Artykuły

Marny tylko tytuł

"Kształt rzeczy" w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Zdzisław Niemiec w Kronice Beskidzkiej.

To już tradycja, że na prawdziwy początek sezonu w bielskim Teatrze Polskim trzeba czekać bardzo długo, aż do połowy listopada. Wtedy to, w okolicach Dnia Niepodległości, dyrektor TP Tomasz Dutkiewicz serwuje kilka premier dzień po dniu.

Nazywa się to Weekend z Teatrem Polskim. Bywało, że składał się z trzech premier, w tym roku są tylko dwie. Trzecią Tomasz Dutkiewicz przygotował tym razem w Warszawie. W pałacu w Łazienkach wystawił 5 listopada w gwiazdorskiej obsadzie (między innymi z Danutą Stenką i Krzysztofem Kolbergerem) "Tamarę", którą wcześniej przećwiczył na bielskiej scenie. Natomiast najnowsze bielskie premiery to spotkania z współczesnością ("Kształt rzeczy") i z klasyką ("Czarownice z Salem") dramaturgii amerykańskiej.

"Kształt rzeczy" napisał dramaturg i reżyser Neil LaBute (rocznik 1963). Pretensjonalnie, mgliście, wręcz nieciekawie brzmi na szczęście tylko tytuł. Natomiast opowiedziana przez Amerykanina z Detroit historia dwóch studenckich par pasuje jak ulał do polskiej, w tym bielskiej, rzeczywistości. Przez miasto nad Białą, borykające się z plagą grafficiarzy, przetoczyła się bowiem całkiem niedawno burza z powodu wystawy pewnej kontrowersyjnej plastyczki. A "Kształt rzeczy", rozpoczynający się od prowokacyjnego pomalowania sprejem penisa posągowi w muzeum, dotyka właśnie związków sztuki z realnym życiem. Pojawiają się pytania: co jest twórczością, a co tylko hucpą lub wręcz manipulacją; jakie są granice twórczości, jeśli w ogóle są?

Widowisko jest zgrabnie zainscenizowane (reżyseria Grzegorz Chrapkiewicz, scenografia Anna Popek) i zagrane (Katarzyna Skrzypek i Rafał Sawicki w rolach głównych oraz Marta Gzowska-Sawicka z Arturem Pierścińskim w tle). Zapowiada się melodramat - love story z tragicznym finałem, czego zwiastunem zdają się być zdjęcia zakrwawionego stołu operacyjnego. Po drodze jest rodzące się uczucie nieśmiałego, zakompleksionego chłopaka do przebojowej dziewczyny, jest seks (pokazany realistycznie, ale bez przekraczania granicy dobrego smaku), wreszcie zdrada i kłótnie o sens życia (z wulgaryzmami, jakie słyszy się niemal wszędzie). Ale finał może widzów zaskoczyć i zdumieć, jak w solidnie skonstruowanym kryminale. Dobra robota.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji