Katastrofa z szafą grającą w tle
"1 2 3 4 Baba Jaga patrzy" w reż. Bruno w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.
Jeśli nowe przedstawienie w Wytwórni miało zirytować publiczność, to cel ten uwieńczony został sukcesem. "1 2 3 4 Baba Jaga patrzy" to marnowanie czasu - tak widzów, jak i aktorów.
"1 2 3 4 Baba Jaga patrzy" - zdaniem twórców spektaklu - jest czarną komedią. Mrocznym i sugestywnym kolażem zachowań i wspomnień z ostatnich lat człowieka, który stoi na skraju przepaści, walcząc o dalszy sens istnienia po przełomowym wydarzeniu w swoim życiu.
Można się tylko domyślać, że o ten sens walczą również aktorzy. Przez niemal dwie godziny miotają się oni po scenie, z czego większość czasu zajmują im tak odkrywcze działania jak: zapalanie i gaszenie lamp, wydawanie z siebie nieartykułowanych wrzasków, świecenie widzom latarką po oczach, prezentowanie męskiego striptizu czy kotłowanie na rozgrzebanym materacu.
Niemniej ważkie dla akcji okazują się ich zmagania z szafą grającą, która stanowi zasadniczy element scenografii spektaklu, ale nie chce współpracować i notorycznie się zacina. Po trzeciej próbie jej uruchomienia można zacząć z nudów obstawiać zakłady, komu uda się wygrać z maszyną. Najlepiej radzi sobie z nią Agata Życzkowska.
Skraj przepaści wyraża dramatycznie wykrzykiwany do mikrofonu refren "Oceanu wspomnień" zespołu Papa Dance: "Skąd mam wziąć tyle sił, abym mógł miejsce odnaleźć swe?". Co było wydarzeniem przełomowym w życiu człowieka stojącego na skraju przepaści - trudno powiedzieć. Trudno też powiedzieć, dlaczego doszło do tej premiery. Katastrofa - to najłagodniejsze jej określenie.
"1 2 3 4 Baba Jaga patrzy", dramat Pawła Demirskiego, reż. Bruno, wyk. Martyna Peszko, Krzysztof Szekalski, Wytwórnia, ul. Ząbkowska 27/31, bilety: 25 zł, rezerwacje tel. 022 741 23 05/07, spektakle: 20, 21 grudnia, godz. 19.