Artykuły

Byle nie kojarzyć się z niestrawnością

Prędzej statystyczny Kowalski poradzi sobie z łupieżem, niż młody aktor wygłosi monolog Hamleta - pisze Katarzyna Bogucka w Expressie Bydgoskim.

W najwyższej cenie są role główne, ale przecież scena nie dla wszystkich jest łaskawa. Początkującego artystę ratują reklamy, seriale, dokumenty fabularyzowane.

Ile za hamletyzowanie, ile za trzymanie halabardy bądź za samą obecność na scenie? Niewiele. Poza scenami trwa walka o byt. Nieliczni mogą przebierać w reklamowych i serialowych ofertach.

W telewizji

Kilka lat temu na antenie telewizyjnej zaczęli się tłumnie pojawiać aktorzy związani z bydgoską sceną. Migali nam w filmach, jako statyści, świecili w serialach, czasem spoza reklamowych obrazów wybrzmiewał bardzo znany głos...

- Pamiętam, że kilka razy w ogólnopolskiej telewizji, w reklamach, widziałam panią Barbarę Kałużną, znakomitą aktorkę, którą podziwiać można w spektaklu "Tramwaj zwany pożądaniem" - mówi Daria, studentka polonistyki. - Jestem też pewna, że pani Barbara użyczyła swojego głosu w produkcjach reklamowych. Wiem, bo jej głos wszędzie bym rozpoznała.

Rzeczywiście, Barbara Kałużna wsparła kilka lat temu Federację Konsumentów, która pod egidą Unii Europejskiej apelowała do mas: "Sprawdź, jakie masz prawa". Jak opowiadała "Expressowi" aktorka, w sprawie udziału w reklamie pertraktował jej agent. Obecność znakomitego reżysera filmowego, Konrada Niewolskiego ("Symetria") na planie sprawiła, że artystka zgodziła się na współpracę.

Według nieoficjalnych informacji, trzy dni na planie zdjęciowym, z uwzględnieniem indywidualnych stawek, to równowartość półrocznej pensji teatralnej. Jak wysoka jest ta pensja? O tym milczą ludzie z branży artystycznej. Milczą, bo ponoć nie ma czym się chwalić.

- Najgorzej jest na początku pracy - wspomina uznana bydgoska aktorka. - Właściwie młody aktor nie dałby sobie rady bez pomocy rodziny i tak też było ze mną. Przed laty aktorstwo było wielka pasją, nie myślało się o pieniądzach. Teatr musiał jednak zapewnić mieszkanie służbowe. To niezbędna pomoc, bo przecież aktor to zawód wędrowny. Dziś jest znacznie więcej możliwości zarobkowania.

Zgoda dyrektora

Na udział aktora w reklamie musi wyrazić zgodę dyrekcja. To dzięki przychylności szefostwa naszej sceny, niegdyś Magdalenę Kusińską cała Polska kojarzyła z kartą POP i z równie słynnym "reklamowym" synem Przemysławem Saletą. Rodzimi artyści reklamowali alkohole, leki, mięso, pojawiali się także w programach kryminalnych.

- Osobie, która kojarzy się powszechnie z chipsami, albo z łupieżem, trudno będzie w przyszłości zagrać Hamleta - prorokował zapytany o udział aktorów w reklamie Artur Orzechowski, dyrektor teatru gdańskiego.

Tymczasem sprzedaż wizerunku dla celów reklamowych staje się normą wymuszaną przez system. - Dysponujemy mieszkaniami służbowymi, z których mogą oczywiście korzystać aktorzy - mówi Bernadeta Fedder, p.o. kierownika Działu Promocji i Marketingu TP, pytana o pomoc firmy dla pracowników, zwłaszcza młodych. - Mamy też pokoje gościnne, na terenie teatru, jak sama nazwa mówi - dla gości. Ci za pobyt nie płacą, co do mieszkań służbowych, korzystający z nich aktorzy są traktowani jak normalni obywatele. Nie mają ulg w opłatach. Mieszkania, łącznie zdaje się dziewięć, mamy porozrzucane po całym mieście, od ulicy Grunwaldzkiej, po aleje Mickiewicza, Kapuściska, Wyżyny.

Poza mieszkaniem służbowym aktorzy mogą liczyć na promocyjny obiad, na przykład w Green Wayu bądź w IQ. Zdarzyło się, że któryś z artystów musiał poprawić z myślą o roli swoją muskulaturę. Z pomocą pospieszyło Sport Factory. Innym razem chodziło o poprawienie karnacji. Zbyt blady aktor skorzystał z bezpłatnych kąpieli pod lampami. - Wdzięczni także jesteśmy firmie odzieżowej Szefler - dziękuje Bernadeta Fedder.

Aktorska gaża to zaledwie zalążek budżetu przeznaczonego na wyprodukowanie przedstawienia. W zależności od tego, czy premiera planowana jest na dużą scenę, czy na kameralną, koszt przygotowania sztuki waha się od 80 do 170 tysięcy złotych. Wszystko zależy od scenografii.

Monodramami, niewielkimi formami teatralnymi, zainteresowany jest Urząd Miasta. Pod egidą wydziału kultury spektakle wystawiane są, np. w Węgliszku, ale nie tylko tam. Monodram, bez skomplikowanej inscenizacji ratusz "kupuje" za kwotę od 300 do 500 złotych. Zaś pełnowymiarowy spektakl trwający około 2 godzin kosztuje w "miejskim" cenniku od jednego do półtora tysiąca złotych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji