Artykuły

Play-boy w... historycznym kostiumie. Na telewizyjnym ekranie

I znów w poniedziałkowym teatrze telewizji dzieło o ogromnych tradycjach inscenizacyjnych i wykonawczych, utwór, którego interpretacji poświęcono niezwykle bogatą literaturą - "Don Juan" {#au#84}Moliera{/#}. Każda propozycja przeniesienia na mały ekran utworu o takiej zawartości myślowej i walorach artystycznych, wiążąca się z koniecznością znacznego okrojenia tekstu i przystosowania się do ram czasowych i specyfiki form podawanych w telewizji, musi budzić szereg kontrowersji. Zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że znaczna część poniedziałkowej widowni stanowi często młodzież stykająca się z tekstem sztuki po raz pierwszy. W przypadku "Don Juana" niebezpieczeństwo jest jeszcze większe. Dramat czy raczej "dziwna komedia" Moliera jest utworem wieloznacznym, o bogatym ładunku treści filozoficznych, dziełem w którym losy bogatego panka z dworu Ludwika XIV mogą być odczytywane na wiele różnych sposobów. Wystarczy choćby przypomnieć - tylko z ostatniego okresu - przedstawienie łódzkiego Teatru Nowego wyreżyserowane przez J. Zegalskiego, który poszedł tropem - budzącej zarazem śmiech i grozę - komedii wywodzącej się z tradycji plebejskiego humoru. A przecież odczytywano wielokrotnie ten utwór w konwencji romantycznego dramatu czy przypowieści filozoficznej, nadając mu metaforyczny sens i wieloznaczny wymiar. Jak natomiast potraktował molierowski tekst reżyser poniedziałkowego przedstawienia?

Nie jest lojalnie rozliczać reżysera z oświadczeń składanych przed przedstawieniem, jako że oceniać mamy sam efekt pracy. W tym jednak wypadku warto powołać się na znamienne oświadczenie reżysera, widzącego tytułowego bohatera jako... playboya w historycznym kostiumie, gdyż zaciążyło to po prostu na koncepcji przedstawienia.

Odwołajmy się tu do znamiennego stwierdzenia Boya, który w "szkicach o literaturze francuskiej" pisał: "Don Juan jako ów wiecznie odradzający się i wiecznie młody kochanek wszystkich kobiet, niewiele ma wspólnego z utworem Moliera, Donżuaństwo molierowskiego "Don Juana" jest tylko ubocznym rysem do jego charakterystyki, rysem przyjętym z poprzedzających go utworów i bynajmniej nie najważniejszym".

Otóż właśnie. Zimne wyrachowanie, obłuda, poczucie bezkarności - oto inne cechy równie istotne w portrecie tej postaci, jak i uwodzenie kobiet. Dla reżysera spektaklu jednak owo donżuaństwo stało się cechą dominującą, czego dowodem były choćby takie pomysły inscenizacyjne jak kąpiel z nagą dziewczyną w wannie czy pokazanie widma damy z obnażonymi piersiami. Można by nawet powiedzieć, że Hübner poszedł w tym kierunku jeszcze dalej, pokazując wyuzdanie seksualne tej postaci. W ten sposób donżuaństwo zamiast jednego z rysów składających się na styl bycia tej postaci "bez hamulców" stałe się kreską w szkicu podstawową. Nic bardziej błędnego. W ten bowiem sposób Don Juan stał się postacią jednowymiarową, uproszczoną. Zwłaszcza iż nie "zagrały" dostatecznie mocno akcenty społeczne, prezentujące bohatera jako wytwór konkretnego systemu, opierającego się na przemocy. Rezygnacja z tekstu drugiego aktu musiała o te elementy naturą rzeczy tekst zubożyć.

Poprzez znaczne cięcia tekstu, pominięcie niektórych pełnych podtekstów filozoficznych, będących wykładnią stosunku do świata - dialogów Don Juana i Sganarela, spektaklowi brakło poetyckiego wymiaru. Musiała także wzbudzić pewne zastrzeżenia niejednolitość stylistyczna spektaklu. Wyciszenie wątków farsowych czy komediowych, albo nawet całkowita z nich rezygnacja (akt II), a zarazem brak grozy budującej przecież w pierwowzorze literackim atmosferę scen z komandorem powodowało, iż przedstawienie nie było najlepiej rozegrane od strony dramaturgicznej.

Trzeba także przyznać, iż mieliśmy chyba do czynienia z pewnymi błędami obsadowymi. Staje się u nas bardzo niedobrą praktyką powierzanie głównych ról aktorom aktualnie modnym, którzy sprawdzili się w kilku dużych rolach. Tym sposobem Jan Englert operując niemal tymi samymi środkami co w niedawnym "Hamlecie" zagrał rolę "Don Juana" ani nie nawiązując do tradycji wykonawczej tej wspaniałej postaci, ani nie proponując koncepcji odmiennej. Jego "Don Juan" był po części Hamletem, po części młodym, zbuntowanym chłopcem. Brakło mu tego wyrafinowania i tego zimnego uroku estety, która cechuje tę postać w pierwowzorze. Dyskusyjna jest także postać Sganarela w ujęciu W. Pszoniaka, zbyt mało chyba w gruncie rzeczy plebejska. Zupełnym nieporozumieniem, jak się wydaje, było powierzenie roli ojca - T. Białoszczyńskiemu, a także niedostateczne wygranie postaci pana Niedzieli.

I ostatnie zastrzeżenie. Niczym nie tłumaczyło się, co zresztą rozbijało jedność przedstawienia, owo "wychodzenie w plener". Telewizja po prostu tego nie znosi. [...]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji