Artykuły

Dr Dabic radzi

W niewielkiej przestrzeni Malarni Teatru Współczesnego sześć postaci w t-shirtach z wyraźnie napisanym imieniem, w zabawny sposób poddaje się praniu mózgu, po którym mają stać się bardziej efektywnymi i subordynowanymi pracownikami korporacji - o spektaklu "Życie/instrukcja obsługi" w reż. Mateusza Przyłęckiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Dominika Lutobarska z Nowej Siły Krytycznej.

"Życie / instrukcja obsługi" - pierwsze przedstawienie zrealizowane w cyklu "Nowy wspaniały świat" w Teatrze Współczesnym w Szczecinie - poza tytułem nie ma zbyt wiele wspólnego z grubą książką Georgesa Pereca. Tekst autorstwa Mateusza Przyłęckiego - reżysera spektaklu - jest oryginalną kompilacją rozmaitych poradników typu "Jak uwodzić mężczyzn z klasą i skutecznie", instrukcji dla pracowników korporacji i chińskich przysłów.

W niewielkiej przestrzeni Malarni Teatru Współczesnego sześć postaci w t-shirtach z wyraźnie napisanym imieniem, w zabawny sposób poddaje się praniu mózgu, po którym mają stać się bardziej efektywnymi i subordynowanymi pracownikami korporacji. Widz ma okazję uczestniczyć w prelekcji na temat określonych typów pracowników, podczas której - na żywych przykładach w postaci odpowiednio przebranych aktorów - można zapoznać się z najbardziej pracowitymi pszczółkami, niekreatywnymi mrówkami oraz leserami i terrorystami: trutniami. Nieprzerwany śmiech wywołują absurdalnie brzmiące zasady pracy w sieci sklepów, konkretnie i dosłownie wykonywane zalecenia specjalistki od autoprezentacji, precyzyjny układ choreograficzny opisujący stosowane w korporacjach procedury, dotyczące często najprostszych czynności.

Od tematyki sieciowo-korporacyjnej niepostrzeżenie następuje przejście do porad i szkoleń w zakresie relacji damsko-męskich. Aktorski team dzieli się na pół: najpierw komiksowe, prosto, przekonująco i zabawnie skonstruowane sceny, w których prowadzące kurs uwodzenia mężczyzn Asia (Joanna Matuszak) i Grażyna (Grażyna Madej) razem z kursantką Ewą (Ewa Sobiech) "lecą" w pouczającą podróż na Wenus i Marsa, zaraz po nich Arek (Arkadiusz Buszko) i Paweł (Paweł Niczewski) "sprzedają" Robertowi (Robert Gondek) kilka niezbędnych prawd o kobietach. W końcu dochodzi do egzaminu, na którym Ewa i Robert mają pokazać, czego się nauczyli. Obnażona miałkość wszelkich rad i prawd dotyczących relacji interpersonalnych budzi śmiech i niestety niewiele więcej.

Poszczególne sceny łączy surrealistyczny leitmotiv wyłaniającej się z ciemności postaci z doczepioną długą siwą brodą i walizką. To dr Dabic, który w dostojnym milczeniu pojawia się na scenie, by udzielić rady. Odarte z wszelkich kontekstów absurdalne mądrości - sentencje dr Dabica w stylu "lepszy diament ze skazą niż zwykły przydrożny kamień" albo "nie możesz sprawić, by ptaki smutku przestały krążyć nad twoją głową, ale możesz nie pozwolić, żeby uwiły sobie gniazdo w twoich włosach" projektowane są na ścianie w głębi sceny.

Kim właściwie jest dr Dabic? Radovan Karadżić - zbrodniarz wojenny, będący jednocześnie lekarzem psychiatrą, poetą i charyzmatycznym przywódcą, zapuściwszy długą brodę przez kilka lat ukrywał się właśnie pod nazwiskiem Dabic. Ten trop stwarza możliwość wysnucia interpretacji związanej z konsekwencjami wszelkiej manipulacji, także tej pozornie niewinnej sprowadzonej do kilku rad na temat autoprezentacji i uwodzenia kobiet. Wszelkie najbanalniejsze nawet rady, złote myśli, instrukcje stosowane w codziennym życiu, są także rodzajem manipulacji, której bardzo niedaleko do rejonów związanych z przemocą, władzą totalitarną czy faszyzmem.

Debiutancki spektakl Przyłęckiego tchnie świeżością, jest śmieszny, ogląda się go lekko i przyjemnie. Miałam jednak nieodparte wrażenie, że to dopiero wstęp, wprawka, pokaz pierwszego etapu pracy, prowadzącego do sedna problemu. To wrażenie być może sprowokował tytuł cyklu - "Nowy wspaniały świat". Książka Huxleya prowokuje do głębszej refleksji na temat współczesnego świata, także jego krytyki. Tymczasem spektakl otwierający nazwany tak projekt w Teatrze Współczesnym niczego nie krytykuje, nie budzi w widzach niepokoju ani dyskomfortu - pozwala w bezpiecznych warunkach wyśmiać to, czemu na co dzień współczesny człowiek pokornie się podporządkowuje. Choć przedstawienie obnaża (a raczej zabawnie opisuje) mechanizmy stosowane w dużych firmach i korporacjach, z powodzeniem mogłoby być prezentowane właśnie na korporacyjnych imprezach integracyjnych i szkoleniach w ramach rozluźnienia atmosfery - zapewne śmiech publiczności byłby tam jeszcze głośniejszy. Brakuje momentu, w którym śmiech zamiera na ustach, pokazania lub chociaż wyraźnego wskazania drugiej, ciemnej strony opisywanego zjawiska, szerszego kontekstu. Może gdyby nawiązanie do Karadzica było wyraźniejsze, udałoby się osiągnąć właśnie ten efekt i ostatni monolog w wykonaniu Roberta Gondka zabrzmiałby złowrogo i przejmująco, a nie nużąco?

Inaugurujący cykl, przejrzyście skonstruowane, sprawnie wyreżyserowane i dobrze zagrane przedstawienie Przyłęckiego, rozbudza apetyt na sceniczną dekonstrukcję konkretnych aspektów współczesnej rzeczywistości i funkcjonującego w niej człowieka, poddanie ich nieco głębszej refleksji. Może ów rozbudzony apetyt nasycą kolejne produkcje zaplanowane w cyklu - premiera "ID" Marcina Libera 11 grudnia na festiwalu Boska Komedia w Krakowie i 19 grudnia w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji