Artykuły

Spektakl z książką przegrywa

"Opowieść o tym, jak Tygrysek pewnego dnia nie wrócił do domu" w reż. Piotra Seweryńskiego w Teatrze Pinokio w Łodzi. Pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Bajkę "Dzień dobry, Świnko" Janoscha czyta się z wypiekami na twarzy. Nawet kiedy jest się dorosłym. Sceniczną adaptację książki w Teatrze Pinokio ogląda się bez wypieków. Nawet kiedy jest się dzieckiem.

Przenosić na scenę Janoscha to jak zagrać pacynkami Kubusia Puchatka. Ryzyko, że lalki będą musiały się zmierzyć z przyswojonymi przez kulturę masową wizerunkami bohaterów jest więcej niż realne. I że adaptacja nie wygra też z fantastycznym, robiącym furorę oryginałem.

Otoczona dziecięcą widownią, mogłam posłuchać np. opowieści o wakacjach albo dyskusji o tym czy podmieniona w środku spektaklu lalka to nadal Tygrysek, czy może jakiś lew? Hałasy oznaczały jedno - spektakl nie trzymał tempa. Wina nie w fabule, bo ta wyraźnie dzieci wciągała, a w jej scenicznym opracowaniu. Zwartą i prostą historię o tym, jak bawiąc się ze Świnką Tygrysek zapomina wrócić do domu, poprzecinano piosenkami i zbędnym, niespointowanym wątkiem Lwa szukającego zbója Kieliszka (w książce pojawia się on na jednej stronie). Jedno zdanie o śnie Tygryska zamieniono na dwie długie sceny. Bajka rozciągnęła się, straciła na spójności i zaczęła nużyć.

Przedstawienie obronili aktorzy, zwłaszcza zatrudniony niedawno przez teatr Piotr Szejn. Jego Tygrysek, jak książkowy oryginał, szybko wzbudził sympatię, podobnie jak Miś Włodzimierza Twardowskiego. Zupełnie natomiast nie wiadomo, po co w bajce rzekomo dobrej dla trzylatków, Świnka uwodzi "jak kobieta" i rozkochuje w sobie Tygryska.

Sporo do życzenia pozostawiły też piosenki. Kiedy Tygrysek mówi o Śwince "słodki pluszak" (żeby rym znalazła wyśpiewana dalej "dusza") to jest to taki sam bezsens, jak gdyby nazwał ją w książce "rysunkiem". Z punktu widzenia treści nieco niedorzeczne wnioski przynosi finałowa piosenka. Wynika z niej, że jak las jest gęsty i ciemny, to lepiej wrócić na noc do domu. Może i lepiej, tylko raczej w bajce o "Jasiu i Małgosi".

Siłą książeczek pisarza, który w rodzimych Niemczech wygrywa nawet z Waltem Disneyem, jest prostota i niepowtarzalny urzekający klimat - odbicie dziecięcej wrażliwości. Może warto iść tym śladem, bo to właśnie nie-bycie dorosłym uczyniło z Janoscha wspaniałego artystę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji