiedni ruch sceniczny omamił zmysły. Nie ulegało wątpliwości, że scena w przedziwny sposób nabrała głębi, że ściany się rozsunęły, by bohaterowie mogli odbyć długą wędrówkę przez las.

l za to właśnie kocha się teatr. Za siłę iluzji, za możliwość ucieczki w inną rzeczywistość stworzoną nie dzięki komputerowym zabiegom, ale poprzez budowanie więzi i zaufania między aktorem a widzem, między człowiekiem a człowiekiem. Widowisko teatralne, będące najpełniejszą formą kontaktu ze sztuką i drugim człowiekiem poprzez sztukę, dostarcza widzowi nie tylko bodźców estetycznych, ale angażuje emocjonalnie i intelektualnie. Wszak widz współtworzy spektakl. Godząc się na konwencję, umiejętnie odczytuje sygnały wysyłane przez twórców, by móc bawić się znakomicie podczas przedstawienia i umiejętnie wnieść je w swoje życie po opuszczeniu teatru. Stąd też każdy dorosły widz, który uda się ze swą pociechą na "Bajki Samograjki", spędzi radośnie czas nie tylko dlatego, że zobaczy rozentuzjazmowaną twarzyczkę swego dziecka, ale sam będzie się śmiał się do rozpuku w momentach, w których reżyser poprzez komizm słowny i sytuacyjny puszcza zadziornie oko do dorosłego widza wierząc, że zna on Freudowską wykładnię Czerwonego Kapturka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji