Artykuły

Pomnik na końcu leczy

"Na końcu tęczy" w reż. Dariusza Miłkowskiego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Na Małą Scenę Teatru Rozrywki w Chorzowie trafiła w krótkim czasie druga muzyczna biografia. Po Annie Sroce - jako Billie Holiday w "Lady Day" - Maria Meyer wcieliła się w Judy Garland, słynną Dorotkę z filmu "Czarnoksiężnik z krainy Oz" z 1939 roku. Niestety na tym tle "Na końcu tęczy" wypada blado.

Może najnowsza muzyczna propozycja Teatru Rozrywki o Garland wydałaby się bardziej udana, gdyby nie wciąż świeża pamięć o drapieżnie zagranej historii Holiday. Teatr wpadł we własne sidła. Pokazał, jak można wabić publiczność głosem aktorki i kusić opowieścią o kobiecie będącej na granicy wyżyn sławy i alkoholowo-narkotykowego upadku, po czym zmęczyć ją ponaddwugodzinnym spektaklem o podobnej tematyce.

Nie lubię pomników - ludzi zastygłych w patetycznych pozach, odlanych z brązu lub utrwalonych w kamieniu, z martwymi twarzami. Nieszczęście zdarzyło się już na poziomie tekstu - sztuka Petera Quiltera jest niczym zbędny pomnik wystawiony ku czci i pamięci, lukrowana laurka dla Judy Garland, niekochanej dziewczynki z Hollywood. Literacki pomnik spod pióra Brytyjczyka jest ckliwy i chwilami tak melodramatyczny, że nie wiadomo, co z nim właściwie na scenie zrobić. Jak odbrązowić postać, skoro wciąż się ją złoci i srebrzy? "Na końcu tęczy" okazuje się być nieudaną próbą przed późniejszą "Boską!" - kolejną sztuką Quiltera, tym razem zgrabnie i dowcipnie napisaną o najgorszej śpiewaczce świata Florence Foster Jenkins.

Quilter w "Na końcu tęczy", odmiennie niż w "Boskiej!", jakby nie mógł się zdecydować. Raz stara się być wnikliwym dokumentalistą i obnaża przed nami prawdziwą twarz aktorki pogrążonej w długach, rozkapryszonej i nieobliczalnej z powodu nałogów, które nabyła już jako nastolatka. Z drugiej strony raz po raz serwuje komediowe gagi i każe nam patrzeć z przymrużeniem oka na Garland i jej hotelowe przygody. Wreszcie chwilami ucieka się do melodramatycznych tonów i niemal stara się wycisnąć łzy publiczności, co może rozdrażnić najwytrwalszych nawet teatromanów.

Nieszczęście lawinowo spada na spektakl. Reżyser Dariusz Miłkowski próbował szukać wspólnego mianownika, ale ostatecznie całość rozpada się na lepsze i gorsze kawałki muzycznej opowieści. Maria Meyer - odtwórczyni głównej roli i wybitna aktorka chorzowskiej sceny, obdarzona niebanalnym głosem - robi wszystko, by uratować perypetie Garland. W drugim akcie rozpoczyna np. od pięknej sceny w garderobie i dialogu z jej akompaniatorem, i wieloletnim przyjacielem. Anthony (gościnna rola Tadeusza Zięby) wykonuje cierpliwie makijaż na twarzy Judy, która nie może zdobyć się na najmniejszy nawet uśmiech. Zastygła wpatruje się w odbicie w lustrze, szukając prawdy o tym, kogo widzi przed sobą. Jest coś niezwykłego i emocjonalnego w tej scenie. Jednak aktorzy kilka chwil później będą skazani na ckliwy dialog o wspólnym domu i przyszłości - cukierkowy i sztuczny, okraszony obowiązkowym ściemnieniem i jedynie lekką smugą światła. W całym spektaklu najsłabiej wypada papierowa relacja aktorki z narzeczonym Mickeyem Deane'em (Jarosław Czarnecki) - pozbawiona napięcia i stworzona ze sztucznie wygłaszanych lub wykrzykiwanych kwestii o pigułkach i trunkach.

Warto jednak było wytrwać ponad dwie godziny w fotelu, by usłyszeć finałową interpretację "Over the rainbow". Tą jedną piosenką Meyer opowiedziała najpełniej o swojej Garland. Gdzieś na końcu tęczy przysiada czterdziestoparoletnia kobieta, która oswoiła cały ból i nauczyła się z nim żyć, ale nie zapomniała, jak to jest marzyć o tym, by poczuć, że ktoś ją kocha. Nie piękną Dorotkę, która zmierza do krainy Oz, ale tę wystraszoną, drobną kobietę, która nie wie, jak i po co dalej żyć? Historia dopisała tu swój smutny finał - w spektaklu oglądamy aktorkę po tournee w Londynie. Niebawem Garland umrze z przedawkowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji