Artykuły

Odszedł Jerzy Goliński

Golo - bo tak się zwracali do Niego przyjaciele - zawsze był otwarty. Słynął z siarczystego języka, dosadnych wypowiedzi, ale i z pięknych metafor, którymi darzył mnie podczas rozmów - wspomina Jolanta Ciosek w Dzienniku Polskim. Jego wypowiedzi to były istne perełki, wręcz złote myśli, którymi tak celnie nazywał sprawy w sztuce i w życiu. Inteligencja, erudycja, poczucie humoru i ten przedwojenny szarm, elegancja wobec kobiet.

Jakże okrutny jest ten listopad. Dopiero żegnaliśmy Jana Machulskiego, teraz przyszedł czas na pożegnanie kolejnego wspaniałego artysty. Odszedł Jerzy Goliński, znakomity aktor, reżyser, pedagog, dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w latach 1990 - 1992. Na tej scenie zagrał wiele pięknych ról i wyreżyserował znakomite spektakle. 19 listopada skończył osiemdziesiąt lat. -

Rączki całuję szanownej pani. Czym tym razem mogę służyć - słyszałam, ilekroć dzwoniłam do Profesora. A dzwoniłam często, zawsze gdy potrzebowałam Jego opinii, wspomnień, rady. Nigdy nie odmawiał mi rozmów, wywiadów, choć tych ostatnich innym już nie udzielał. Dla "Dziennika Polskiego" Golo - bo tak się zwracali do Niego przyjaciele - zawsze był otwarty. Słynął z siarczystego języka, dosadnych wypowiedzi, ale i z pięknych metafor, którymi darzył mnie podczas rozmów. Jego wypowiedzi to były istne perełki, wręcz złote myśli, którymi tak celnie nazywał sprawy w sztuce i w życiu. Inteligencja, erudycja, poczucie humoru i ten przedwojenny szarm, elegancja wobec kobiet. Nie lubił wywiadów, a szczególnie jednego tematu: moje życie w sztuce. - To wszystko, co czytam w wywiadach jest grane, udawane, to są jakieś półprawdy. Każdy z nas nosi jakąś maskę.

Jerzy Goliński był wielką osobowością i autorytetem, z którego zdaniem każdy się liczył. W jednej z ostatnich rozmów powiedział mi: We mnie zawsze była ciekawość życia, więc jeśli trafiałem na tekst, który brzmiał dla mnie aktualnie - wystawiałem go. I dlatego wystawiałem nie tylko polskich klasyków, również Szekspira, ale i Mrożka, Witkacego, Brechta, Frischa. A wie pani, co w tym wszystkim było najważniejsze? Te spotkania z publicznością, te wielogodzinne posiady, kiedy rozmawialiśmy o życiu i teatrze. Dzisiaj jestem zamknięty w swojej "wieży", rzadko wychodzę, dużo czytam i przyglądam się temu teatrowi, który rozgrywa się poza sceną.

Opowiadając mi kiedyś o przedwczesnej śmierci Zbigniewa Cybulskiego, powiedział: Ukochani przez bogów umierają młodo, bo nie zdążą się zestarzeć. Ja już żyję bardzo długo.

Dla nas, Profesorze, żył Pan za krótko. Jakże będzie mi brakowało rozmów z Panem. Zawsze żegnał się Pan ze mną, mówiąc: Padam do nóżek, kłaniam się nisko. Dziś my, widzowie, kłaniamy się Panu nisko, najniżej, dziękując za wszystko, co Pan zrobił dla polskiego i krakowskiego Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji