Artykuły

Lód po metalu

"Szarańcza" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku - dodatku Kultura.

Paweł Szkotak w poznańskim Teatrze Polskim opowiada losy bohaterów "Szarańczy" Biljany Srbljanovic zdumiewająco biernie, chcąc chyba, żeby ta historia sama się opowiedziała. Nic z tego.

Podczas premiery "Szarańczy" wyobrażałem sobie intensywnie tzw. okres przygotowawczy reżysera. To, co dzieje się z nim jeszcze przed decyzją: wystawiam tę sztukę.

Oto po przeczytaniu dramatu Srbljanović wstrząśnięty Paweł Szkotak chodzi po ulicach Poznania, przygląda się ludziom, słucha, jak młode byczki lżą emerytów, jak dzieci terroryzują rodziców. Czuje, jak łazi za nimi śmierć, rozpad, choroba. Szkotak wraca do teatru wychłodzony, mierzy temperaturę raz i drugi, ale na termometrze nieodmiennie widać 33 stopnie. Po paru miesiącach słupek rtęci ani drgnie. Reżyser czuje fatalistyczną obojętność. Na białej kartce rysuje linie, oznacza literami a, b i c poszczególne wątki i tematy. I tak już zostaje do samej premiery.

Szkotak tworzy teatr schowany za matową szybą. Bez zbliżenia do jakiejkolwiek postaci. Jakby to byli zimni ludzie w lodowatym świecie. Jakby zamroziła ich wojna w byłej Jugosławii. Postawiona na scenie metalowa buda skutecznie likwiduje wszelkie szansę na ciepło, intymność relacji. Na zawieszonym nad prawą kulisą telewizyjnym ekranie znaku-skrócie mieszkania Dady i Milana pojawia się obraz gazowego palnika. Syczący na nim niebieski ogień tylko udaje rodzinne ognisko. Poznańscy aktorzy są (poza jedną zbiorową sceną) odsunięci od rampy, pochowani za blaszanymi zastawkami, uwięzieni na balkonach i podestach. Uniemożliwia to wejście widza w sceniczny świat, ale dobrze oddaje intencje dramaturga. Srbljanović opisała konflikt pokoleń. Młodych i starych Serbów zakleszczonych w jakimś wspólnym druciano-żelaznym kole Iksjona. Jedni męczą drugich. Są dla siebie ciężarem, wstydem i upokorzeniem.

Jest w tej sztuce i czekanie na śmierć starych ludzi, i zazdrość o pustkę młodości. Tytułowa "szarańcza" oznacza po prostu plagę nieczułości: młode, głodne życia osobniki zeżrą stare, jak i wszystko, co można zjeść. Srbljanović pozwala swoim starym bohaterom skomleć o troskę, miłość i uwagę jak psom przywiązanym do drzewa w lesie lub zostawionym przy autostradzie. A młodzi szamocą się w sferach iluzji - polityce, biznesie, telewizji i seksie. Póki ktoś w głowie nie wyłączy im światła.

Aktorsko najbardziej podobali mi się Piotr Szrajber (jako Fredi, udręczony opieką nad ojcem lekarz-homoseksualista) i Piotr Kazimierczak (Milan - zahukany przez żonę eks-zbrodniarz wojenny). Oprawa muzyczna spektaklu jest niekonsekwentna jak jesienny przymrozek. I coś niedobrego dzieje się z montażem scen i rytmami spektaklu. Lód po metalu porusza się jednak inaczej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji