Artykuły

Wymiary przestrzeni

"kosmos" w choreogr. i w wyk. Wojciecha Kapronia w Lubelskim Teatrze Tańca. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Kurierze Lubelskim.

Gdyby "kosmos" Wojciecha Kapronia miał premierę na jednej ze scen - powiedzmy - Nowego Jorku, bardzo szybko byłoby o nim głośno w świecie. Nasze miasto Nowym Jorkiem, niestety, nie jest, zatem na rozgłos trzeba będzie zapewne poczekać.

Wystarczy jednak, by lubelski tancerz i choreograf pokazał swój spektakl na jednym czy dwóch festiwalach o randze międzynarodowej, a poważny krok w tym kierunku zostanie uczyniony. "kosmos" bowiem to realizacja wybitna; znaczące wydarzenie artystyczne nie tylko w wymiarze lokalnym. Wręcz trudno uwierzyć, że tak znakomity, dojrzały i pełen inwencji spektakl jest indywidualnym debiutem choreograficznym artysty.

"Punkt się rozprężył w n wymiarów przestrzeń" - te słowa zaczerpnięte z Witkacego i spopularyzowane w piosence przez Marka Grechutę znakomicie oddają ideę i istotę spektaklu Kapronia. Inspiracją dla choreografa była twórczość Wassily'a Kandinsky'ego. Jednak nie jego konkretne obrazy (choć ich ślady również znajdziemy w przedstawieniu, bardziej jednak w postaci asocjacyjnych sugestii niźli wizualnego konkretu), lecz myśl teoretyczna, w której punkt, linia i przestrzeń są kategoriami centralnymi.

Rozważania wielkiego artysty rozwija Kaproń w sposób oryginalny, zgoła zaskakujący. Założenie choreograficzne zrazu "odczłowiecza" tancerza, sprowadza go do roli swego rodzaju znaku graficznego.

Stopniowo jednak ten podstawowy znak, ożywiony punkt, najpierw wyznacza wielowymiarową przestrzeń, a później wręcz ją wypełnia. Początkowo można przy tym odnieść wrażenie chłodu i beznamiętności, ale wcale nie znaczy to, że spektakl pozbawiony jest ładunku emocjonalnego. Tyle tylko, że emocje nie tyle są wyrażane na scenie, lecz raczej rodzą się u widza i stają się jego udziałem. Widoczne jest to wyraźnie choćby w tej sekwencji, w której za pomocą efektów wizualnych Kaproń multiplikuje swoją postać, zaludniając scenę całą grupą "widmowych" tancerzy.

Przy czym istotne jest to, że owa "scena zbiorowa" nie polega na powielaniu ruchów wykonawcy, lecz każda z tych wykreowanych postaci tańczy niejako własny układ choreograficzny. Tańczy po mistrzowsku, bowiem krytycy od dawna przyznają, że Kaproń należy do najściślejszej czołówki polskich tancerzy. Już tylko to daje pojęcie o jego choreograficznej wyobraźni, ale na tym jeszcze nie koniec. W swoim spektaklu idzie on znacznie dalej. Tworzy sugestywną wizję uniwersum, w której nietrudno dostrzec echa teorii Wielkiego Wybuchu. I umieszcza ją w świetnie wykreowanych (przez Aleksandra Janasa i Roberta Zająca) przestrzeniach wizualnych oraz dźwiękowych.

Śledzenie owej drogi od punktu do makrokosmosu jest doświadczeniem niezwykłym, zgoła fascynującym.

Niedzielna, oficjalna premiera nie była pierwszą prezentacją "kosmosu". Część widzów mogła zobaczyć ten spektakl w formule work in progress na Spotkaniach Teatrów Tańca.

Przy powtórnym oglądaniu traci się być może efekt zaskoczenia (a przynajmniej jego część), ale w zamian się zyskuje możliwość kontemplowania detali. A cały spektakl w najmniejszym stopniu nie traci swej hipnotyzującej siły. Należy mieć nadzieję, że takie choreografie będą wyznaczać przyszłość polskiego teatru tańca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji